Jak ktoś jeszcze nie słyszał
https://www.youtube.com/watch?v=CqDEx8UXmi8&t=1s
W czym są lepsi
Do napisania tego wpisu skłoniły mnie ostatnie wydarzenia… W życiu moim i nie tylko moim… Ale mniejsza z większym.
Wykorzystywanie ludzi wrażliwych i delikatnych zawsze było praktyką powszechną… Nie mogę powiedzieć, że się z tym spotkałem… Choć no dobra, raz… Znaczy… Nieważne, nie chodzi o mnie!
Co to ja… Aa, wykorzystywanie ludzi wrażliwych.
Wiadoma sprawa, że łatwiej pójść po linii najmniejszego oporu i poprosić kogoś o coś… Szczególnie, gdy ten ktoś ma miękkie serce i znakomite oceny ze wszystkich niemal przedmiotów… Ale to w szkole. A co poza szkołą?
Poza szkołą sytuacja wygląda tak, że możemy nie mieć pieniędzy. Mogliśmy się zadłużyć przez narkotyki lub coś jeszcze innego, a na gwałt potrzebujemy środków do egzystencji… Idziemy więc do tej wrażliwej duszyczki, co to ją znamy ze szkoły / pracy / spotkaliśmy gdzieś na ulicy ostatniego dnia i umówiliśmy się na piwo i pożyczamy od niej te pieniądze… Mówimy, że przecież oddamy… że nie ma żadnego problemu… Przecież jesteśmy przyjaciółmi itd.
Gówno prawda, moi drodzy. Nie dajcie się wrobić. Jesteśmy podatni na zranienia, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi.
Do czego tak właściwie dążę pisząc ten wpis?
Do świadomości, byście wiedzieli, że ludzie to kurwy.
Oczywiście żeby nie było, że wszyscy. Ludzie to dziwki, żerują na innych i mają radość z tego, że nam jest źle podczas, gdy to oni do tego doprowadzili.
Nie dajmy się! Bądźmy twardzi… Nieugięci… Nie dawajmy siebie zbyt wiele tym, którzy są Fałszywi i mogą to wykorzystać…
Te słowa kieruję do Ciebie, dziwko. Uważasz, że jesteś w czymś lepsza, bo pijesz wódkę, bo palisz trawę czy wciągasz w nos? Nie! To Ty się staczasz! Ty będziesz na dnie! TY BĘDZIESZ POŻYCZAĆ PIENIĄDZE! Ty będziesz żerować na innych!
Uważasz, że Twoja przyjaciółka jest łatwa? Ale to musi świadczyć tylko i wyłącznie o Tobie. No pochwal się… Ilu chłopaków z Twojej szkoły widziało Cię nagą?
Teraz do Ciebie, fujaro
Myślisz, że jak ćpasz, chlasz i ruchasz to jesteś lepszy? Myślisz, że jak przeklinasz to jesteś lepszy? Nie! To świadczy tylko i wyłącznie o Tobie. Sam nie jestem święty. Ale staram się nie wyzywać koleżanek… Nie zależy mi tylko na seksie z dziewczyną… Nie zależy mi na tym, by zgrywać chojraka przed kolegami… A Ty co robisz?
Ranisz, zaliczasz i zdradzasz. Tylko do tego się nadajesz.
Jesteś nikim dopóki nie weźmiesz się za siebie.
A teraz do Ciebie, delikatny, wrażliwy człowieczku
Uśmiechnij się. Dzisiejsze słońce, jutrzejsze słońce i każde inne, które widzisz na niebie świeci właśnie dla Ciebie.
Jedyne, co trzyma mnie dzisiejszego dnia o zdrowych zmysłach to to, że zaraz sobie pójdę pod cieplutki, wymarzony prysznic.
Wyobraź sobie teraz, że jesteś człowiekiem. Nie jest to trudne, no nie?
Przecież jesteś człowiekiem… Ciii. WYobraź sobie, ze jesteś zwykłym, szarym, nie wiele znaczącym dla swiata człowieczkiem. Absolutnie nic nie wychodzi Ci dzisiejszego dnia. Jedyne, co Ci teraz przychodzi do głowy, by się odprężyć to to, by pójść pod prysznic…
Jesteś na miejscu. Idealnie ciepła woda spływa po Twoim ciele, zmywając wszelkie troski dzisiejszego dnia. Spływa do ścieku. Tam, gdzie wszystkie troski być powinny. Czujesz się niesamowicie orzeźwiony. Jesteś teraz sobą.
Lecz teraz do głowy wpada Ci pytanie. Kim właściwie jesteś?
Czy informatykiem, dla którego rozpracowanie, w jaki sposób klango łączy się z forami nie sprawia żadnego problemu?
Czy raperem, który następnego dnia znow jedzie do studia, by dać swoim fanom nowy track?
Czy budowlańcem, który następnego dnia znów z niechęcią pojedzie do pracy, gdzie przez całe 8 godzin będzie harował w pocie czoła tylko po to, by zapewnić swej rodzinie godziwy byt na tym paskudnym świecie?
Czy masażystą, który od samego rana, przez kilka godzn będzie masował pacjentów z różnymi problemami, za co będzie trzepał gruby hajs, ale wcale go to nie będzie cieszyło?
Czy Neurohirurgiem, który dzisiejszego dnia wykonywał zabieg usuwania guza mózgu, który nie powiódł się tak, jak miał się powieźć?
Czy nauczycielem, który następnego dnia znów będzie musiał użerać się z niczego nie chcącymi nauczyć się gówniażami, którzy nawet Ci nie podziękują później za jakimś cudem zdobytą wiedzę?
Czy urzędnikiem, który od samego rana następnego dnia znów będzie siedział w papierach, nudząc się niemiłosiernie?
Czy policjantem z drogówki, który od samego rana będzie łapał pijanych kierowców, trzepiąc hajs na mandatach?
Jestem sobą. W zasadzie to nie wiesz, kim jesteś. Jedyne co teraz wiesz to to, że nic tak nie koi nerwów jak ciepła woda, spływająca po Twoim ciele.
Witajcie.
Dawno do was nie pisałem, co?
Ano to już spieszę się nadrobić zaległości…
Hmm… Ale co wam mam napisać?
Że ostatnoi wróciłem do Polski… Że nie czuję się zadowolony z tego faktu, bo wszystkie demony powróciły? Że jest i źle, że musiałem wracać do szkoły, że jedynymi osobami, które dają mi jakiekolwiek szczęście i namiastkę sensu życia, bo wiem, że dla nich warto żyć, ze jestem im na pewno w jakiś psosób potrzebny… Są moi ziomkowie z pokoju, ziomkowie z pokoju obok, Hryniek, Koleżanka, która zdała w tym roku maturę… I wy, moi drodzy czytelnicy?
Że jest jeden projekt, który na pewno powinienem dla was ukończyć…
Że jest jedna rzecz, w której powinienem prawdopodobnie kiedyś pomóc siostrze… Znaczy, ze może się coś takiego pojawić…
Z drugiej strony i tak tego nie czuję. Jesteście wy, moi kochani ludzie… Ale jakby was nie ma.
I jestem teraz sam, Choć przecież nie ma tak, że nie mam z kim porozmawiać.
Ale ile ludzie mogą wysłuchiwać moich żali?
Czy leci pan do Edynburga?
Witajcie moi czytelnicy, czytelniczki… O ile jakieś są w nowym wpisie na blogasku.
Chciałbym wam tu może po krótce skreślić, jak tam mój wczorajszy rzewóz jeżdżących po asfalcie samolotem przebiegał.
Otóż… Pojechałem sobie do Przedchwila poprzedniego dnia, gdyż nie chciało mi się tłuc z Lasek na Modlińskie lotnisko. Zjadłem sobie obiad, zajęło mi to pół godziny… Ale zjadłem. Następnie po kilku godzinach uroczystych konwersacji na team talku poszedłem spać w niemalże radośnie pogrzebowym nastroju… Paraliżu sennego tym razem nie miałem niestety.
Wstałęm jakoś tak ok 610 następnego dnia i poszeszłem skonsumować śniadanie będące również obiadem… Bo niemalże 12 godzin później nie chciało mi się nic jeść. Posłuchaliśmy sobie z Krzysztofem muzyczki na 160w głośnikach na wierzy… Mini ponoć, he, he. następnie niemal 3 godziny przed lotem wyruszyłem w podróż do Lublina… Eee, znaczy, do Modlina.
Dojechawszy do Modlina udałem się na lotnisko…
Znalazłem się tam ok godziny 9:16… Ehhh. Poszedłem do punktu informacyjnego usytuowanego… Pfff, miało być krótko.
No więc wyjechałem, przyleciałem i jestem.
He, he, he… Suchy żart.
Co to ja? Aaa, Lotnsko. Punkt informacyjny poinformował mnie, że jeszcze nie musze się nigdzie spieszyć. 20 minut później twierdził t samo. Wreszcie kolejne 10 czy 15 minut później podeszło do mnie radosne dziewczę z obsługi dworca kolejowego na lotnisku… Czy gdzieś tam… twierdząc, że zaraz tu ktoś podejdzie by mi pomóc…
Swoją drogą… Nienawidzę kontroli personalistycznej. Pasek mi ze spodni kazali wyciągać, łachudry jedne! No normalnie jakbym tam thc jakieś przewoził…
Ziomek, który do mnie podszedł i mi pomógł to wszystko przejść na szczęście poczęstował mnie szugiem w strefie dla palących… Bo przecież bym hyba oszalał, jakbym nie zapalił. Następnie zostawił mnie tam… Oczywiście nie w palarni, tylko w strefie oczekujących… Bezcłowej t się chyba nazywa… Na niemal półtorej godziny, gdzie przez te półtorej godziny 6 razy dostawałem kurwicy… BO nikt się nie zjawiał!
Pasażerowie lotu 8084 do Birmingham proszeni o przechodzenie do bramki któejś tam.
Przepraszam bardzo, leci pani do Birmingham?
Nie, do Liverpoolu…
Dobra, pierdol się, sobie pomyślałem. Ehhhh, poszła, ale przyszła następna. Młodziutka.
Przepraszam, jedzie pani do Birmingham?
Nie, gdzieś tam gdzieś tam, ale mogę Ci pomóć, bo znajdujesz się w niewłaściwej kolejce.
NO OK.
Podprowadziłą mnie do Birminghamowców, i usiadłem sobie na krzesełku. Potem jakiś typiarz stwierdził, że zaraz ktoś tu po mnie przyjdzie i że o mnie pamiętają.
Nie było to jednak wszystko takie zielone, jak to teraz wam tu przedstawiam.
Stres. Stres. Stres… Hmm… ALe mam nadzieję, że nie było tego za specjalnie widać po mnie…
5 razy pytałem ludzi w poprawnej kolejce, czy na pewno ten typiarz, co tam mówił gdzieś tu jeszcze jezt.
Jest, proszę pana.
Spokojnie, proszę pana…
Pfff, nie będę spokojny, dopóki ktoś tu się radośnie nie pofatyguje…
Dobra, kilka minut ktoś przyszedł.
Dzień dobry. Słyszałem, ze leci pan do Edynburga, tak?
Nie, lecę do Birmingham…
Służba lotnicza… Lotniskowa… Ehhh, Ci pekapowcy już są lepsi. Nie zadają tak durnych pytań.
Ale potem ktoś mi wreszcie pomógł. Wszedłem do 737-800 Swoją drogą chyba jakiś problem z silnikami mieli… Ale o tym później
Wchodze na pokład i słyszę prośbę, po Angielsku nie wiem dlaczego, o kartę pokładową… Wygrzebałem ją z kieszeni i podaje panience… Tylko dlaczego chciała ze mną rozmawiać po Angielsku? Nie mam pojęcia do ej pory zwłaszcza, że chwilę później odezwała się do pannysiedzącej dwa miejsca obok mnie po Polsku…
Usiadłem sobie, uruchomili silniki, któe chyba miały problem z którąś turbiną… Strasznie trzęsły samolotem. Poprzedni 737-800 nie miał ze sobą tkich problemów.
Podchodzi do mnie przed startem typiarz i mnie pyta, czy mówię po Angielsku. Mówię, ale niezbyt dobrze…
Dobrze, niezbyt dobrze. TUtaj masz maskę tlenową, o tu, nad Twoją głową… Tutaj jest kamizelka kuloodporna… Znaczy ta, no… Ta z azbestu, jak w wodzie ląduje, ale dziś nie będzie potrzebna, bo lądujemy na śniegu.
Oczywiście teraz trochę się z tego śmieję, ale wtedy wcale nie było mi do śmiechu… Miałbym z tego nagranie, ale mi się karta w dyktafonie źle zamontowała i nie chciało się nic nagrać… Ehhh, i to wcale nie jest śmieszne, choć możecie się ze mnie śmiać. Tak mnie zwiesiło, że odpowiadałem tylko aha i OK.
No i może jeszcze i know.
Lecimy. Grzmiący ciąg dwóch silników rozpędza ns po pasie i wznosimy sę. Następnie po wyrównaniu na 3000 lub 4000 schowaniu klap i podwozia podchodzi typiarz i pyta, czy poruszam się sam po samolocie. Zrozumiałem, że pytał mnie, czy zabookowałem sobie pomoc w Birmingham, więc mu powiedziałem, ze nigdzie nie będę chodził sam. Ale potem powtórzył, że chodzi o samolot, na co ja mu powiedziałem ze tak, i prawdopodobnie nie potrzebuję żadnej pomocy…
Lecimy i wylądowaliśmy.
To interesujące dziewczę, które siedziało obok mnie na fotelu jedno miejsce dalej, znaczy na D prwdopodobni, chciało mi pomóc… ALe miałem asystenta. Powiedziała jednak, że zapyta tych stewardów, czy jak to się tam pisze, czy na pewno ktoś tu po mnie przylezie.
I jak nikt nie przylezie, to się po mnie wróci i pójdziemy razem.
No dobra.
"Hello. Somebody will come here"
itd… Ktoś przyszedł.
Zaczęła mi gadać o jakichś… schodach prawdopodobnie. Ale nie wiedziałem o co jej chodzi. No bo sę schodzi. No to kurde co z tego, że się schodzi. Umiem zejść po schodach. OK OK, I know… Yes, I want to walk… Czy jakoś tak.
Potem o jeżdżącym wózku. Ale kurdeż… Tego to już mega nie ogarnąłem. I can go alone without this, moja droga.
Nie wiem… Nie znam Angielskiego, ludzie!
We're in coś tam. passport control. AHA. Standardowe moja odpowiedź.
Controller is in front of you.
Helll, hello. It is your Document…
Idę.
Potem pytanie, czy ktoś po mnie przyjeżdża.. Tak, przyjeżdża…
Stres.
Idę i się wewnętrznie trzęsę, ale zewnętrznie wszystko jest OK. Maska. Chłód w oczach…
Jak się nazywasz?
Arkadiusz… I skąd jesteś. Z Polski… OK.
Jechaliśmy windą.
Potem wychodzimy i mówię, ze muszę zadzwoniić.
Nie mogłem zadzwonić, bo O2-UK mi zabroniła… Ale potem Aga sama do mnie zadzwoniła.
Jednak zanim zadzwoniła spytałem, czy mają tu jakieś darmowe wifi, bo sygnału cóś ni emogę złapać…
I ni wiem do dziś, co odpowiedziała. ALe mówiła, że jak wyjdziemy, to może uda mi się zadzwonić, jednak po chamsku odebrałem telefon od Agi, która swoją dorgą jest członkiem mojej rodzinyyod wczoraj właśnie.
Sory, ale nie mam siły na nic po Angielsku.\
Wesołych świąt.
Kilka godzin
Tak, moi drodzy.
Kilka godzin zostało mi do wylotu do Wieblkiej Brytanii.
Czy będą jakieś nagrania?
Ano będą, o ile… Ehhh. Włącza mi sę myślenie człowieka dramatu…
Ale co byście zrobili na moim miejscu, jak Angielskiego nie znacie na bardzo wysokim poziomie, lecicie do kraju… Do… Krju gdzie mówi się wyłącznie po Angielsku. Ehhh.
Ale Longshoota trzeba odwiedzić, gdyż Longshoota trzeba odwiedzić, bo nie widziałem go stos lat.
I…
Życzcie mi miękkiego lądowani, najlepej na ILS'ie
I żeby nie było
I żeby ni było, że jestem ćpunem…
Jestem normalnym człowiekiem, któremu chyba znów zbyt ocno miłość dobija.
Ehh, ja do niej znów isę odezwę, potem znów isę pokłócimy i będzie eleganckockockockockocko.
No cóż… Lecę do Anglii we wtorek, a w niedzielę, tą co będzie jadę do Krakowa. Hm, a myślałem, że miałem wpaść do Pajpera, ale ma matury teraz :D.
Cóż, egzystencja jest zawsze różnoraka.
Nigdy nie jest zawsze i zawsze nie jest nigdy
/dev/thc1d2 – wyruszamy w trasę
Poza tym, że dzisiaj śniły mi się jakieś pierdoły, że @tomecki gadał coś o dsp i innych zaletach konwersji analogowo-cyfrowej… To nic interesującego się nie działo. Co ciekawe, nawet myśli o księżniczce nie miałem!
No, a teraz idziemy w trase. Joint już skręcony…
A, i żęby nie było, leszcze. Nie jestem ćpunem. Nie paliłem przz pół roku i tylko spróbujcie nazwać mnie ćpunem… To po prostu nie będę z wami rozmawiał.
/dev/thc1d1 – pierwszy dzień jedynek
Witajcie moi drodzy bardzo serdecznie. Dzisiejszego dnia postanowiłęm tramwajem w kształcie metra pojechać do Mińska mazowieckiego.
Jestem tu właśnie i na razie idę zapalić, zw.
No to już zapalone i już wam idę opowiedzieć tę historię. Z powodu tkiego, że odezwał sę do mnie Kamil postanowiłem pojechać do Damiana na weekend, gdyż Kamil też tu miał być.
No i eleganckocko. Przyjechałem, Kamil przyjechał, załatwiliśmy sobie troche thc… I generalnie jest OK z tym, że zatoki mi dobijają…
Reszta później