Kategorie
głosowe

Żywuś grubasek i Nowik na dodatek. Co Grubcio robi gdy mu się troche nudzi

Kategorie
własne

Nigdy nie będzie zawsze tak samo

Rodzimy się by dorosnąć, dorastamy by zdechnąć. Już wielu przede mną zastanawiało się nad tym, po co tak właściwie wszystko się dzieje. Jesteśmy dziećmi, szybko chcemy dorastać, a najlepiej to już mieć te 20+, mieć robotę i to najlepiej dobrze, a nawet bardzo dobrze płatną, piękną dziewczynę / przystojnego chłopaka, własną chatę w mieście, a najlepiej to jeszcze dodatkowo jakąś willę na wsi, co by zmęczonym zgiełkiem wielkiej miejskiej wsi móc sobie czasem odpocząć od wszystkiego. Pędzimy tak i pędzimy za hajsem, za dorosłością, gubiąc po drodze wszystko to, co kiedyś definiowało nas jako młodych, chętnych wiedzy, ciekawych świata gnojków. I po co komu to wszystko?

Pędzimy tak ku tej dorosłości, mając to szczenięce wrażenie, że na pewno nam się wszystko uda i poradzimy sobie ze wszystkim, jednak życie niestety częściej niż rzadziej weryfikuje to, że jesteśmy bezużytecznymi, nieprzystosowanymi do życia trutniami, którzy na pewno w kilku, lub kilkunastu przypadkach kończą albo na bruku, z roztrzaskaną wizją pięknej przyszłości z psem w ogródku, drudzy zaś siedzą na zasiłku dla nierobotnych i zastanawiają się, gdzie popełnili błąd w dążeniu ku doskonałości.

Wielokrotnie gonimy marzenia, których tak naprawdę nigdy nie zdołamy uchwycić. Czasem by zaspokoić pragnienia naszych rodziców, bo wymarzyli sobie syna prawnika / masażystę / kogokolwiek innego z grubym portfelem i dziewczyną piękna, a najlepiej i delikatną niczym porcelanowa zastawa.

A życie tak naprawdę jest tylko sumą wypadków i przypadków. Nikt z góry nie sterczy nad naszym losem, nie wisi nad nim jak sęp nad padliną zastanawiający się, czy już ją rozszarpać czy poczekać jeszcze 10 sekund, węsząc w powietrzu przeciwnika, któ©ego należałoby wyeliminować.

Jesteśmy takimi trutniami do eliminacji,, w iluśtam przypadkach bojącymi się opowiadać o tym, co nas dręczy i gnębi, co nas przytłacza i co nie daje nam spać, co nas męczy i dręczy we dnie jak i po nocach, co nas doprowadza do furii, a nierzadko nie potrafimy po prostu ująć tego w słowa. BO czymże są słowa w porównaniu do ogromu uczuć, jakie dane jest odczuwać żywej jednostce?

Zawsze imponowali mi ludzie, którzy pomimo ciężkich, nie raz i nie dwa bolesnych doświadczeniach potrafili pozbierać się i udowodnić, że dadzą sobie doskonale radę ze wszystkim, niezależnie, czy plujesz im w twarz czy rzucasz kłody pod nogi. Jak oni to robią. Też bym chciał tak umieć. Rozpychać się przez życie jak taran, miażdżąc i niszcząc wszystkie zmartwienia w zarodku.

Jednakże, w ich przypadku też wcale nie jest tak łatwo. Bo ignorowanie problemu wcale nie sprawia, ze go nie ma. Myślicie sobie, że ludzie, którzy przeżyli wiele i podnoszą się mimo wszystko na nogi już są uodpornieni na wszystkie krzywdy, jakie wyrządza im drugi człowiek? Że są skupieni tylko na swojej karierze i pieniądzach, że liczy się dla nich tylko własny dobrobyt? Wierutna bzdura, tak sądzę.

Nie ma człowieka wypranego z uczuć, są tylko ludzie, którzy starają się udawać przed wszystkimi, ze wszystko jest w porządku i nic ich nie zagnie. Tak naprawdę każdy człowiek ma duszę, a dusza jest od tego wszystkiego. TO dusza boli. Płaczesz, bo kochasz ten świat, który jest tak piękny, a przecież tak brzydki jednocześnie. Przepełniony miłością, a i tyleż samo w nim nienawiści.

Są również tacy, którzy chcieliby osiągnąć w życiu coś… Nienazwane, co da im szczęście i radość. Zatracają się w dziecinnych marzeniach, które tracą swe barwy z każdym upływającym dniem, a jednak starają się dążyć do tego, by choć po trosze je spełnić… Ale po co? Co im da pogoń za wyblakłym pragnieniem czegoś, czego zapach, smak i nazwę już dawno zapomnieli. Czymś, czego sens już dawno im umknął?

Są również tacy, którzy dawno zagubili marzenia i żyć im się odechciało, więc postanowili odejść, przytłoczeni oczekiwaniami tego świata, którym nie byli w stanie podołać. Wybierają więc najprostsze rozwiązanie. Ale czy na pewno? Myślicie, że tak łatwo jest popełnić samobójstwo? Że ludzie nie boją się na samą myśl o tym, że zawiodą swoich bliskich, zę pójdą na tamtą stronę i co tam ich spotka, że nie będą bali się o swoich bliskich? To, ze sami zatracili marzenia, że zmienili się tak bardzo, że nie poznają samych siebie, że życie przygniotło ich nieco za mocno do ziemi są totalnie zobojętniali? Nieprawda, tak jak wyżej. Samobójstwo to tak naprawdę czyn, który prawdopodobnie będzie wymagał od nich najwięcej odwagi i samozaparcia ze wszystkich rzeczy, jakie zrobili w życiu.

Czyli co?

Życie to wieczne zmiany. Gonimy za wszystkim, często nie mogąc dogonić czegoś, co sami nie wiemy, czym konkretnie miałoby być. Wszystko przemija, człowiek przemija, życie przemija, pory roku się zmieniają, a niektórzy wciąż gonią, inni zaś się poddają, bo są zwyczajnie zmęczeni i zawiedzeni samymi sobą. I nic nigdy nie jest takie samo, jak było kiedyś.

EltenLink