Kategorie
własne

covid covida covidem poganiał

Tak jak to już gdzieś było powiedziane, dostąpiłem zaszczytu posiadania covidu, covida… Jakkolwiek zwał, jakkolwiek zwał. Nikogo to natomiast nie interesuje, łącznie zresztą ze mną, tylko moglibyście mi, czytelnictwo moje kochane, przywrócić mi trochę węchu… A nie, smaku najlepiej. BO jak grander mi nie smakuje niczym to już aż się jeść człowiekowi odechciewa. A jak się człowiekowi jeść odechciewa to już nie jest dobrze. Robię sobie np. dobrą whisky, która nie smakuje niczym… To już się robi nawet poważniej, niż z jedzeniem. Bo jak już whisky nie smakuje, to już jest tragedia po prostu. Już się pić odechciewa, a jak już się pić odechciewa i nawet mleko smakuje jak woda to już ciężko stwierdzić, czy iść się powiesić, czy poczekać na powrót smaku… 😀 oczywiście żartkowałem.
A w związku z tym, że mam covida, nie byłem upoważniony żeby wyjechać na święta. Zresztą jestem trzecią osobą, która w moim Warszawskim domu ma covid. Tak się musiało stać, Bóg tak chciał, na pewno tak było.
W ogóle przypomniało mi się coś niepokojącego w moim życiu. Nawet nie wiem, czy to był sen, czy co to właściwie było… Przypominam sobie jakiś taki wielki dom, czy internat, czy nie wiem co to było… I pamiętam coś, co nie chciało, by przechodzić przez teren dawniej zamieszkiwany przez jakąś zmarłą osobę. Nie pamiętam teraz, jakie były konsekwencje tego przejścia, bo nie zawsze one były, ale jak teraz o tym wszystkim myślę, że pamiętam, że w tym domu się gubiłem, błąkałem się jak po labiryncie i czasem byłem zmuszony przejść przez to zakazane terytorium… Jak sobie to dziś przypomniałem gdzieś podczas słuchania szant… nie wiem dlaczego akurat wtedy… Napełniło mnie to lękiem i strachem ogromnym… Nie wiem, czy jest sen, który wpłynął na was, kochane moje czytelnictwo w takim stopniu, żebyście bali się o tym choćby pomyśleć do dziś i żebyście ten sen wspominali ze zgrozą i strachem tak niemożebnym, że najchętniej byście się skulili gdzieś w jakimś miłym, wyrozumiałym towarzystwie, którego sama obecność da gdzieś to przeświadczenie, że nie jestem w tamtym miejscu i że akurat tu, gdize jestem, nie mam się czego obawiać i że nic i nikt mi krzywdy w tym momencie nie zrobi. Nie wiem, dziwne to jest. Może to był sen. Ale skąd ten sen i kiedy mi się to śniło… Masakra. Albo serio jestem pełen zawiści dla tych, którzy mieli lepiej w życiu i teraz wypisuję głupoty, żebyście znó1) zwrócili na mnie uwagę xD nie, nigdy nie chciałem być w centrum uwagi, bo na co mnie to potrzebne. Ale to jest niepokojące nadal. Ktoś z was tak miał?
W ogóle ostatnio usłyszałem, ze całkiem interesujące brednie ostatnio poruszałem. W sensie jakieś tam problemy innych ludzi i że przeskoki są za szybko, dlatego dziś starałem się np. o tym śnie, który nie wiem sam już, czy był snem, czy pamiętam coś innego, co się nie koniecznie mogło albo musiało wydarzyć w moim życiu rozwlec nieco bardziej, niż zwykle. Natomiast trudno jest niestety się rozwlekać na tematy, na które mam konkretne zdanie, takie jak np. że się matka wstydzi z grubą córką wyjść na plażę… Ja tego niestety nie rozumiem. Uważam, że skoro sobie ją utuczyła… Albo np., córka jest chora, to czego tu się wstydzić? Jak się wstydzisz własnego dziecka, to się powinno Cie wyjebać na śmietnik i zasypać obierkami od ziemniaków, polać jakimś żrącym płynem i zostawić, aż zdechniesz. Ot co. Nie ma się nad czym rozwlekać. Tak samo jak wieszałbym gwałcicieli społecznych. Znaczy no bo przecież to zazwyczaj dzieci gwałcą np. księży. Przecież nie jest i na pewno nigdy nie było odwrotnie, przecież nad tym się też nie ma co rozwodzić. Kara śmierci dla takiego i co? I wsio. Albo damskich bokserów, tez się powinno… hm, się likwidować powinno. Facet który bez podstawy, jakiejkolwiek podstawy… biję kobietę, a zazwyczaj tych podstaw nie ma… TO dramat jest. Może nie od razu zabijać takich, ale np. spuścić jednemu z drugim czy trzecim porządny wpierdol. Nawet doniczką kobiety nie masz prawa uderzyć, pamiętaj, chłopcze.
Dawno w ogóle nic do was nie pisałem, co się u mnie starego w życiu dzieje, a że się nic nie dzieje, to i pisać jakoś nie było co. Wygrałem swoje 3 kody zniżkowe na pakietu dystrybucyjne nowe, pożądane funkcje Eltenowskie i niby można sobie odpuścić… Ale to nieprawda. Pamiętam jeszcze te piękne czasy, jak potrafiłem 2 wpisy, dość krótkie co prawda, ale jednak… wrzucić jednego dnia. Już kij z tym, że zazwyczaj to było jedno wielkie użalanie się nad sobą i w związku z tym, że ten blog jest jakoś tam publiczny to sobie je mam nadzieję wszystkie przeniosłem do innej kategorii i zahaczyłem taki magiczny wieszak, żeby mi nikt ich z niezalogowanych nie widział. O ile ten wieszak w rzeczywistości działa, nie chciało mi się tego później sprawdzać. Ufam jednak, że naczelnik dobrą robociznę wykonał i nie trzeba będzie partaniny poprawiać :D. Nie lubimy za bardzo grzebać w nie swoich bebechach grzebać. Bo cóż to za przyjemność wyrwać komuś wątrobę… Ano chyba żadna. Nie wiem, jeszcze nigdy tego nie zrobiłem. Może kiedyś spróbujem, ale to jakiś kandydat musi być. Bo mojego bebecha to mi się za bardzo nie chce rozwierać, bo tak się tłuszcz wyleje i potem trza będzie to wszystko mopem zmywać… O, Word nie ma w słowniku słowa mop. He, mob… Oo, moba też nie ma. Huh, ale błędów. Nic, nie będziem tego poprawiać. Ej, chwila, przecież na wsi się mó2)i, że nie będziem… Ah te słowniki… Nie rozumiejo człowieka, ot co. Ale czego ja oczekuję od kawałka kodu binarnego… Inteligencji to to ma tyle, co ja. Heh.
W ogóle słyszałem ostatnio, że już mają czwarty strzał w jakimś kraju dawać, a w Polsce nie chce się zezwalać tvnom na nadawano. A youtuby ponoć banują prawicowe kanały, dlatego trzeba było otworzyć nowy portal typu youtube na polskiej scenie. Pewnie, że tak, bo czemu by nie. Tylko że tam wrzucać filmy mogą tylko określone osoby… Bo niby za drogo utrzymywać infrastrukturę, żeby sobie każdy mógł coś wrzucać. A pewnie, że tak. Wszystko jest teraz drogie, w mordę teraz za darmo też nie od każdego dostaniesz, bo wszystko jest w cenie dziś.
Dobra, teraz dwa pytania na sam koniec ode mnie do Ciebie, czytelniku. Czy, a jeśli tak, to dlaczego, a jeśli nie to dlaczego uważasz, że jestem złym człowiekiem. Następnie, o co może chodzić z tym snem, któ®y był albo nie był snem… A ja nie wiem co to było. Ktoś może bardziej biegły w jakimś psychicznych jazdach może mi coś bliżej nakreślić, bo nawet nie wiem, gdzie szukać.
Pozdrówki i do następnego!

Kategorie
zaraza

Dziennik Zarazy 18.12

Wpis nr 645
zakażeń/zgonów
3.942.864/91.415
Miałem już kilka wpisów https://dziennikzarazy.pl/12-11-hustanie-druga-fala/ o statystyce kowidowej. O tym, co z niej wynika, jak się pogrzebie głębiej i wyjdzie z bańki medialnej, albo się uważnie poczyta chociażby statystyczne wnioskowanie Pawła Klimczewskiego. To się więcej wie. Ale statystyka służy także temu, by się wiedziało… mniej. Ja już w pierwszych swoich wpisach https://dziennikzarazy.pl/slupki/ przepowiadałem, że na gruncie danych odbędzie się cała manipulacyjna wojna, bo to medyczna statystyka jest zbyt ważnym zwierciadłem, żeby tak sobie bezkrytycznie odbijać obraz pandemicznego świata. A nuż się wyda, że źle robimy? Że panika się wzmocni? Że rząd sobie nie radzi?
Teraz mamy inne priorytety. Praktycznie od początku szczepień uważam, że akcji z nimi związanej podporządkowane jest obecnie wszystko. Nie walczymy z wirusem, walczymy o jak największe zaszczepienie. I to, że reklamujemy, że kłamiemy to pikuś. Ja śmiem twierdzić, że nawet po to wywołujemy pandemiczne fale paniki. I właśnie do tego służy statystyka.
A po co wywoływać kolejne fale? No właśnie po to. Jak bowiem uzasadnić nowe akcje szczepionkowe, skoro te stare zamierają? A tu trzeba uzasadnić przecież też kolejne dawki dla już zaszczepionych. A jak to zrobić jak po drugiej dawce gros Polakom się odechciało? Ano trzeba pompować statystyki tak, by wywołać kolejną falę, nie wirusa, ale paniki. Kwestię testów https://dziennikzarazy.pl/9-12-testy-zebra-na-pasach/ i używania ich jako narzędzia wzmagającego panikę na podstawie raz to procentowych, raz to w liczbach bezwzględnych wyrażonych danych w kolejnych marszach permutujących wariantów przez kraj – już wielokrotnie omówiliśmy. https://dziennikzarazy.pl/14-08-testujemy-testy/ Teraz przyjrzymy się kolejnej sztuczce statystycznej, która miała wymusić szczepienie niedowiarków. Tym razem (jak już w większości przypadków bo maski opadły) nie chodziło o żadne czynniki epidemiologiczne, tylko chodziło o spore dolegliwości dla tych co się nie zaszczepili.
Miało to wyglądać tak: szczepienia nie idą, trzeba się więc szykować do czwartej fali, szczepiennej. Jest sierpień, hulajnogi się losują https://dziennikzarazy.pl/7-10-totalizator-szczepionkowy-final/ , Pazura nie schodzi z ekranu (teraz biedaczek na kwarantannie – twarz korzyści szczepień zachorowała na kowida https://dziendobry.tvn.pl/gwiazdy/edyta-i-cezary-pazurowie-odwolali-wakacje-przez-covid-19-5489248 po nie-wiadomo-ilu dawkach – ot, peszek marketingowy) a szczepienia stoją. A więc w sierpniu minister Niedzielski ogłasza, https://www.money.pl/gospodarka/obostrzenia-covidowe-wpierw-w-regionach-z-najnizsza-wyszczepialnoscia-6668649693186560a.html że pierwsze pod nóż obostrzeń pójdą województwa o najmniejszym stopniu zaszczepienia. Tu trzeba się zatrzymać, bo widać intencje jak na dłoni. Obostrzenia nie będą dotyczyć województw o choćby i tak niepewnym metodologicznie z powodu testów, poziomie zakażeń, ale zaszczepień. Czyli, tak sobie wtedy żartowałem, tu nie chodzi o epidemię i transmisję wirusa, tylko o karę, czyli motywację kijem obostrzeń do marchewki zaszczepienia.
I sobie pożartowałem. Wiedziałem, że rząd tu gra va banque, ale chyba wszyscy uwierzyli, a Rada Medyczna zaręczyła głową (uwielbiam to polskie określenie: zaręczyć głową…), że MUSI tak być: niezaszczepieni foliarze na bank się pochorują, wynik pójdzie w świat, wahający się przekonają, a więc, by ich przymusić do zaszczepienia trzeba wprowadzić takie kryterium obostrzeń. Vabankquowość polegała na tym, że były to założenia „na wiarę”, dodajmy własnych zapewnień. Nie pierwszy to raz władza uwierzyła we własną propagandę. Bo wyszło na odwrót, a odwrót zaczął się już w listopadzie. Najpierw pękły dwa województwa: https://twitter.com/atmecom/status/1461392675039502342?t=-xjdCp8GXFIzo-pdjFTkcg&s=03
Zrobił się wyłom w Lubelskiem i Podlaskiem, czyli województwach o najmniejszym stopniu zaszczepienia. Rząd wciąż czekał, ale zaczęły dołączać inne województwa, co gorsza, zaczęto porównywać nie tylko najmniej zaszczepione regiony, ale podłączono zestawienia województw najbardziej zaszczepionych i zrobiło się dziwnie: https://twitter.com/Piotr_Schramm/status/1456598954536284166?t=HdyPG0VvJ2LNof3T4xBwjg&s=03
Zakażenia vs. pozytywne testy (4-5 listopada):
Mazowieckie – (2020) zakażeń: 2,297, (2021) – 3.376. W pełni zaszczepionych 57%
Lubelskie – (2020) zakażeń: 2.077, (2021) – 1.542. W pełni zaszczepionych 44,78%
Podkarpackie – (2020) zakażeń: 1.280, (2021) – 715. W pełni zaszczepionych 38,49%
Pod  koniec listopada trend się utwierdził i zaczął pogłębiać różnice. https://twitter.com/lkwarzecha/status/1462879191871934469?t=dLT9eiNNtFSkObd3rv2MKw&s=03 Była wyraźna korelacja – im bardziej zaszczepione województwo, tym więcej zakażeń. I to w procentach, a więc nie można się powoływać, że to regiony bardziej ludne. Coś się zaczęło dziać z zaszczepionymi. Na razie zestawienia nie były aż tak mocno obrazowe:
W końcu to zestawienie https://twitter.com/PiotrWiel/status/1460978550996094979?t=n-Tf8P-XAurcilqxKH0Lmw&s=03 przebiło wszystko, bo bezwzględnie pokazało korelację:
Dobiło wszystko zestawienie z początku grudnia. https://twitter.com/Marek39556099/status/1467821059365908480?t=LjdY_7BDpb3OVJQREExVdw&s=03 Pokazuje wręcz jakby fala zakażeń  przechodziła ze wchodu na zachód kraju.
Jednak zestawienie zważonych danych na 100.000 mieszkańców potwierdza trwały trend: im więcej zaszczepionych tym więcej zakażeń.
Wskazywałoby to na pewien trop. Jak już pisałem https://dziennikzarazy.pl/4-11-cieci-strzal/ (i wiadomo wszystkim, a kto wątpił ten się przekonał nagle koniecznością trzeciej dawki, choć często to się wypiera) poziom przeciwciał wytworzonych przez szczepionki szybko spada, co widać po szybkiej dezaktualizacji nieprzedłużonych kolejnymi dawkami paszportów. Ale korelacja wzrostu zakażeń ze wzrostem zaszczepień to nie tylko polski fenomen. Jest on bardziej widoczny https://www.thelancet.com/journals/lanepe/article/PIIS2666-7762(21)00258-1/fulltext?s=08#%20 w krajach najbardziej zaszczepionych. W takiej Irlandii wszyscy, którzy zamarli https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/aktualnosci/news-w-ciagu-tygodnia-w-irlandii-zmarly-tylko-osoby-zaszczepione-,nId,5692978 na kowid w ostatnim czasie to zaszczepieni. Co prawda jest tam 93% procent zaszczepienia https://twitter.com/WaitsTw/status/1460965468110561282?t=PcFecW0pxYivtamzXOa5WA&s=03 tak, że nie ma komu niezaszczepionemu umrzeć. Statystycznie się zgadza. Ale w takim razie trzeba zadać pytanie, a właściwie stwierdzić: zaszczepionych szczepionka jak widać nie chroni ani przed transmisją, ani zakażaniem innych, ani przed śmiercią. Pojawiają się spekulacje, poparte coraz częściej badaniami, że szczepionka nie tylko nie wytwarza bariery ochronnej, ale osłabia istniejący, naturalny system reakcji immunologicznej. Popatrzmy na badania brytyjskiej agencji zdrowia: https:/dailyexpose.uk/2021/11/21/official-government-data-proves-the-fully-vaccinated-are-on-the-road-to-disaster-ade/
Wynika za nich, że po zaszczepieniu i wytworzeniu przeciwciał wystymulowanych szczepionką, po ich zaniknięciu organizm nie wraca do poprzedniego, przedszczepiennego stanu systemu odpornościowego. Sytuacja zaszczepionych pogarsza się więc, nawet w stosunku do osób niezaszczepionych. Dodatkowo, co logiczne – szczepienie osób, które już przeszły kowida jest przeciwskuteczne, bo nie tylko nic nie daje, ale osłabia organizm, który swoją reakcją już się obronił, zaś szczepienie osłabia tę nabytą odporność.
Wielu wskazuje na mechanizm ADE, https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/na-czym-polega-zjawisko-wzmocnienia-zaleznego-od-przeciwcial/ tzw. wzmocnienia zależnego czyli właśnie dość dawno odkryty wpływ szczepionki na pogarszanie się systemu immunologicznego. Oczywiście na tę tezę, na poziomie rzecz jasna internetowych demaskatorów, nie debaty naukowej, rzucono się z pazurami, https://fakehunter.pap.pl/raport/e88f2098-0bc5-4a30-a3e3-4b4c4f37d067 ale jak się poczyta „argumentację”, to wychodzi, że takiego mechanizmu nie ma, bo nie zauważono go w trakcie testów. Co więc zauważono w trakcie testów szczepionek? Że te, zamiast obiecanego (przetestowanego?) poziomu 99%, mają spadające po pół roku do zera? Tego testy nie ujawniły. Ale na pewno ujawniły, że nie wywołują on mechanizmu ADE. To wiemy na pewno? Znowu nie, bo nie, czy dla wierzących – jak Boga kocham?   
I w ten sposób „chytra” strategia ministra, mająca uzasadnić IV Falę, a właściwie kolejny poziom wciskania przymusu szczepień nie tylko spaliła na panewce, ale ujawniła bardzo niepokojące skutki działania szczepionek, które całą akcję stawiają pod poważnym znakiem zapytania. Wynika z tego, że zacznie przybywać – i już przybywa, choć jest to medialnie wypierane – zakażonych osób, które będą coraz ciężej chorowały, właśnie dlatego, że się zaszczepiły. Bo spadek zdolności odpornościowych organizmu nie będzie dotyczył tylko kowida. Będziemy mieli tak osłabione organizmy, że byle co, co kiedyś byśmy przed kowidem, a właściwie szczepionkami, przeszli bezobjawowo nie wiedząc o tym nawet, teraz nas położy na dobre.
Czekam tylko na badania korelacji osób zaszczepionych z falą zachorowań nie na kowida, ale na wszelkie choróbska, które kiedyś nie były problemem na skalę masową. Trzeba będzie raczej szukać ich za granicą, wśród krajów zaszczepionych po kokardę. Czy tam wzrośnie ogólny poziom zachorowań? Nie tylko na koronawirusa?
Jak to było? Najlepiej przebadana https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C85860%2Cprezes-pan-szczepionka-mrna-na-covid-19-produkt-czysty-swietnie-przebadany szczepionka w historii medycyny?
Jerzy Karwelis

Kategorie
zaraza

Dziennik Zarazy 10.12

"Wpis nr 637
zakażeń/zgonów
3.785.036/87.928
Niedawno popełniłem prześmiewczy wpis o nowej mutacji koronawirusa – omikronie. Że bez sensu, że znowu panika, że medialne chłopaki go grzeją jak poprzednie warianty. I że to będzie never ending kolejka, bo wirus mutuje jak każdy i pretekstów do paniki wywołanej następną wersją będzie w bród. Nawet nie zdziwiłem się, że od kiedy media nadęły omikronowy balonik, to akcje udziałowców Pfizera, w tym promującej go agencji informacyjnej, która jest jego współwłaścicielem, czyli Reutersa, podskoczyły o 10 miliardów dolarów z dnia nadzień, od kiedy ogłoszono nowego wariantowego celebrytę. Olałem temat jako nudny i oczywisty.
Nawet (chyba już jestem cyniczny albo znużony) nie chciało mi się bawić w ciuciubakę, że raz Pfizery mówiły, raz że za sto dni zrobią szczepionkę na tę wersję, żeby sprzedać trzeci, a właściwie czwarty strzał, a drugi raz, że wszystko w porządku, bo istniejące, czyli zakupione dawno, dawki działają i na tę mutację, którą przecież świat odkrył dwa tygodnie temu. A Pfizer właśnie przypadkiem przechodził obok z tragarzami niosącymi nowy wariant akurat pasującej szczepionki. Niech oni tam w końcu uzgodnią tę narrację, nie dla mnie, bo mi to egal, ale dla ludzi, którzy w to wierzą, bo się ci to się dopiero męczą.
Ale zaciekawiła mnie decyzja Norwegów. Ci uznali, na podstawie badań, w tym zeznań pierwszej odkrywczyni omikrona z RPA, że wirus szybko się przemieszcza, szczepionki na niego nie działają, a jako że ma w sumie lekki przebieg, to go… olewamy. I co ciekawsze – również w kontekście paszportowym. Bo Norwegia powiedziała rzecz logicznie prostą, która wysadziła całą akcję szczepionkową: skoro szczepionka nie powstrzymuje transmisji nowej mutacji, to segregacja sanitarna nie ma sensu. Wszyscy są równie narażeni. A to jest koniec zabawy w paszporty. Rzecz jasna tylko tam, gdzie logika jeszcze obowiązuje.  
Ale zacząłem od tego, ze zwracam honor omikronowi. Tak. Od kiedy słyszałem, że, a słyszałem to nawet przed słynną Deltą, wirusy ze swoimi mutacjami zajmują właściwą sobie niszę i tam się rozmnażają, to nabrałem optymizmu. Nawet potwierdzonego w wielu źródłach. No, bo nie ma nic dzisiaj lepszego niż wirus, który się szybko rozprzestrzenia, zdobywa, poszerza i utrzymuje swoją niszę i jednocześnie jest mało śmiertelny. No, bo wedle nauki „wypiera” inne mutacje i to te bardziej groźne.
W związku z tym wychodzi, że mamy swego rodzaju naturalną… szczepionkę na koronawirusa. Bo omikron zapobiega infekcjom innymi wariantami, nie jest śmiertelny, ale jednocześnie pobudza organizm do walki immunologicznej i produkowania przeciwciał. Bez konieczności zakłuwania się nieznanym co do skutków preparatem. W Holandii istnieje już podziemie, które zakaża się koronawirusem. Po to by mieć papiery ozdrowieńca i nie musieć się szczepić w drodze od „nowej normalności”. (Nota bene ciekawy przypadek holenderski: „Z 62 pasażerów lotów z Południowej Afryki do Amsterdamu, którzy mieli pozytywny wynik testu na koronawirusa, 90% było zaszczepionych. Wariant Omicron wykryto tylko u zaszczepionych. Było to 14 osób). Teraz wystarczy, że cię najdzie niegroźna mutacja o szybkim rozprzestrzenianiu się i jesteś uodporniony. Bez tych kolejnych „ostatnich prostych”. I jeśli się uda, tak jak prorokują liczni, to omikron wykończy koronawirusa w wersji hard. Bo to jest naturalna droga wirusów: stają się coraz szybciej transmitujące i coraz mniej śmiertelne. Szukają ścieżki przetrwania, czyli większej ilości szans do bytowania, kosztem zmniejszenia szkodliwości.
To byłby paradoks, że po tym wszystkim, po lockdownach, kwarantannach, szczepieniach, maseczkach, dezynfekcjach i dystansowaniu uratuje nas ten sam patogen, który wyzwoli w nas jedyną obronę przed wirusem jaką jest odporność zainfekowanego organizmu. On sam, a nie te wszystkie cuda, które sami sobie sprowadziliśmy na głowę, jak się okazuje po prawie dwóch latach – na własne życzenie i na własną zgubę.       
Jerzy Karwelis"

Kategorie
narzekania

narzekamy na świat

Słuchajcie, ja naprawdę szanuję i jestem pełen podziwu dla wszystkich ludzi, którzy mają jakiekolwiek umiejętności wykraczające poza naszą biedną, ślepą średnią… Ale… Tak bardzo uwielbiam, wszyscy moimi ziomkami są, co się tak chwalą, że jak trzeba to i pójdą dach kłaść na chatę…
I tym optymistycznym akcentem chciałbym rozpocząć dzisiejszy wpis, bo dawno już do was nie pisałem. Heh i już po dwóch zdaniach nie mam pojęcia co napisać dalej. Jak tak sobie czytam moje stare wypociny to i jakiś taki większy zapał był do tego wszystkiego, a i wpisy miały więcej błędów… Cóż to się dzieje? Może to przez Julitke, która ciągle na mnie wrzeszczy, że ja coś tam… Może i w depresję wpadam. Któż to wie? No cóż. Ciekawe kto mi zrefunduje xanax na wyleczenie mnie. Pewnie nikt i pewnie będę musiał sam z własnego budżetu wyłożyć na jakieś brednie. Hm, co ja chciałem? A, właśnie jeden dzień minął odkąd zacząłem pisać ten wpis i w sumie nie wymyśliłem niczego nowego. Trzeba przenieść pieniądze z wynagrodzeń do wynagrodzeń, czy tam z wynagrodzeń do wynagrodzeń i wtedy wszyscy będą szczęśliwi. Hehehue, wszyscy dostaną dodatki demotywujące a ja nie dostanę, więc bomba.
Słuchajcie, najbardziej znienawidzoną porą miesiąca w moim życiu jest zima. Ja nie wiem, jak ktoś może lubić zimno i śnieg. OK., za dzieciaka to jeszcze może było fajnie, jak się mieszkało na wsi i zrobili mi górkę, z której mogłem sobie na dupsku zjeżdżać przez bramę do sąsiada, taką jebitną… To to było zabawne. Brało się wór z sianem i jechało i wszyscy byli szczęśliwi, a teraz… Teraz co jest przyjemnego w upalnych, przepełnionych temperaturami poniżej zera dniach? Zimno w uszy, zimno w łapska… Żyć się nie daje. A jeszcze wstawać rano i do pracy jeździć codziennie przecież to człowieka szlag może jasny trafić i krew nagła zalać… W ogóle Longshoot na mnie wrzeszczy żebym następny rozdział jakichś bredni pisał… A on przecież leży napisany od 4 miesięcy… Tylko następnego nie rozpocząłem. Bo w sumie jakoś nie widzę dalszego sensu pisania czegokolwiek w moim życiu, tak wam w tajemnicy powiem. Tylko powiedzcie wszystkim, żeby nikt nie wiedział! 😀 BO jak wszyscy zamiast nikogo będą niewiedzieni, to kosmici zlecą na ziemię i z pewnością wszystkich skonsumują na śniadanie, bo na obiad nie wystarczy.
Ło ja pierdykam, trzeci dzień pisze ten wpis i nie wierzę, co się odpierdala na świecie. Czytam sobie takie o różne dzikie miejscówki w Internecie i problemy niestety w większości dziewczynek są przerażające. Wyjechała za granicę i się rzuca, że nikt po polsku nie mówi, a po Angielsku już tak… było się uczyć rozmawiać, a nie teraz w Internecie smęty wypisujesz, ze jesteś turystką drugiej kategorii, to tylko i wyłącznie Twoja wina. Angielski to nie Chiński, da się go nauczyć… O, albo urodziła dziecko i nikt się…. Nie no w sumie to jest akurat poważniejsze. Ale to normalka, znaczy jest to przykre i w ogóle, ale uchodzi za normalne, że jak facet wyrucha i zostawi, to jest bomba, ale jak dziewczę wraca do szkoły po urodzeniu dziecka to się zaraz na nie wszyscy rzucają. I uważam to za słabe, ale zawsze mnie powtarzali, że sam świata nie zwojuję. Nikt nie chce żadnych zmian, a jak się ktoś dopomina własnych praw to jest wyzywany od zidiociałych lewaków albo od pizd… Wczoraj na titrze widziałem wpis Jakiejś Staśko, czy jak ona się tam zwie, rozważała problem heightismu, czyli… Właśnie, chciała to sobie na Polski przetłumaczyć… I przynajmniej 200 ćwierknięć odpowiadających na Jej ćwierk to stek bluzgów i obelg. Co jest z ludźmi nie tak?
No, albo ktoś, kto nie może znieść tego, że sasiadka będzie miała dziecko, bo przecież zagłuszy spokój w bloku. Ludzie… Tu aż po prostu nawet przekleństw brakuje. Jak można być takim cholernym samolubnym kretynem, żeby widzieć problem, że sąsiadka będzie mieć dziecko? Ja jakbym się dowiedział, ze Kubosław będzie miał dziecko, Yyy… znaczy no, Kubosłąw to nie będzie miał dziecka, znaczy będzie miał, ale to nei będzie jego dziecko… Tzn… Hm, pewnie i jego dziecko będzie, ale nie w jego brzuchu będzie wrzeszczeć… No, to jak już Kubosław by urodził bachora to bym nawet dumien z niego był, że dobry człowiek z Niego i chce zaludnić trochu ten nasz parchawy kraj… Ale nie, bo przecież muuusii być ciiiiiiisa! Bo jakaś wypacykowana paniusia musi się wyspać…
Albo narzekanie, że robotnicy o siódmej rano już zaczynają pracę i gadanie, że przecież normalni ludzie o tej porze śpią. Nie, szanowna pani. Normalni ludzie o tej porze podnoszą leniwe, otyłe dupska z wyra i idą do pracy, do szkoły albo po prostu podnoszą dupska i idą szukać pracy, albo jak są starszymi ludźmi, to może i nie podnoszą dupsk… Ale przynajmniej nie zatruwają ludziom internetowego przegladactwa narzekaństwem, że normalni ludzie śpią o siódmej rano. Jakby nie te robole, jak to niektórzy ich nazywają, to dziś większość z nas nie miałaby gdzie mieszkać, bo jakby tak sobie każdy zaczynał prackę np. o dziesiątej, bo wypacykniętej pięknisi przeszkadza Hałasik pod oknem… To nic nigdy nie byłoby zrobione. Kupcie sobie kurła wygłuszające okna i drzwi, a najlepiej zamknijcie się w piwnicy i tam sobie śpijcie. Massssssakra!
A nie, bo przeca w piwnicy zimno. Heheue
Następna zaś wstydzi się pokazać z córką na plaży, bo córka nie jest wychudłą pięknisią. No ja jebię, to idź ją zabij najlepiej, będziesz miała święty spokój.
I jak ja mam się czepiać facetów! Przecież my nie mamy takich problemów! A wszyscy chco równego życia. Najpierw przestań ta narzekać, potem idźcie do kopalni, potem będzie równe życie.
Mam dość.

EltenLink