Siedze sobie właśnie na lekcji informatyk i wiem, że powinienem się czegoś uczyć ale po 1. Nie sądzę,
by w tej szkole nauzono mnie czegoś nowego, a po 2 to mi się ne hce itd. Ale znów się ze wszystkimi
pożarłem. Chyba jedynymi wmiarę normalnymi ludźmi z którymi rozmawiam z kym gadam to longshoot, violinist i hryniek
czyli Przedchwilny.
W piątek w ogóle wybieramy się w odwiedziny do jednego z nich na cały weekend.
Wiecie co wam powiem, tak notabene/ Nie radzę sobie ze wszystkim. Ostatnio coraz częściej się odsłaniam.
Staram się szystko utrzymać, ale zauważam, że coraz ciężej idzie mi udawanie, że wszystko jest git. Całe szczęście,
że violinist i hryniek znają mnie tak dobrze, jak ja siebie i nigdy nie będe musiał przy nich nic udawać. Longshoot
zresztą też. Taki o wpis o niczym, bo musiałem wam tu coś napisać.
Btw. błędy poprawione.