ROzważania na temat tego, czy nasze Społeczeństwo jest lepsze, niż z okresu międzywojennego czy nie jest
pozostawię sobie włąśnie na ten wpis.
Przeczytałem do tej pry tylko jedna publikację z okresu 20, 30 i okresu wojny, a także okresu powojennego,
pisarza Polaka… Czy raczej nie pisarza. Pilota z 307 Dywizjonu Nocnych Myśliwców Lwowskich Puchaczy.
Kulturka, Zachowanie, chęć do nauki… Gdzie się to podziało?
Pisał o uroczych dziewczętach, … W wolnym mieście Gdańsku… Chciałęm rzec Wagarowiczkach, ale były
to wczasowiczki oczywiście. Nigdzie tam nie było bezpodstawnego ruchania wszystkiego, co się rusza.
Nie zależało im tylko na tym, jak to jest teraz, żeby jak ta pieprzona komercha… Zamoczyc tylko i zapomnieć…
Społeczeństwo było zupełnie inne.
Byliśmy ambitniejszymi ludźmi. Sami szukaliśmy rozwiązań problemów. Studiowaliśmy, a nawet gdy skończyliśmy
studia to nadal pobieraliśmy naukę, bo chcieliśmy pracować w konkretnym zawodzie. A jak nie szukaliśmy
pracy w konkretnym zawodzie, to potrzebowaliśmy wykształcić się w celu takim, by pobierać wynagrodzenie
za pracę, by się utrzymać jakkolwiek godnie w tym kraju naszym, w którym przecież kryzys był.
Kryzys kryzysem, ale tam nigdzie tego nie było podkreślone, że było jakoś źle. Wyjeżdżał sobie na wakacje…
I nie było może jakiegoś przepychu. Żyło się godnie pomimo tego, że był kryzys… O którym już wspomniałem
wyżej. Ale… Nie było przepychu, ale i kultura osobista była zupełnie inna. Ludzie nie byli tacy chciwi
i podejście do ludzi inne zupełnie było. Życzliwi dla siebie byliśmy.
Jak to teraz wygląda? Czepiamy się siebie, że np siedzimy i gramy w nocy. Ale gramy, bo co? BO jesteśmy
znudzeni otaczającym nad wszechświatem. Nie potrafimy znaleźć dla siebie żadnego pasjonującego zajęcia.
Bo internet zrobił z naszch móżgów gówno, bo tylko tyle jestem powiedzieć w tym momencie. Patrzę na nasze
społeczeństwo i odczuwam tęsknotę za czyś, co nie istnieje. Za czymś, czego nie ma. Czymś, co przeminęło
bezpowrotnie. Przepych nas rozniesie, moi drodzy państwo. Rozniesie nas. Zabije nas dobrobyt.
Wygraliśmy wojnę. A jak zachowywali się Angole?
"Któregoś dnia byliśmy świadkami następującego incydentu: siedzieliśmy sobie w kilku w przytulnej kawiarence w Lubece. Takich „gemütlich” lokali wyrosło nagle jak grzybów po deszczu. I popijaliśmy kawę, a może piwo…? Przy sąsiednim stoliku siedziało towarzystwo Anglików: przystojny, siwy pułkownik artylerii i dwie panie. Rozmawiali cicho, doskonałe maniery, damy w modnych kapeluszach. Podszedł do nich kelner z rachunkiem. Oczywiście Niemiec. Pułkownik zapłacił, a potem – już wstając – sięgnął do kieszeni, wyciągnął napoczętą paczkę Playersów i zaczął się nią ostentacyjnie bawić podrzucając na dłoni, równocześnie przenikliwie patrzył w oczy kelnerowi zastygłemu w półukłonie… Ten zaś wlepił pożądliwy wzrok w papierosy, jakby jego życie od nich zależało. Zapadła cisza, przerwano rozmowy – wszyscy patrzyli, co będzie dalej… I wtedy ten „angielski dżentelmen” cisnął paczką pod stolik: „A to jest twój napiwek”. Osłupiałem. I co powiecie? Kelner szczupakiem rzucił się pod stół, chciwie złapał „napiwek”, zerwał się na nogi i uniżenie dziękował! Wart zwycięzca pokonanego…"
Dokłądnie. Wart zwycięzca pkonanego. No to co to kurwa ma być… Ludzie! To, że wygraliście…
Zresztą, po co ja to piszę w ogóle. I tak mnie nie zrozumiecie.
Inne czasy były. Ale one nie wrócą i żegnam was, bo zaraz niechcąco pociagnę dalej ten wpis i jeszcze
okaże się on interesujący.
Dobranoc, głupie społeczeństwo.
Miesiąc: luty 2018
Witajcie tego słonecznego dnia.
Dzisiejsze Systemy operacyjne będą nieco inne, gdyż muszę sobie naprawić mojego systema Linuxowego.
Otóż dzieją się dziwne jazdy, ze coś strasznie żre mi procesor. Poza tym, zę Nautilus i gnome-shell ciągle wali segmentation fault… TO jest już mniejsza z tym. Musze sobie naprawić ten system. bo to jest niedopuszczalne, żębym w szkole pracował na Windowsie.
Idę czytać logi.
Po przeczytaniu logów, 3 minuty później…
No nie! Taka banalna przyczyna! Kto go w ogóle uruchomił?
Ja nie odpalałem dropbox@zywek.service
A może on był odpalony zawsze… Ładował sobie masę plików i się później krzaczył… I tak na okrągło…
No, czyli chyba wychodziłoby na to, że wszystko wreszcie działa. Zatrzymałem dropbox@zywek.service, wentylatory ucichły momentalnie.
Kultura pracy… Responsywność też się podniosła, chyba do poprzedniego stanu. Czyli wracamy na Linuxa już na zawsze.
Ale cos mieli dyskiem… Uszkodziłęm sobie chyba kopię zapasową. Another instance is using this backup's directory… Hmm, to chyba wtedy, ajk odinstalowywałem fbdev i wylogowywałem system podczas pracy dejadupa.
Zaraz spróbuję to naprawić.
Another instance… Another instance… Another instance… Ciekawe, co teraz z tym zrobić.
Dobra, wszystko działa.
Jak widzicie, czasem mam lekcje administrowania, na które nie narzekam. Dostałem plusa nawet. Bo umiem sobie sam Linuxa naprawić… Ludzie, opcuję z tym systemem już tyle długich lat… Na moim komputerze on jest od 29 grudnia 2015 roku… Jeszcze wcześniej był na… ALbo nie… 2016, czy 2015… BO już nie pamiętam teraz…
Dobra, temat lekcji: Procedury naprawy błędów dysków…
Mialęm znaleźć programy, umożliwiające analize / naprawðe uszkodzonych dysków twardych…
MHDD jest ciekawą alternatywną alternatywą, ale zapewne nie ma to zadnej dostępności dla osób niewidomych xD
Dobra, kończę ten wpis. Czas choć na chwilę zająć się pielęgnacją mego ulubionego systemu operacyjnego Linux, nie Windows!
Święty walenty… Patron Przeklętych
Witajcie moi drodzy bardzo serdecznie.
Pisząc ten wpis, czy raczej rozpoczynając go pisać witam was ze stacji Białystok … Głównej stacji Białystok.
Kto kiedykolwiek jechał z Białego do Gdyni wie, że jeszcze jedna stacja jest, przynajmniej. Wiec witam
z Białegostoku Głównego, choć wcale ten dworzec się tak nie nazywa.
Rozważania nt. miłości… Nie mam zamiaru wam tu truć, że jestem poszkodowany. Dziś mam zamiar zastanowić
się nad tym, gdzie doszła ludzkość przez te ostatnie lata, jeśli chodzi o miłość bezwarunkową, uniwersalną
i taką, która jest warta pielęgnowania. A no nigdzie, moi drodzy, nigdzie. Nie będę tu pisał o tym, że
np. w średniowieczu rodzice często oddawali swe młodziutkie córki starszym, zamożnym panom… Bo to nie
jest wpis temu poświęcony. Uważam jednak, że w XXI w. jest gorzej, miast być lepiej. Spójrzmy na wiek
XX. Możliwe, że były takie ewenementy, typu "Mamo zakochałam się… Ale jestem w ciąży". Cóż. Nawet i
czternastolatka jest w stanie zajść w ciąże. Tylko czy to jest dla niej dobre. Czy ona potrafi powiedzieć
w tak młodym wieku, że kocha ojca swego dziecka? Uwazżam, że nie bardzo. Sam w tamtym wieku można powiedzieć,
że się zauroczyłem. Tylko, że u mnie to było coś grubszego, bo trwa to można powiedzieć, że do dziś. Nie
wiem, czy przeszło to w jakąś miłość… Choć kolega @hryniek mówi, że z mojego traktowania tamtej osoby,
przynajmniej do niedawna traktowania wychodzi, że tak to było Teraz mogę powiedzieć, że powoli kończy
się to, co było dla niej dobre. No dobra, ale powróćmy do tematu. Czternastoletnia matka młodego synka…
Czy tam córeczki. Co powie swemu dziecku, gdy już zostanie samotną, dwudziestosześcio letnią matką…
Że co? Że poszła się zabawić ze swoim chłopakiem, i to nie legalnie! Zresztą, czy będzie musiała mówić
cokolwiek? Pomyślicie sobie zapewne, że przecież t dziecko jest zbyt młode, żeby zrozumieć cokolwiek
otóż nie. W XXI w. Dzieci same szukają rozwiązań sytuacji, jeśli chodzi o relacje seksualne swoich
rodziców, czy kolegów. Skąd wiem? Obserwuję środowisko, w którym się poruszam. Czytam różne pisma… Czasem,
choć ostatnio coraz mniej. To, co się dzieje w świecie młodzieżowym przytłacza mnie totalnie. szesnastoletnia
dziewczyna, której nie znam… Nie jest to ważne, czy ją znam czy nie. Zrobiła sobie dzieciaka ze swoim
chłopakiem tylko dlatego, że się naćpała. Kim trzeba być, żeby zachować się tak nieodpowiedzialnie?
Powiecie zapewne, że jest to winą wychowania… Jaka matka, taka córka… Nieprawda! ZNaczy, może trochę
prawdy w tym jest. Ale być tak nie musi. Ja np nie chcę być taki, jak mój ojciec. Nie chcę bić dziewczyny,
z którą może kiedyś będę miał dziecko. Nie dopuszczę do tego, by w kilka dni po porodzie robiła coś tak
ciężkiego, żeby dostała krwotoku… Nie, moi drodzy. Nie jestem brutalem. Rodzice często nie mają lub
nie chcą mieć wystarczającego wpływu na swoje dzieci, by ustrzec ich przed tym, co robią źle. Uważają,
że są już na tyle dorosłe, że powinny same zająć się tym wszystkim, co chcą robić. Same powinny dowiadywać
się o tym, że seks w pewnych okolicznościach może skończyć się tak, a nie inaczej. Zresztą w naszym kraju
zawsze było tak, żę tematy seksualne pomiędzy rodzicami a ich dziećmi były tematem tabu. Stąd się właśnie
biorą te dziewczęta, które przecież myślą, że jak się uprawia seks pierwszy raz, to na pewno się nie zajdzie.
Nie ma to na to żadnego wpływu, moi drodzy.
Powracając do tematu Miłości. Czternastoletnia dziewczyna nie wydaje mi się, by była wystarczająco dojrzała,
by odczuwać coś takiego, czym jest miłość. Poświęcenie, jakie wynika z tego jest ogromne. Trzeba akceptować
tę osobę taką, jaka jest. Dawać jej to, co tylko jesteśmy w stanie jej dać, jednocześnie nie
biorąc, możemy nie hcieć od niej nic więcej. Ja tak miałem, moi drodzy. Dziewczyna ta może się zauroczyć.
Ktoś może jej się podobać. Może sobie fantazjować o tym, co by najchętniej robiła z tym hłopakiem, którego
zdaje jej się, że tak mocno kocha i on ją też.
Szesnastoletna dziewczyna… Tu jest już trochę co innego. W tym wieku… Dojrzałość emocjonalna, czy
jak tam sobie chcecie rozumować to, co napisałem powinna, czy raczej może być na tyle rozwinięta, by być w stanie choć
w minimalnym stopniu odczuwać to, co się nazywa miłością.
Oczywiście wiadomo, że to, co ona czuje w wieku tych szesnastu lat może za kilka lat się okazać zupełnie
czymś
innym. Może w wieku tych szesnastu lat twierdzić, że zostanie z nim do końca życia… A po dwóch latach,
np przy dobrych wiatrah, mogą się rozstać. Albo może po prostu wmawiać wszystkim chłopakom, z którymi się spotykała,
że ich kocha itd. Zabawiać się zwyczajnie. Może przecież twierdzić, że jest młoda i nikt nie może jej mówić,
jak ma żyć, bo ona chce się zabawić.
Miłość to coś dobrego, ale to równięż przekleństwo. Jeśli kogoś kochamy i jesteśmy tego apsolutnie pewni,
to kochamy do końca. Ze wszystkimi wadami i zaletami. Nie staramy się go na siłę zmieniać, ale sugerujemy
mu, że może zmienić to, co nas najbardziej razi w jego zachowaniu, sposobie życia itd.
Więc jest tak, jak mówiłem. w XX w. nie było takich miejsc, gdzie dziewczęta mogły bezkarnie się zabawiać.
Oczywiście nie mówię o ogóle, bo pewnie były takie możliwości. Wtedy jednak kładło się nacisk na zupełnie
inne sprawy. Było trzeba starać się, by w domach było jak najlepiej. Dziewczęta wychowywao się w zupełnie
inny sposób. One same zresztą nie chciały przynieść hańby własnej rodzinie. Myślicie, że sieć plotkarska
sąsiadów nie wywęszyła by czegoś, że "oo, ta córka tych Kowalskich wychodzi w nocy z jakimś typkiem spod
latarni…" Moi drodzy, wtedy równie łatwo było o takie rzeczy, jak teraz. Może nawet łatwiej. Sąsiedzi
znacznie bardziej interesowali się życiem swoich sąsiadów, niż swoim własnym. Dlatego twerdzę, że w tamtych
latach było znacznie mniej nastoletnich ciąż.
I to by chyba było w sumie na tyle z tego mojego dzisiejszego wpisu. Życzę wam miłego wieczoru.
Witajcie moi drodzy bardzo serdecznie.
Dzisiejszym wpisem chciałbym wam zakomunikować to, co mniedrażni.
Wielu z was, moich drogich czytelnkó i ważnych dla mnie również tak samo, jak czytelnicy czytelniczek
powie mi, że znó narzekam. ALe tym razem mam na co.
Przed momentem w naszym domu wysiadł prąd. MOja babcia zadzwoniła po Braciaka, który niestety ni wiedział
co zrobić, gdyż elektrykiem to on nie jest.
Potem zadzwoniliśmy, czy raczej poszliśmy po elektryka, który opiekuję się naszym blokowiskiem. Elektryk
przyszedł i poszedł. Przyniósł bezpieczniki, podmienił je i prąd bangla.
Narzekanie mojej babci na sprawiedliwość świata, uciszanie psa sąsiadów, użalanie się nad sobą to jjest
nici w porównaniu do tego, że nawet nie raczyła podziękować za fatygę memu bratu.
Nie rozumem. Braciak fatygował się, jechał, wchodził po ogromnych scodach, żęby spróbować pomóc tak bardzo,
jak tylko potrafi… I nawet dziękuję na dobranoc nie usłyszał.
Witajcie.
Dzisiejszego dnia mam Administrowanie… Windowsem operacyjnym…
Żeby uruchomić aplikację z uprawnieniami administratorskimi musimy wejsć w ten komputer i na nim właściwości, następnie dodaj lokalizacje sieciową…
Ale po co to jest… Po co ja mam się podpinać do zasobów sieciowych żeby uruchomic aplikację z uprawnieniami administratorskimi…
Wystarczy tylko kliknąć prawy i wybrać uruchom jako administrator no… Po co mapować dyski sieciowe.
Ludzie, trzymajcie mnie.
OOO, drugi temat. Zarządzanie priorytetami procesów.
INteresujące jest to wszystko…
Witajcie bardzo nieserdecznie.
Witam was bo dawno nic do was nie pisałem, więc postanowiłem odezwać się znów dzisiaj na lekcji Systemu Operacyjnego.
Rozmawiamy sobie dzisiaj o rejestrze, czyli najmniej potrzebnym badziewiu systemu Windows.
A ja wam powiem, że się wycfaniłem.
Nie mam uruchomionego Windowsa, więc nie sprawdzę sobie, co się znajduje w tym rejestrze. Nie potrzebuję rejestru. Nie będe go… Zdarzało mi się edytować rejestr w 2012 roku gdy byłem 13 letnim lamerem informatycznym i informatyczną amebą, umiącą jedynie pisać skrypty w php do czatów gg… Ahh, stare dobre czasy. Teraz jednak uważam, że /etc/ albo /usr/local/etc albo ine miejsce jest najlepszym pojemnikiem do trzymania wartości konfiguracyjnych, a nie hklm current user czy tak hkey classes root, bla, bla, bla…
Nie interesuje mnie to. DOstałem teraz za zadanie poszukać w internecie główne klucze rejestru, za co są odpowiedzialne. ktoś wie, co za co odpowiada? BO ja nie. xD oczywiście żartowałem.
Niewazne.
Pisze sobie właśnie na forum Linuxowym na DP o oszcczędzaniu energii w Archu. Komuś Fedora żre mniej, niż Windows, 50%.
Mi Linux na baterii chodzi 3 razy krócej niż Windows.
Żre między 7 a 17W. Ludzie, pomocy.