Witajcie moi drodzy bardzo serdecznie.
Pisząc ten wpis, czy raczej rozpoczynając go pisać witam was ze stacji Białystok … Głównej stacji Białystok.
Kto kiedykolwiek jechał z Białego do Gdyni wie, że jeszcze jedna stacja jest, przynajmniej. Wiec witam
z Białegostoku Głównego, choć wcale ten dworzec się tak nie nazywa.
Rozważania nt. miłości… Nie mam zamiaru wam tu truć, że jestem poszkodowany. Dziś mam zamiar zastanowić
się nad tym, gdzie doszła ludzkość przez te ostatnie lata, jeśli chodzi o miłość bezwarunkową, uniwersalną
i taką, która jest warta pielęgnowania. A no nigdzie, moi drodzy, nigdzie. Nie będę tu pisał o tym, że
np. w średniowieczu rodzice często oddawali swe młodziutkie córki starszym, zamożnym panom… Bo to nie
jest wpis temu poświęcony. Uważam jednak, że w XXI w. jest gorzej, miast być lepiej. Spójrzmy na wiek
XX. Możliwe, że były takie ewenementy, typu "Mamo zakochałam się… Ale jestem w ciąży". Cóż. Nawet i
czternastolatka jest w stanie zajść w ciąże. Tylko czy to jest dla niej dobre. Czy ona potrafi powiedzieć
w tak młodym wieku, że kocha ojca swego dziecka? Uwazżam, że nie bardzo. Sam w tamtym wieku można powiedzieć,
że się zauroczyłem. Tylko, że u mnie to było coś grubszego, bo trwa to można powiedzieć, że do dziś. Nie
wiem, czy przeszło to w jakąś miłość… Choć kolega @hryniek mówi, że z mojego traktowania tamtej osoby,
przynajmniej do niedawna traktowania wychodzi, że tak to było Teraz mogę powiedzieć, że powoli kończy
się to, co było dla niej dobre. No dobra, ale powróćmy do tematu. Czternastoletnia matka młodego synka…
Czy tam córeczki. Co powie swemu dziecku, gdy już zostanie samotną, dwudziestosześcio letnią matką…
Że co? Że poszła się zabawić ze swoim chłopakiem, i to nie legalnie! Zresztą, czy będzie musiała mówić
cokolwiek? Pomyślicie sobie zapewne, że przecież t dziecko jest zbyt młode, żeby zrozumieć cokolwiek
otóż nie. W XXI w. Dzieci same szukają rozwiązań sytuacji, jeśli chodzi o relacje seksualne swoich
rodziców, czy kolegów. Skąd wiem? Obserwuję środowisko, w którym się poruszam. Czytam różne pisma… Czasem,
choć ostatnio coraz mniej. To, co się dzieje w świecie młodzieżowym przytłacza mnie totalnie. szesnastoletnia
dziewczyna, której nie znam… Nie jest to ważne, czy ją znam czy nie. Zrobiła sobie dzieciaka ze swoim
chłopakiem tylko dlatego, że się naćpała. Kim trzeba być, żeby zachować się tak nieodpowiedzialnie?
Powiecie zapewne, że jest to winą wychowania… Jaka matka, taka córka… Nieprawda! ZNaczy, może trochę
prawdy w tym jest. Ale być tak nie musi. Ja np nie chcę być taki, jak mój ojciec. Nie chcę bić dziewczyny,
z którą może kiedyś będę miał dziecko. Nie dopuszczę do tego, by w kilka dni po porodzie robiła coś tak
ciężkiego, żeby dostała krwotoku… Nie, moi drodzy. Nie jestem brutalem. Rodzice często nie mają lub
nie chcą mieć wystarczającego wpływu na swoje dzieci, by ustrzec ich przed tym, co robią źle. Uważają,
że są już na tyle dorosłe, że powinny same zająć się tym wszystkim, co chcą robić. Same powinny dowiadywać
się o tym, że seks w pewnych okolicznościach może skończyć się tak, a nie inaczej. Zresztą w naszym kraju
zawsze było tak, żę tematy seksualne pomiędzy rodzicami a ich dziećmi były tematem tabu. Stąd się właśnie
biorą te dziewczęta, które przecież myślą, że jak się uprawia seks pierwszy raz, to na pewno się nie zajdzie.
Nie ma to na to żadnego wpływu, moi drodzy.
Powracając do tematu Miłości. Czternastoletnia dziewczyna nie wydaje mi się, by była wystarczająco dojrzała,
by odczuwać coś takiego, czym jest miłość. Poświęcenie, jakie wynika z tego jest ogromne. Trzeba akceptować
tę osobę taką, jaka jest. Dawać jej to, co tylko jesteśmy w stanie jej dać, jednocześnie nie
biorąc, możemy nie hcieć od niej nic więcej. Ja tak miałem, moi drodzy. Dziewczyna ta może się zauroczyć.
Ktoś może jej się podobać. Może sobie fantazjować o tym, co by najchętniej robiła z tym hłopakiem, którego
zdaje jej się, że tak mocno kocha i on ją też.
Szesnastoletna dziewczyna… Tu jest już trochę co innego. W tym wieku… Dojrzałość emocjonalna, czy
jak tam sobie chcecie rozumować to, co napisałem powinna, czy raczej może być na tyle rozwinięta, by być w stanie choć
w minimalnym stopniu odczuwać to, co się nazywa miłością.
Oczywiście wiadomo, że to, co ona czuje w wieku tych szesnastu lat może za kilka lat się okazać zupełnie
czymś
innym. Może w wieku tych szesnastu lat twierdzić, że zostanie z nim do końca życia… A po dwóch latach,
np przy dobrych wiatrah, mogą się rozstać. Albo może po prostu wmawiać wszystkim chłopakom, z którymi się spotykała,
że ich kocha itd. Zabawiać się zwyczajnie. Może przecież twierdzić, że jest młoda i nikt nie może jej mówić,
jak ma żyć, bo ona chce się zabawić.
Miłość to coś dobrego, ale to równięż przekleństwo. Jeśli kogoś kochamy i jesteśmy tego apsolutnie pewni,
to kochamy do końca. Ze wszystkimi wadami i zaletami. Nie staramy się go na siłę zmieniać, ale sugerujemy
mu, że może zmienić to, co nas najbardziej razi w jego zachowaniu, sposobie życia itd.
Więc jest tak, jak mówiłem. w XX w. nie było takich miejsc, gdzie dziewczęta mogły bezkarnie się zabawiać.
Oczywiście nie mówię o ogóle, bo pewnie były takie możliwości. Wtedy jednak kładło się nacisk na zupełnie
inne sprawy. Było trzeba starać się, by w domach było jak najlepiej. Dziewczęta wychowywao się w zupełnie
inny sposób. One same zresztą nie chciały przynieść hańby własnej rodzinie. Myślicie, że sieć plotkarska
sąsiadów nie wywęszyła by czegoś, że "oo, ta córka tych Kowalskich wychodzi w nocy z jakimś typkiem spod
latarni…" Moi drodzy, wtedy równie łatwo było o takie rzeczy, jak teraz. Może nawet łatwiej. Sąsiedzi
znacznie bardziej interesowali się życiem swoich sąsiadów, niż swoim własnym. Dlatego twerdzę, że w tamtych
latach było znacznie mniej nastoletnich ciąż.
I to by chyba było w sumie na tyle z tego mojego dzisiejszego wpisu. Życzę wam miłego wieczoru.
Kategorie
Święty walenty… Patron Przeklętych
Witajcie moi drodzy bardzo serdecznie.
Pisząc ten wpis, czy raczej rozpoczynając go pisać witam was ze stacji Białystok … Głównej stacji Białystok.
Kto kiedykolwiek jechał z Białego do Gdyni wie, że jeszcze jedna stacja jest, przynajmniej. Wiec witam
z Białegostoku Głównego, choć wcale ten dworzec się tak nie nazywa.
Rozważania nt. miłości… Nie mam zamiaru wam tu truć, że jestem poszkodowany. Dziś mam zamiar zastanowić
2 odpowiedzi na “Święty walenty… Patron Przeklętych”
Ciekawe wnioski.
Interesujący wpis.