Święta to okres, w którym możemy się wyciszyć, odetchnąć chwilę od codziennego zgiełku, nieustannego pośpiechu, wiecznego pędu za lepszym jutrem. To okres, w którym możemy spotkać się z tymi, których dawno nie widzieliśmy, porozmawiać, pocieszyć obecnością członków rodziny. Oczywiście, nie byłoby świąt bez jedzenia! Tych tradycyjnych, dwunastu potraw, bez których nie istnieje prawdziwy, wigilijny stół… Ciekawe, w ilu domach na stołach rzeczywiście te 12 potraw jest.
Święta to również czas, w którym możemy się wyciszyć… (o tym chyba było wyżej…) skupić się na naszym wnętrzu, trochę sobie poukładać w głowach, przeanalizować, czy obrany przez nas kierunek jest tym, w którym zawsze chcieliśmy iść, oraz czy nasze cele, które chcemy osiągnąć na pewno są tymi, które rzeczywiście chcemy osiągnąć, a jeśli sami nie jesteśmy w stanie przeanalizować samych siebie, możemy oczywiście się pomodlić. To oczywiście nie znaczy, że modlić się mamy tylko w święta. Na dobry dzień, gdy wstajemy rano, po każdym naszym sukcesie i porażce oraz na dobrą noc, by nam się lepiej spało.
Na dobry dzień, by podziękować za dobrą noc, za spokojny sen, że mogliśmy się obudzić,
Za ten sukces, bo przecież udało nam się! Własną ciężką pracą, ale i dzięki Bogu, który poprowadził nas tą drogą, która doprowadziła nas do tego sukcesu,
Na dobrą noc, byśmy spokojnie spali, by jutro znów był dzień i mogli za to Mu podziękować…
Możemy również porozmawiać z bliskimi. Może Oni nam pomogą? Jeśli oczywiście znajdą na to czas. Oczywiście powinni, bo święta są bardziej dla nas, niż kogoś tam na górze… To my mamy pamiętać, by spotkać się razem, podzielić opłatkiem i życzyć sobie jak najlepiej. To my mamy być dla siebie życzliwi. Nie życzyć sobie jak najlepiej, a 3 dni później, gdy już ten okres radości i świątecznych uniesień się skończy, ponownie pluć sobie pod nogi. To my mamy życzyć sobie dobrze, faktycznie w to wierząc, a nie 3 dni później życzyć pozostałym członkom naszej rodziny, że najlepiej będzie, jak szybko zdechną. Świat wystarczająco przepełniony jest hipokryzją, nienawiścią i zazdrością. Nie potrzeba nam czegoś takiego w te dni, gdy mamy świętować urodziny małego Jezuska.
Xx
Tak się zastanawiam, kto czytając pierwszą część tego wpisu miał nadzieję, a wręcz przeświadczenie, że to jest już ten moment, kiedy
a. Należy mnie odesłać do psychiatryka
b. Wreszcie coś się w moim życiu zmieniło, zostałem natchniony, postanowiłem się nawrócić i dzięki temu jestem szczęśliwszy.
Nie sądzę, znaczy na pewno się nie nawróciłem, A to, czy się mnie powinno zamknąć na oddziale zamkniętym to już inna sprawa. To pozostawimy psychiatrze, do którego się nie wybieram w najbliższym czasie.
A skąd ten wpis?
Tak słyszałem, że święta powinny zawierać wszystkie te elementy. Tzn. powinniśmy spędzić czas z rodziną, najlepiej życzyć sobie jak najlepiej, nie być fałszywi i coś tam.
Się zastanawiam, czy są jeszcze takie miejsca, gdzie faktycznie ludzie odkładają na bok te doczesne sprawy, cieszą się obecnością bliskich (Jakich bliskich! Widzisz kogoś raz na rok!) sami chętnie z nimi rozmawiają, ale nie tylko o polityce, o tym, kiedy ślub i kiedy wreszcie zostanę babcią/dziadkiem/wujkiem/… Gdzie ludzie nie wściekają się na siebie nawzajem, Nie obrażają siebie, że „Ten to przylazł i nawet sałatki nie zrobił”. Albo „Ta lafirynda to lepiej niech mi się na oczy nie pokazuje, ladacznica jedna”. Gdzie ludzie, z racji tego, że na co dzień ktoś im nie życzy dobrze umieją szczerze powiedzieć tej drugiej osobie, „Obyś miał jak najlepiej” I potem na nią nie napluć po świętach, bo przecież skoro ja mam źle to i wszyscy muszą.
I tym optymistycznym, życzę wam, by te święta, co to jeszcze są, były dla was wystarczająco odprężające, dające energii na następne dni zmagań z codziennością… Byście byli zdrowi, cieszyli się miłością bliskich i czymś tam jeszcze. No chyba, że to nie te życzenia, to… to…
To w takim razie przepraszam 😛
Do następnego kiedyś tam.
Kategorie