Autor: żywek
Nowi ludzie
W życiu człowieka nie może być tak, że jest sam. Zawsze, nawet w najmniej oczekiwanych momentach pojawiają się osoby, które coś zmieniają nawet, jeśli tego nie chcą. Człowiek jest taką istotą, że po prostu sam dostosuje się do towarzystwa, w któ©ym przebywa na codzień… Są jednak ludzie dobrzy i źli. I nie mówię tu tylko o takich typach, którzy wykorzystują innych do swoich potrzeb… I wcale nie chcę dzielić wszystko na czarne i białe, bo jak dobrze wiemy, nie zawsze tak to można posegregować. Raczej chyba rzadziej niż częściej…
I nawet jeśli niektóre osoby chcą uchronić innych przed zadawaniem się z typami spod ciemnej gwiazdy… Nie, nie psiej gwiazdy… Zostawmy Syriusza w spokoju. To oni nie chcą nigdy nikogo słuchać, aż będzie za późno. I potem wpadną w cos, nad cyzm nie będą mieli żadnej kontroli.
Czy to możecie nazwać białym? Możecie to nazwać dobrym?
Wiadoma sprawa, że każdy robi tak, jak chce, bo przecież każdy jest wolnym człowiekiem. Ale wolność, a wpadanie w skrajności tylko po to, by coś komuś udowodnić nie jest obiawem inteligencji, lecz skrajnej głupoty pomieszanej z debilizmem.
Możecie mnie za to zjechać.
Może ja za dużo wymagam od życia. ALe boli mnie dusza jak widzę, co robią różne osoby ze swoim życiem.
No i oczywiście dopada mnie wkurwienie, bo potem i tak okazuje się, że miałem racje.
Dobranoc.
gramy w fsx #3. Piękne podejście
gramy w fsx #2. Opanować nieopanowane
gramy w fsx #1. Nie umiem latać
Witajcie.
Zainspirowany wczorajszym wpisem Hrynka, postanowiłem dziś również przelecieć się i wam to udostępnić.
Postaram się wykonać krótki lot Cessną c208b z Warszawy, EPWA do łodzi, EPLL.
Nagranie powinno pojawić się za niedługi czas, gdyż właśnie będę je przygotowywał.
Dworcowo – tramwaj
HP i PD, rozdział 1 fragment
Chris siedział samotnie w swoim pokoju na Grimmauld Place i rozmyślał o tym, co się ostatnio wydarzy. Rozmyślał o tym, że nawet Ci, których uważał za przyjaciół do końca mogą zdradzić dla pozyskania władzy, lub zgłupieć. Nie wiedział, co kierowało Kate. Chciał również, by Ann wreszcie wróciła, bo tylko ona mogła uspokoić teraz Michaela i doprowadzić do tego, że choć raz chłopak zejdzie na dół i zje śniadanie z e wszystkimi. Próbował kilkakrotnie namówić Michaela do tego, by zszedł do nich, jednak ten nie dawał się przekonać. Siedział sam w swoim pokoju i czytał listy, które przez te wszystkie lata napisał do dziewczyny. Oglądał wspólne zdjęcia i wspominał, a także medytował. Próbował znaleźć rozwiązanie, tak przynajmniej im to tłumaczył. Robił podróże astralne, jednak Chris i Herbert wiedzieli, że do niczego nie doszedł. Nie musiał im tego mówić. Znali go wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że wcale mu teraz łatwo nie jest i szybko o niej nie zapomni. Nikt z nich przecież o niej szybko nie zapomni. Spędziła z nimi wiele lat i przeżyła wiele wspomnień, tych mniej ważnych i ważnych. Chris siedział i myślał. Drugi tydzień Michael nie schodzi na dół i Chrisa powoli zaczęło to denerwować. Musiał coś z tym zrobić, jednak nie wiedział co. Postanowił jednak porozmawiać o tym z Syriuszem i Jamesem. Zszedł na dół i odnalazł starszych mężczyzn siedzących w jadalni. Podszedł do nich i zaczął rozmowę.
***
Śmierć. Dla Michaela była ona wybawieniem. Nie mógł sobie jednak pozwolić, by teraz odejść. Wiedział, że musiał wypełnić swoją misję i podjął decyzję o jej wypełnieniu. Teraz jednak siedział samotnie w swoim pokoju i myślał, co ma teraz zrobić. Jedna z najważniejszych dla niego osób straciła życie przez jego przyjaciela. Michael wiedział, że Chris chciał dla niego jak najlepiej. Nie wiedział jednak, że Chris posunie się do czegoś takiego. Ciągle miał nadzieję, że to tylko kolejny głupi żart. Miał nadzieję, że gdy wrócą do Hogwartu, Kate podbiegnie do niego, jak gdyby nigdy nic, uwiesi mu się na szyi spyta, jak minęły mu wakacje, albo, że zaprosi ją jeszcze następnego dnia, i że przyjedzie tu właśnie dla niego… Rozmyślania Michaela przerwał ktoś łomoczący do drzwi pokoju.
– Otwarte! – warknął Michael.
Drzwi pokoju otworzyły się z wielkim łomotem i do środka wtoczyli się Chris, Herbert, Syriusz oraz James.
– Przyszliśmy ci zakomunikować – odezwał się Syriusz – że mamy dość tego, że ciągle siedzisz w tym pokoju i nawet się stąd nie ruszysz.
– Postanowiliśmy – wtrącił się James – że wszyscy pojedziemy na jakąś fajną wycieczkę. To znaczy… Wy pojedziecie. My zostajemy w domu
– Było trzeba tego nie mówić – zaprotestował Syriusz. – Teraz znów będzie próbował znaleźć jakąś wymówkę, żeby nigdzie się stąd nie ruszyć.
– Ale ja nigdzie nie jadę – odezwał się Michael.
– A nie mówiłem? – spytał z groźną miną James. – Nie ma czegoś takiego, że nigdzie nie jedziesz. Pakuj się i to bez dyskusji.
– Ale – próbował protestować Michael. – Ale ja tu muszę czekać, bo…
– Żadne ale – stwierdził głosem nieznoszącym sprzeciwu James. – Pakuj manaty i wypad.
– Ale mi tu jest dobrze! – kontynuował Michael. – nic nie muszę robić, a z tymi debilami jak gdziekolwiek pojadę, to znów wpakują się w jakieś problemy i to ja będę musiał ich z nich wyciągać!
– I bardzo dobrze! – stwierdził milczący dotąd Chris. – Przynajmniej się trochę rozerwiesz i przestaniesz myśleć o tym, czego nie mogłeś zmienić.
***
Po półtorej godziny wszyscy byli już gotowi do drogi. Nie wiedzieli jeszcze, gdzie jadą, jednak Chris i herbert cieszyli się, że nie będą już musieli siedzieć w domu. Nikomu z nich nie chciało się spędzać wakacji na Grimmauld Place, gdyż ten dom nie nastrajał optymistycznie do życia. Co z tego, że znaleźli zarośnięty ogród za domem, skoro i tak nie mogli tam bardziej wyluzować. Chris twierdził, że męczy go siedzenie w domu. Herbert też miał dość i nawet Emily nie była w stanie poprawić mu humoru. Cieszyli się więc, że Michael wreszcie dał się wyciągnąć z pokoju i razem pojadą na jakieś wakacje. Nie obchodziło ich to, że sami nie wiedzieli gdzie ich wysyłają. Wzięli tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Ubrania, różdżki i namiot.
***
Aportowali się na jakimś polu wśród rosnących nieopodal drzewek i innych chwastów niewiadomego przeznaczenia. Nie wiedzieli, gdzie są dokładnie. Michael jak zwykle jako jeden z najbardziej poważnych i przezornych z ich czwórki, gdyż Harry również się z nimi zabrał postanowił sprawdzić, a przynajmniej spróbować sprawdzić, gdzie tak właściwie oni są. W tym celu rzucił zaklęcie współrzędnych geograficznych. Zaklęcie jednak zdawało się nie działać. Michael spróbował jeszcze kilkakrotnie uzyskać informacje o położeniu geograficznym, jednak bez powodzenia.
– Spróbujcie rzucić to zaklęcie – zarządził. – Mi albo to nie wychodzi, albo mam uszkodzoną różdżkę.
Chris machnął różdżką, wypowiadając w myślach formułkę zaklęcia, jednak nic się nie stało. Spróbował jeszcze dwukrotnie, jednak za każdym razem nic się nie stało. Po nim spróbował to samo zrobić Herbert, jednak jemu też nic się nie udało. Michael spojrzał na nich ze złością.
– Wiedzieliście, że tak będzie? – spytał cicho.
Chris spojrzał w ziemię, zaś Harry zaczął przechadzać się nucąc jakąś sobie tylko znaną piosenkę.
– No nie! – ryknął Michael. – Czy wyście do reszty oszaleli?
– Po cosię tak denerwujesz, chłopczyku? – spytał Chris. – Nie ma przecież powodów do nerwów.
– Nie jestem żadnym chłopczykiem! – warknął Michael. – Albo mi natychmiast powiecie, gdzie jesteśmy, albo was tu zostawię i wrócę do domu.
– Nie wrócisz – stwierdził siedzący do tej pory cicho Harry. – Na to miejsce nałożone są silne i bardzo rozległe bariery antydeportacyjne.
– Ty sobie ze mnie żartujesz! – jęknął Herbert. – To ja myślałem, że jeszcze sobie zaproszę tu Emily, a ty mi mówisz takie rzeczy…
– Ale aportować się tu da – uspokajał go Harry. – Przecież my się tu aportowaliśmy. Zresztą nigdzie nie musimy iść. Mamy zwierzynę w lesie, niedaleko jest sklep… Jak czegoś nam zabraknie, to będziemy mogli sobie po prostu to kupić.
– Ponoć niedaleko jest jakiś nawiedzony dom – dorzucił Chris z uśmiechem. – Będziemy mogli go sobie zwiedzić.
– Nie będę zwiedzał z wami żadnego nawiedzonego domu – powiedział Michael. – Ja sobie tu zostanę, a wy możecie sobie iść go zwiedzać.
– Ale ty jesteś nudny – stwierdził Chris. – Ptaki w locie spadają, jak cię słuchają.
– Nikt ci nie kazał nigdzie mnie ciągnąć – odgryzł się Michael. – Zresztą ty nigdy nie potrafisz być poważny.
– Poważny będę po śmierci – uśmiechnął się Chris. – Życie jest od tego, by się bawić, a przynajmniej w moim wieku.