Ludzie to generalnie proste istoty są, ale nigdy nie potrafię zrozumieć, co jest z nimi nie tak. Ja rozumiem, trzeba pracować, nad wszystkim trzeba pracować, ale przecież sam własnoręcznie bez pracy niczego nie osiągniesz nieprawdaż? No chyba, że większość ludzi jest takich, że im się w pizdach poprzewracało od tego, że wszystko się będzie działo samo, pieniądz wpadnie sam, jedzonko się samo zrobi i dziwka do wyra sama przyjdzie… Z tym ostatnim to może i prawda w jakimś stopniu, ale na pewno z kimś takim relacji żadnej nie zbudujesz. No chyba, że ktoś lubi codzienne zdrady, to już nawet nie będę komentował takiego podejścia do egzystencji. Oczywiście nie zamierzam krytykować nikogo za rozwiązły tryb dostarczania bodźców, ale związku nie ma. No ewentualnie jak dziewczyna się potrafi pochamować…
E, ale dziś nie o dziewczynach, co ciekawe. Ciekawe, czy @julitka znów będzie na mnie krzyczeć, że tylko do dziewczyn się przyczepiam, jak rzep psiego ogona, jak to mawia moja babcia. Znaczy ogólnie też będzie, ale dziś w innej roli. Tak, ja też potrafię, jeśli sobie ktoś po przeczytaniu tego zdania zadawał pytanie, czy potrafię się przywalić np. do siebie.
Najprościej jest stwierdzić, że winę za aktualny stan relacji międzyludzkich ogólnych ponoszą tylko kobiety, bo to one się puszczają, mają wiecznie wyśrubowane wymagania, którym nie da się sprostać w niemal żadnym przypadku i że jedyne, na czym im tak naprawdę zależy, to hajs, samochód, a ona ma tylko leżeć i ładnie pachnieć… To tak sobie upraszczając od razu powiem, że to wszystko wcale nie jest takie proste… Heh, ciekawe czy jutro będę mówił dokładnie to samo, albo chociaż w ten sam sposób… Pewnie nie, jak to ja. Zawsze najpierw gadam jedno, potem gadam jedno i w sumie głupoty potem z tego wychodzą, ale gdzie w życiu głupoty tej głupoty nie ma, jak ktoś mi wskaże, to nie wiem, co się stanie. Pewnie nic, bo nic interesującego nie mam do zaoferowania.
Piękno można dostrzec wszędzie, wystarczy tylko dobrze poszukać. Jednemu najpiękniejsze są np. spadające liście jesienią, choć doprawdy nie wiem, co jest w tym eleganckiego, jak wszystko spada, potem to trza grabić, a co nie zgrabione na wiosnę spod śniegu się wynurzy lekkawo nadgnite z racji panującego roztopu, depczącego społeczeństwa i kilku innych czynników, o których nie mam pojęcia, więc się nie będę na ich temat wypowiadał.
Dla drugiego pięknem jest wiosenny zapach mokrej ziemi, co już bardziej może jestem w stanie zrozumieć, wszak na wiosnę wszystko ponownie odradza się do żyćka po długim, niedźwiedzim śnie, a i ptactwo radośniej zaczyna wywrzaskiwać swe żądania światu, który i tak tego nie słucha… bo albo zatroszczysz się o siebie sam, albo zginiesz i nikt Ci nie pomoże. Gałązki wypuszczające pączki i lekki, wiosenny wiaterek gdzieś popołudniową porą nastrajać może optymistycznie, gdy zacznie rozwiewać włosy dziewczęcia, roznosząc przy okazji ich nieziemsko interesujący zapach, a Serca czytelnictwa typu męskiego radują się i trzepoczą, niczym koliber w klatce i tak bardzo chcą się wyrwać, by oddać się właścicielce, kroczącej gdzieś sobie nieświadomie przed nami w niedalekiej odległości, co by się zapach ów nie rozwiał za bardzo. Ah, aż mnie jakaś nostalgia gdzieś się tu wkrada, ale nie… Dusimy w zarodku, Nie ma uczuć.
Trzecich zaś cieszyć może gorąc słonecznego lata, gdy asfalt topi się i podeszwy trepów grzęznąć zaczynają w miękkim podłożu… Skwar blokowiska i zapach starych ulic, smród ludzi w komunikacji miejskiej tylko dlatego, że może to zwiastować nadchodzący urlop gdzieś w górach, dla łaknięcia nieco ochłody w tych ciężkich, upalnych czasach miejskiego zgiełku… Albo nad ciepłymi wodami jakiegoś śródziemnego, czy czegośkolwiek innego, bo nasz Bałtyk to zbyt zachęcający nie jest. Ludzie tylko śmiecą i śmiecą. Puszki po piwskach… Ale kogoś może cieszyć również to, może jakiegoś łyczka sobie gdzieś tam jeszcze wydusi z jednej drugiej czy dziesiątej puszeczki, chociaż prawdopodobnie nie, wszystko zdąży wyparować, zanim zdążymy znaleźć jakaś interesującą nas puszeczkę, co by harnolda nie walić.
Kogoś czwartego, o ile dobrze liczę może cieszyć zimowy mróz, smagający policzki rankiem, podczas wyjścia do pracy. Zabawa z dziećmi na śniegu, lepienie bałwana, wojny śnieżyste albo kulig, jak za starych, dobrych czasów, z końmi jako motor napędowy, a nie tak, jak ostatnio jakiś kretyn na to wpadł… Przynajmniej ofiar mniej.
Kogoś piątego może cieszyć dobry obiad (he, ja chyba jak najbardziej do tego pasuje), który albo zrobi sobie sam, albo po przyjściu do domu z pracy mroźnego dnia już cieplutki będzie gdzieś tam się kończył przygotowywać za wstawiennictwem najświętszej najcudniejszej partnerki, która uśmiechnie się do niego na powitanie, strzeli dla żartu ścierką po pysku i każe umyć łapska, a następnie wrócić z powrotem…
Są niestety i tacy, którzy nie potrafią się cieszyć tym, że żyją. Takich ludzi mi szkoda. Mają rodziny, mają domy, mają dzieci i wszystko, a jednak czegoś im ciągle brak…
Są też tacy, którzy mają za dużo i już nie potrafią się cieszyć niczym, a jednocześnie nie chcą oddać tego, co mają, by pozwolić się cieszyć innym. Takich ludzi również mi szkoda. Takie życie wcale nie jest piękne, bo czymże jest życie bez szczęścia?
A teraz przechodzimy do tytułu naszego wpisu.
Cokolwiek masz, o cokolwiek się starasz, na czymś Ci zależy, nie spieprz tego, a jak masz już wszystko, co pozwala Ci być szczęśliwy, to to doceń, a nie szukaj sobie czegoś, co może spowodować, że wszystko stracisz. Usiądź na chwilę, pomyśl o tym, co już masz i doceń to. Nikt Ci przecież nigdy nie powiedział, że wszystko będzie łatwe i nie będziesz musieć ponieść żadnych kosztów walcząc o swoje.
Kategorie
6 odpowiedzi na “doceń”
Coś Ty się tak przyczepił akurat mnie? 😀 Prowokujesz, jak pragnę zdrowia! 😀 A przecież to nie ja nazwałam Cię szowinistą klawiaturowym, czy coś tam.
A co do wpisu, to zgadzam się w całej rozciągłości poza ostatnim zdaniem, bo jest grupa ludzi, w tym ja, która nie umie cieszyć się z cudzego nieszczęścia.
Tzn. jak mi ktoś mówi, bym się cieszyła tym, co mam, bo inni mają gorzej ode mnie, to wizja tych "innych" dołuje mnie do tego stopnia, że taka filozofia życiowa dla mnie nie ma najmniejszego sensu.
Samsiebie na duchu lekkawo próbowałem podnieść… 😀 ale jakoś średnio wyszło niestety.
Ale poza tymi, którzy mają gorzej, jest jeszcze rzesza ludzi, mających lepiej. Także marna to pociecha.
Zedytowałem.
Doceniam
Ten wpis też jest bardzo ładny. Mądry i od serca.