Witajcie moje drogie czytelnictwo! Dawno się do was nie odzywałem, nieprawdaż? Będzie pewnie z miesiąc, więc może nie tak dawno. Popełniłem wtedy wpis o czymś tam, co zostało napisane wtedy, więc nie warto wracać do tematu. Dzisiejszej nocy chciałbym jednak porozmawiać, (tak! Porozmawiać! Bo oczywiście liczę na jakiś odzew z waszej strony, moje drugie człowieki!) o czymś innym, a mianowicie o relacjach i zapewne wielu z was… Ee, a właściwie jak się to odmienia? Wiele czytelników, wiele czytelniczek, ale czytelnictwa to ile przepraszam bardzo? Niech ktoś mi to powie, bo ja nie wiem, ile tego czytelnictwa jest. Co to ja… Aa, czytelnictwo. Nie, nie czytelnictwo! Relacje! Że się ileś tam z was, drogie czytelnictwo może wściec na mnie, bo (Żywek, co Ty znowu pierdolisz ciągle o tym samym. Nie wystarczająco się nagadałeś o tym przez ostatnie parę lat?) a no nie, bo tu chodzi o coś tylko minimalnie innego niż zwykle, bo przecież wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kobiety (nie, nie o pieniądze tym razem).
Obserwuję ten świat XXI w. i widzę, że jednak są rzeczy, które nawet mnie zdziwią. Jak tak sobie czytam czasem moje stare wiadomości z różnymi ludźmi i nie ma tu akurat sprecyzowanej płci, bo potrafiłem zjebać wszystkie relacje, nieważne czy chodzi o kobietę czy o przyjaciela, to aż się sam sobie dziwię, jak ten świat się zmienił na przestrzeni tych ośmiu lat. Zjebałem wiele relacji w swoim życiu. Na kogoś się wypiąłem dupskiem jak czegoś potrzebował, bo akurat ja nie miałem humoru czy coś, więc stwierdziłem, że jebać to, a przez to teraz nie utrzymuję kontaktu z tą osobą. Swoją drogą jak już napomsknąłem o dupsku, to może dlatego miałem taką awarię ostatnimi miesiącami? Może zbyt wielu ludzi miałem w dupsku tamtymi laty, że teraz się to odbija? No, nieważne to jest teraz. Obserwuję tak i obserwuję i nadziwić się nie mogę. Myślałem, że skoro widziałem już zdrady, dzieci z klasztorów, ćpanie, ruchanie własnego kuzynostwa (tak, nawet takie rzeczy zaobserwowałem wśród moich znajomych) to już naprawdę nic mnie nie zdziwi. Jednak dziwią mnie rzeczy, które robiłem niegdyś sam, i tym razem chodzi o kobiety, bo o cóż innego może chodzić, jak nie o nie. Relacje jest zniszczyć bardzo łatwo. Mówią, że dziewczęcie zawsze czuje więcej i ja się z tym całkowicie zgadzam. Zwłaszcza, jak się jej pomoże się zauroczyć, bo o miłości tutaj nie mowa szczególnie, że porównujemy mnie sprzed ośmiu lat do innych ludzi w 2020 to można potem oczekiwać czegoś dla nas dziwnego, gdy się będzie chciało z bliżej niesprecyzowanej zapewne przyczyny skończyć tą relacje. Ale z czym my wtedy ją zostawiamy? Ano z przeświadczeniem, że facet to chuj (i nie będę tutaj cytował Białasa, bo nie warto). Naobiecywaliśmy przecież różne rzeczy. Czułe słówka, jakieś miłe gesty (o kwiatach już było), a zostawiamy ją ze złamanym sercem i przeświadczeniem, że życie jest do dupy i miłość to tylko wieczne utrapienia, a przecież miłość jest piękna! Nie ma piękniejszego uczucia od miłości! Kochajmy się, ludzie, noż kurła mać! Życie przeca takie krótkie jest…
Wiele relacji można zniszczyć łatwo. I co uważam za głupie? Za głupie uważam kochanie innej osoby, bycia przez nią zdradzonym i potem szukania sobie pocieszenia u innej. No i jak sobie szukamy tego pocieszenia? Ano rozkochujemy te dziewczę w sobie, bo przecież ponoć to nic trudnego (Ja tam nie wiem nadal, jak to działa). A potem opowiadamy jej o naszej poprzedniej (Noż kurwa chyba nie ma nic bardziej zjebanego od opowiadania naszej aktualnej potencjalnej kandydatce na dziewczę o swojej byłej… TO jest z góry przesądzone, skończy się to tragedią). A ona przecież nas pocieszy, przecież powie, że ona jest tu dla nas, że nas wspiera itd. no a co ma powiedzieć? Przecież się zakochuje, widzi same zalety itd. i nie przeszkadzają jej mimochodem napomsknięcia o tej naszej byłej, bo przecież w jakimś stopniu nadal jest ważną częścią naszej egzystencji, pomimo tego, że staramy się tego wyprzeć. Kochać się przecież nie przestaje z dnia na dzień, tak czy nie? I przychodzi co do czego, że niestety jedna dowiedziała się o drugiej, oczywiście ta byłą, a jest taka szansa, że ta była to zazdrosna ogrodnicza sucz, co sama nie weźmie, a drugiej też nie da, bo jak to, to przecież oznaczony teren jest! I zaczynają się schody. Mówiliśmy naszej nowej, potencjalnej kandydatce na dziewczę, ze ją kochamy, ale gdzieś tam ukradkiem konferujemy z tą naszą byłą, co to ona nam obiecuje różne rzeczy nie z tej ziemi, że nam je da, jak tylko do niej wrócimy i już zaciera łapki, dzwoniąc szponami o szpony, że na pewno damyy się na to nabrać again, ale my nie, obstajemy twardo przy swoim. Ale niestety, niezbyt długo. Przychodzi taki moment, żę móœimy tej byłej, że nadal ją kochamy, mówiąc to samo naszej nowej, potencjalnej… Wiadomo o co chodzi, że ją kochamy. Najgorsze dopiero nadejdzie, jak jedna zweryfikuje informacje u drugiej. I potem są lamenty, jest płacz, popada się w alkocholizm, ćpanizm i innorzeczyzm, żeby tylko zapomnieć i tym razem to nasze byłe, potencjalne dziewczę szuka sobie zapomnienia u kogoś innego, dosłownie robiąc z siebie dziwkę.
Ale do czego ja teraz dążę, bo pewnie się pogubiliście, choć mam nadzieję, że nie, bo ja już sam się w tym wszystkimpogubiłem Ja osobiście po takim czymś miałbym w chuj wielkie wyrzuty sumienia. Uwierzcie mi, nie potrafiłbym teraz z premedytacją zrobić czegoś takiego. Jakby mnie rzuciła Aga (Co lepiej niech się nie stanie) to nie starałbym się ponownie do Niej wracać, bo to by nie było już to samo, skądś się przeca to powiedzenie APO nie włażenia dwa razy do tego samego jeziora wzięło. Ale co ja znóœ chcę przekazać?
Nie róbmy takich rzeczy. TO naprawdę rani i może my, facebi, jesteśmy zjebami bez uczuć, co nie zmienia faktu, że kobiety jednak czuja więcej, JA ABSOLUTNIE JESTEM TEGO PEWIEN I SIĘ ZE MNĄ NIE KŁÓCIĆ, ŻE NIE MAM RACJI bo Żywek ma często racje. Nie rańmy, bo jestem tego epwien, że kiedyś to wszystko wróci i do nas.
I teraz, może jestem zbyt sentymentalny, ale jakbym mógł cofnąć czas, prawdopodobnie wylądowałbym w tym samym miejscu, co dziś, ale jednak pewne relacje poprowadziłbym tak, że rozpadłyby się z jakiegoś innego powodu, a nie z takiego, że coś mi odjebalo, naobiecywałem komuś czegoś, czego nie ma i nigdy nie było, a potem spotkałem kogoś innego i tamtą można olać. Nie, tępaki, nie można olać. Ludzie, w ten sposób rujnujemy sami siebie. Jak nie jesteśmy pewni swoich uczuć, to po jaką kurwę włazimy w jakiekolwiek nowe relacje? Bo co, bo nie możemy zapomnieć? Nie możecie zapomnieć bez innej, którą będziecie mogli sobie zaruchać? To jesteście słabi i ja nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
O wielu rzeczach jeszcze tu na samym początku chciałem napisać, ale mi się poplątało w baniaku od tego natloku myśli i może zrobię to kiedyś innym razem. Trzymajcie się i pamiętajcie, dbajcie o relacje, bo tylko dobre relacje z naszymi bliskimi, z naszymi chłopakami czy dziewczynami, żonami, mężami itd. nie będę tego wszystkiego wymieniał, w czasach pandemii dadzą nam spokój i wzajemne ukojenie zszarganych przez ten piźnięty kraj nerwów.
Dobranoc i mam nadzieję, że jeśli któreś, czy ktoryś z was, mojego drogiego czytelnictwa przyjdzie do baniaka zrobić coś podobnego, co tu było wyżej, przyjdzie i przeczyta ten wpis i choć raz się zastanowi, czy warto. Naprawdę mam na to wielką nadzieję.
Wpis bez poprawek tym razem, będzie bardziej oddawał moje emocje.
Dobranoc!
Kategorie
9 odpowiedzi na “Relacje”
Nie jest niczym nowym, że często ciągnie nas do czegoś nowego i te zmiany w relacjach nie muszą wynikać z tego, że jesteśmy cieniasami. Tak po prostu jest zbudowana natura, chcemy przetestować jak najwięcej, zanim kupimy coś na stałe, tak samo jest i tu. Dla mnie to tak nie działa, ale potrafię zrozumieć innych. Dopuki mi się w życie nie wryją ze swoją ideologią, a nie ma prawa się to zdarzyć bez mojej zgody, jest OK.
Nie zgadzam się z tezą, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Człowiek młody, albo i stary, ale zawsze głupi, często rzuci i potem żałuje. Tyczy to w równym stopniu kobiet, co mężczyzn. I mamy nie wracać tylko dlatego, że się nie wchodzi w to samo bagno? A jeżeli nie widzimy, że to bagno to jednak była czysta woda?
Ale muszę przyznać, że dość dobrze rozumiesz naturę kobiecą. Jeszcze trochę Ci brakuje, ale naprawdę nie jest źle. Pozazdrościć. Albo i nie, bo nie chcę wiedzieć, w jakich okolicznościach zdobyłeś tę wiedzę.
Ciekawy wpis. Faktycznie. Ja ze swoich obserwacji chyba się z tobą zgodzę, że kobiety czują więcej. Chociaż nie wiem jak to jest. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że mężczyźni czują podobnie, tylko nie potrafią tego okazać? Ja tam uważam, że jak się coś psuje, to zawsze warto o tym rozmawiać, do skutku. Ale bez nerw. Przykładowo: chciałabym, żebyś mi okazywał więcej uczuć, chciałabym, żebyś mi podarował od czasu te kwiaty, o których mi mówiłeś na początku. Jeżeli rozmowy faktycznie nie pomagają, to przez całe życie nie ma co błagać i prosić, tylko rozejść się w zgodzie, spokoju, uświadomić sobie, że nie jesteśmy jednak dla siebie pisani i nie robić czegoś takiego jak napisałeś, że pocieszamy się kimś innym.
@julitka w zaden sposób, o któ©ym myślisz. Przez wiekszość mojegożycia byłem zbyt nieśmiały i zamknięty w sobie, żeby w ogóle do jakiejkolwiek dziewczyny podejść i tak o zagadać.
Myślę sobie, że czytelnictwa może być dużo albo też wiele po prostu, bo czemu nie? Wiele i dużo ciężko przypasować do jakiejś liczby. Co do reszty: może niekoniecznie facet to chuj, a miłość to zło, ale ten konkretny facet to chuj/oszust/egoista cholerny, a jego miłość była oszustwem – taak, jak najbardziej. Wiesz co? Z tym opowiadaniem o byłej to mocno zależy jak się o niej mówi. Jak o czymś, co tam sobie było i już nie ma – ciul. Jak o tym, że ona taka zajebista albo taka ciulowa, tak zależało, tak by się chciało, takie fajne rzeczy razem robili, w ogóle – jeśli ona się pojawia częściej i bardziej niż mimochodem, to tak – to już jest podejrzane. A przynajmniej być takim powinno, ale niestety, mechanizm dziewczęcia nr 2 zadziała tak, jak piszesz dalej. A co zrobiłbyś, gdybyś to Ty sam ją rzucił, ale stwierdziłbyś za jakiś czas, że to jezioro jest dla Ciebie dużo bardziej swojskie, bliskie i cieplutkie, niż myślałeś wychodząc z niego?
Nie chciałbym dlej w to iść, bo spre prawdopodobieństwo byłoby że znóœ zostałbym zdradzony i wyrzucony na brzeg.
EJ, ale jakbyś to Ty w najczystszej teorii zdradził i widziałbyś, że miałbyś drogę powrotu?
To nie chciałbym wracać, bo niebylbym pewien, ze znóœ tego nie zrobię.
Dobry wpis, dzięki, że tak uważasz. CHoć z drugiej strony też jestem po stronie tych, co nie uważają, że się dwa razy gdzieś nie wchodzi. Czasem wejść drugi raz nawet by wypadało, chociażby po to, żeby coś ponaprawiać. A bać się będziemy zawsze, po pierwszym rozczarowaniu, tak mi się zdaje. Niezależnie, czy w tej samej relacji czy w innej. Bo strach jest w nas, a nie w relacji niestety. WIadomo, że jak się drugi raz związujemy z kimś, kto nam wcześniej coś zrobił, to większe prawdopodobieństwo jest, że zrobi jeszcze raz, no bo to w sumie ta sama osoba. Ale z drugiej strony skreślając tę osoba, albo siebie, na zawsze, możemy się często pozbawić bardzo dobrych rzeczy, bo może jednak coś się zmieniło? Ja nie mówię tutaj o lekkomyślnym pchaniu się w ten sam ogień, co ci wcześniej czynił krzywdę parę razy. Nie mówię o naiwności i uzależnieniu. Mówię o tym, że czasami coś się jednak zmienić może i może warto spróbować, jeśli wiemy, że ludzie popełniają błędy itd. A że mówię to akurat ja, to raczej zarzucić mi nie można, że mówię to tylko dlatego, że sama nie przeżyłam. Bo owszem, przeżyłam i to trochę na własne życzenie. Ale reszta wpisu, jak już mówiłam, dziękuję bardzo, bardzo to budujące, że ktoś tak myśli i o tym wgl myśli. 🙂