Kategorie
narzekania

O osrodku w Laskach słów kilka i jeszcze troche

##wstęp:
W ośrodku w Laskach jestem od lat dwunastu. Zawdzięczam temu miejscu wiele dobrego. Pamiętam, jak jeszcze byłem małym gnojkiem, nie raz biliśmy się z chłopakami i nie było z tego wielkich afer. Wiadomo, ze lądowało się u pana Kierownika, ale to chyba normalne, jak się tłucze kolegę skakanką po plecach, no nie? Do czego jednak dziś dążę?
##Brak profesjonalizmu:
Doszły mnie słuchy o traktowaniu podopiecznych w internacie dziewcząt. Ja rozumiem, że można kogoś lubić bardziej, kogoś innego mniej, jednak uważam, że praca wychowawczyni wiąże się z obowiązkiem posiadania neutralnego podejścia do każdej z podopiecznych. Nie znoszę traktowania wychowanków nie na równi z innymi. No bo co to jest, Hitleryzm jakiś czy co, że jednych traktuje się łagodniej, bo się ich bardziej lubi, innych zaś traktuje się prawie jak śmieci? Bo przecież co podopieczna ma do roboty, jak nie bycie posłuszna, uległą, a najlepiej jeszcze wierzącą w jedynego słusznego? Podopieczna ma obowiązek słuchania swoich opiekunów, z tym się zgodzę. Jednak gdy notorycznie podopieczna, do której należą zadania np. sprzątania, czy ubierania się we właściwy sposób, w bądź co bądź Katolickim ośrodku może olewać sobie swoje obowiązki, ponieważ wychowawczyni lubi ją bardziej, niż jej koleżankę, a druga ma za to cierpieć, bo przecież nie jest posprzątane, a druga stwierdziła sobie, ze pojedzie sobie wcześniej do swojego chłopaka, bo przecież i tak nie zdaje, wiec jaką jej to zrobi różnicę? Na sucho uchodzić ma również gadanie, że „Od następnego roku może trochę częściej przychodziła będę do szkoły, to będą mnie bardziej lubić, a i tak będę miała na wszystko wyjebane” według mnie oczywiście, to tylko moja opinia, świadczy tylko o braku profesjonalizmu ze strony wychowawczyni. Jestem może zbyt radykalnym człowiekiem i może mam za twarde podejście do pewnych spraw, jednak mam prawo uważać, ze podopieczne powinno traktować się na równi. Nie w sposób, że jedna jest „idealną” podopieczną, zawsze się słucha itd. A tak naprawdę ma wyjebane na wszystko, wyrobiła sobie dość dobrą opinię wśród wychowawczyń, pomimo tego, że prywatnie jest po prostu zwykłą suką. Druga zaś jest grzeczna, poukładana, nie daje dupy na lewo i prawo, a ma wszystko robić za tą księżniczkę, której przecież wszystko będzie zawsze podsuwane pod nosek. Jakim prawem, przepraszam?
Jesteśmy w ośrodku ponoć Katolickim, dla którego cenne są pewne wartości. Ja tego jednak tak nie widzę. Wystarczy kogoś tu lubić bardziej, a będzie on miał ułatwione życie. Świadczy to o braku profesjonalizmu. Ja rozumiem. Można sobie kogoś lubić, prywatnie! A nie przekładać to, że się kogoś lubi bardziej i pobłażać mu w sytuacjach, w których się nie powinno na życie w internacie, A świadczyć o tym mogą słowa, że przecież „ja Cię lubię, wiec nie poniesiesz żadnej kary”… No i co to ma być!

##wstęp:
W ośrodku w Laskach jestem od lat dwunastu. Zawdzięczam temu miejscu wiele dobrego. Pamiętam, jak jeszcze byłem małym gnojkiem, nie raz biliśmy się z chłopakami i nie było z tego wielkich afer. Wiadomo, ze lądowało się u pana Kierownika, ale to chyba normalne, jak się tłucze kolegę skakanką po plecach, no nie? Do czego jednak dziś dążę?
##Brak profesjonalizmu:
Doszły mnie słuchy o traktowaniu podopiecznych w internacie dziewcząt. Ja rozumiem, że można kogoś lubić bardziej, kogoś innego mniej, jednak uważam, że praca wychowawczyni wiąże się z obowiązkiem posiadania neutralnego podejścia do każdej z podopiecznych. Nie znoszę traktowania wychowanków nie na równi z innymi. No bo co to jest, Hitleryzm jakiś czy co, że jednych traktuje się łagodniej, bo się ich bardziej lubi, innych zaś traktuje się prawie jak śmieci? Bo przecież co podopieczna ma do roboty, jak nie bycie posłuszna, uległą, a najlepiej jeszcze wierzącą w jedynego słusznego? Podopieczna ma obowiązek słuchania swoich opiekunów, z tym się zgodzę. Jednak gdy notorycznie podopieczna, do której należą zadania np. sprzątania, czy ubierania się we właściwy sposób, w bądź co bądź Katolickim ośrodku może olewać sobie swoje obowiązki, ponieważ wychowawczyni lubi ją bardziej, niż jej koleżankę, a druga ma za to cierpieć, bo przecież nie jest posprzątane, a druga stwierdziła sobie, ze pojedzie sobie wcześniej do swojego chłopaka, bo przecież i tak nie zdaje, wiec jaką jej to zrobi różnicę? Na sucho uchodzić ma również gadanie, że „Od następnego roku może trochę częściej przychodziła będę do szkoły, to będą mnie bardziej lubić, a i tak będę miała na wszystko wyjebane” według mnie oczywiście, to tylko moja opinia, świadczy tylko o braku profesjonalizmu ze strony wychowawczyni. Jestem może zbyt radykalnym człowiekiem i może mam za twarde podejście do pewnych spraw, jednak mam prawo uważać, ze podopieczne powinno traktować się na równi. Nie w sposób, że jedna jest „idealną” podopieczną, zawsze się słucha itd. A tak naprawdę ma wyjebane na wszystko, wyrobiła sobie dość dobrą opinię wśród wychowawczyń, pomimo tego, że prywatnie jest po prostu zwykłą suką. Druga zaś jest grzeczna, poukładana, nie daje dupy na lewo i prawo, a ma wszystko robić za tą księżniczkę, której przecież wszystko będzie zawsze podsuwane pod nosek. Jakim prawem, przepraszam?
Jesteśmy w ośrodku ponoć Katolickim, dla którego cenne są pewne wartości. Ja tego jednak tak nie widzę. Wystarczy kogoś tu lubić bardziej, a będzie on miał ułatwione życie. Świadczy to o braku profesjonalizmu. Ja rozumiem. Można sobie kogoś lubić, prywatnie! A nie przekładać to, że się kogoś lubi bardziej i pobłażać mu w sytuacjach, w których się nie powinno na życie w internacie, A świadczyć o tym mogą słowa, że przecież „ja Cię lubię, wiec nie poniesiesz żadnej kary”… No i co to ma być!
Można by rzec, że przecież „Możesz sobie zmienić szkołę, jak Ci coś nie pasuje” nieprawda. Każdy ma prawo pobierania nauki tu, gdzie go przyjęli i nauczyciele są idealni. Nie zgadzam się wiec ze stwierdzeniem, że jak komuś coś nie pasuje, musi odejść.
Grożenie, że „albo idziesz na kolację absolwentów, albo fora ze dwora” i o czym to świadczy? Że co? Że niby nie można wcześniej jechać do domu, skoro i tak się odchodzi z ośrodka, bo trzeba być an kolacji absolwenta… A w przeciwnym wypadku, jeśli się pojedzie do domu w dzień, w który jest kolacja absolwenta, dzień wcześniej, nieważne, która godzina, czy jest ładna pogoda itd. Podopieczna ma się wynosić… Brak słów.
##podsumowanie:
Zawdzięczam temu miejscu wiele dobrego. Wychowawcy w moim internacie są bardzo dobrzy, można z nimi pogadać o wszystkim i pomimo tego, ze kogoś może lubią bardziej, a może nie, starają się traktować wszystkich na równi, czego nie mogę powiedzieć o internacie dziewcząt.

47 odpowiedzi na “O osrodku w Laskach słów kilka i jeszcze troche”

no, a ja bym zagroził, że albo sprawa się unormuje, albo nagłośnię sprawę na mediach społecznościowych

Myślisz, że jaki miałem zamiar?
Problem jst taki, ze stwierdzą, że za bardzo fikam i żębym im nie groził, o zaraz mogę wylecieć. Dlatego zresztą tu to napisałęm.

Ja nie mówię o siostrach, móię, że idę do internatu dziewcząt, więc jeśli tam tak jest, to i mnie może się oberwać.

Niestety tak. Zbytnią wiarę wychowawczynie pokładają w tych, któe są puszczalskie, że niby się nawrócą, a nie lubią tych ichszych, o odbiegających poglądach od tam wymaganych.

Hm. Ja jestem ogarnięta raczej, w sensie poukładana, ale nie we wszystko wierze, z rzeczy mówionych przez kościół. WIęc, w sumie, mogą za mną nie przepadać.

U dziewczyn gorzej jest w internacie niż w męskim, ale jak masz inne zdanie, to po prostu niezasze je głośno wyrażaj i będzie raczej ok.
Na pewno w Laskach pożytecznych żeczy się kilku nauczysz w życiu codziennym, a wady jakieś zawsze będą.

Zależy o czym mówisz, jeśli to jest ośrodek katolicki i wszędzie mówisz, że nie wierzysz w Boga i do kościoła nigdzie igdy nie chcesz chodzić i masz to w dupie, to proponuję siedzieć w miaręcicho.
Jeśli nie podoba ci się traktowanie jednych uczniów i drugich przez nauczyciela, to rozważ czy ci się opłaca bawić w jakieś awantury słowne i takie tam, jeśli tak, no to próbuj. Jak nie to może warto ten rok czy 2 w spokoju przesiedzieć w internacie.
Każda sytuacja jest inna, ja z Papierkiem mimo, że w czasach chodzenia do internatu niespecjalnie wierzyliśmy, wychowawcy chyba wiedzieli o tym, a na pewno niektórzy, no to nawet o sprawach religijnych jakoś dało się porozmawiać, jednak jakbym miał niektóre wychowawczynie z internatu, to odpuściłbym sobie ten temat, bo po prostu nikt nikogo do zmiany zdania i tak by nie przekonał i rzeczowej dyskusji tam by było nie wiele.

Mogą Cię wyrzucić z samego internatu, nie ze szkoły i już będziesz miał pewną upierdliwość do przezwyciężenia i to sporą. Uzasadnią tym, że nie szanujesz wychowawców, podważasz ich autorytet, nie stosujesz się do regulaminu. Osobie, którą bronisz też mogą elegancko zatruć żywot jeśli tylko zechcą. Nie byłam w Laskach, ale jakbym wróciła do siebie, że tak powiem. U nas też byli może nie równi i równiejsi, ale np pani, która czepiała się do każdego o byle co i wprowadzała swoje zasady, nie do końca zgodne z ogólnym regulaminem internatu. Chociaż tyle, że czepiała się równo do wszystkich. I powiem tak: na pewno nie zdziałasz nic nie mając poparcia innych.

No to wszystko zależy od tego na ile ci na tym zależy, fajnie by było jakbyś ty i twoja dziewczyna nie mieli żadnych przypałowych akcji, no bo czym gorszą opinię u innych nauczycieli czy wychowawców mieć będziecie tym trudniej będzie wam cośsensownego wywalczyć nawt jak macie racje w danej sprawie.

A tak naprawdę to święty spokój będziecie mieć tylko siedząc na swoim. W internacie ciężko o złote środki.

Czyli jest tak, jak mówię, że ona ma za jakaś kurwę wszystko robić, a tamta nawet ne poniesie żadnych konsekwencji że się spóźnia notorycznie na wszystko itd?

Ubiera się jak szmaciura do szkoły, a Młoda jak założy cokolwiek, nawet dłuższego od tamtej to i tak jest problem, że się źle ubiera.

Hm. Widzę, że jako osoba poukładana, która się nie spuźnia, lubi pomagać, itp. Będę miała dość ciężko.

Masz wybór, albo coś wynająć ze wszystkimi tego konsekwencjami albo godzić się na warunki, które oni CI proponują. Wiem, że to okrutne, ale w tej sytuacji nie ma trzeciej opcji.

No jest opcja, pod warunkiem, że grupa też jest po stronie twojej, jak nie to samemu będzie cościężko ogarnąć,

Nie będziesz miała źle, wszędzie w szkole czy to w internacie trafi się ktoś mało warty, ale jak ty bardzo nie fikasz to i bardzo nie obrywasz. Czytając to nie nastawiaj się za negatywnie, poczekaj aż będziesz mogła wyrobić sobie swoje zdanie

Nie Lwica, to nie jest czarno-białe. To zależy od paru czynników, choćby taki drobiazg, że nie musisz trafić do tej samej grupy, towarzystwo możesz mieć mniej kontrowersyjne. Druga sprawa to odpowiednie nastawienie głównie zainteresowanej osoby. Jeśli jesteś przyjazna i odnosisz się z szacunkiem albo po prostu rozmawiasz czasem z wychowawcami i nauczycielami, to będzie łatwiej. Poza tym nawet jeśli trafi Ci się jedna taka wychowawczyni, to przecież nie jest to osoba, która tam siedzi 24 na 7.

Wydaje mi się, choć nie próbowałem osobiście, że tu jest ważna konsekwentność. Jeśli działasz legalnie, zgłaszając gdzie trzeba, jesteś asertywny to nawet jeśli gdzieś cię będą chcieli przenieść to będą sami mięli poważny problem, bo niby co źle robisz? Czy w regulaminie jest napisane, że nie wolno zgłaszać nadużyć? Oczywiście trzeba być przygotowanym na to, że będą próbować i może nawet im się to udać, innymi słowy przygotój się na prawdę porządnie albo nie zaczynaj w ogóle.

Otóż to, fakt jest taki, że jeśli się atakuje, to atakowany naturalnym odruchem próbuje się bronić, a jeśli nad atakującym ma władzę, to najprościej i najskuteczniej będzie to zrobić używając jej. Jednym słowem, trzeba to rozegrać na spokojnie, na ile się da polubownie, ale nie dać się zapchać byle czym.

W laskach to chybazawsze takbyło, że te osoby, którelizały wychowawczyniom i nauczycielom dupę to miały łatwiej i wiele rzeczy uchodziło im płazem.

Jest jeszcze druga strona medalu, znaczy w Owińskach była. Były osoby, które nie lizały dupy, tylko po prostu mało się przejmowały ich wymysłami i to też jakoś tam działało.

Dobra. Ja czasami miewam lepsze relacje z nauczycielami niż z rówieśnikami, więc może będzie OK. CHociaż bardzo nie jestem za faworyzowaniem, i sama bym sobie mądrze stawiała granicę, nawet gdyby mi chcieli odpuszczać. nie ten typ.

JA OSOBIŚCIE ZAUWAŻYŁAM, ŻE W LASKACH JEST WIĘCEJ MINUSUW NIŻ PLUSUW. TAM JEST DZICZ KOMUNIZM IPRL.

Na Dziewanny w Łodzi też różnie bywało. Wychowawca potrafił się czepiać 20 letniego chłopa o to, że o 23 albo 24.00 siedzi w łóżku powtarzam. Wykąpany w łóżku, gdzie dzielił go tak naprawde krok od spanka, z laptopem i sobie coś tam pracował. Groził że zabierze, bo takie było jego widzi mi się. Uczeń/ wychowanek znając prawo powiedział. Jeśli dotknie Pan to bez mojej zgody/ pozwolenia, będzie to nic innego, jak tylko kradzierz. Tak. Narobił rabanu na cały pokój i darł się, że jeszcze jedno słowo, a się przekona czy faktycznie nie może zabrać. Tak. Chodziło oczywiście o mnie. Położyłem laptopa na kołdrze, i powiedziałem. Laptop ma tutaj leżeć. Nie zezwalam na to, aby dotykał Pan mojego sprzętu. Jeśli zostanie on zabrany, bez żadnych skrupółów zgłaszam kradzierz. Postał chwilę, pomstójąc na mnie i wyszedł. Nie miał podstaw do tego, aby gromić korzystanie z lapka po 22. Cały nasz pokój zobowiązał się pisemnie do tego, że nikt nie musi nas budzić, że do szkoły wstajemy sami i nie chcieli byśmy, żeby ktoś właził rano do pokoju. To jest jeden temat. Kolejne: Miałem sprzęt estradowy w internacie. Gość o którym mowa była wcześniej potrafił przyjść, bez słowa wyrwać wtykę od listwy z gniazdka i zacząć się piłować. Wydarłem się na niego, że jeśli wzmacniacz, defacto pożądna końcówka mocy będzie miała uszkodzone np. Kondensatory, to osobiście, na własny koszt będzie ten sprzęt naprawiał. Kolejna sprawa, walka o E-papierosy. Nad tym nie będę się rozwodził. Powiem tylko tyle, że jeden z wychowawców szarpał się ze mną o sprzęt za około 600 zł. Gość chciał mi go wyrwać z ręki szarpiąc mnie przy tym. Powiedziałem mu grzecznie żeby przestał mnie szarpać, że sprzętu mu nie oddam, i zaraz ja go szarpnę. Dostałem naganę, ale widocznie deficyt uczniów w internacie mieli, bo odszedłem jakiś czas puźniej sam. Następny temat to wyjazdowe i niewyjazdowe weekendy. Nasza z bożej łaski P. Dyrektor stwierdziła w ostatnim roku mojej bytności w internacie, że weekendy nie będą w internacie respektowane. Jeden weekend w miesiącu internat miał pracować. Chuj w to, że kolega miał drogi z Łodzi pod Ruską granicę spory kawał. Chuj w to, że nie każdy i nie zawsze mógł do domu wrócić. Chuj w to, że w weekendy niezależnie od otwarcia internatu odbywały się tzw. Projekty Unijne. Sobota i Niedziela, od 08.00 do 14.00. Ja miałem w miarę blisko, ale niektórzy musieli nocować u kolegów albo szukać jakiego kartonu po telewizorze czy po butach co by przenocować. Wyszedłem z tego gówna i więcej nie wrócę. Dziecka tam nie wyślę, choć bym go miał 20 km na plecach nosić, nie ma opcji. Wiem jak mnie gnębiono, wiem jakie prawa i zasady łamano. Np. Kolega trzymał sobie w szafce jakieś tam leki przeciwbólowe i na przeziębienie. Jak było kilka razy tzw. Trzepanie Pokoi, zapis mówił. Tylko i wyłącznie w obecności właściciela danej szafki wychowawca/ dyrektor mogą ją otworzyć. Efekt, rano wychodząc kolega wziął tabletki na kaszel czy inną grypkę, a popołódniem chciał wziąć 2 dawkę i dupa, szafka pusta. Pomijam już niegdysiejszy zakaz posiadania czajnika w pokoju. Niby względy bezpieczeństwa, którymi mało kto się przejmował. Człowiek przy łóżeczku chce cherbatkę wypić. I powiedzcie. Czy wg was, noszenie cherbaty z internackiej kuchni do pokoju jest bezpieczniejsze a niżeli zrobienie jej na miejscu?

Mi też zrobili awanturę o czajnik… A i tak go sobie miałem… A jaką awanturę o kręcenie szlugów mi zrobili… Masakra

Czytałem Przyjacielu. Ja robiłem LQ w internacie. Był mały biznesik, nie powiem, ale nikt kto miał się nie dowiedzieć, się nie dowiedział. O kolumny to notoryczne afery były. O to, że kawałki w internackich warunkach nagrywałem także.

Ale tak Ci pwiem, tak po czasie, ni było na tyle źle, żebym tam z uśmiechem nie wrócił pogadać ze starymi wychowawcami czy nauczycielami, w ogóle inaczej teraz na Ciebie patrzą i naczej z Tobą rozmawiają

A to to napewno. Chodzi mi po prostu o to, że jak ma przyjść tvp czy inny Pedałen czy jakieś radio albo gazeta, to Ło la boga rety, jacy my jesteśmy zajebiści. Super że ośrodek dla niewidomych i słabowidzących, a wewnątrz jedno wielkie Multi Kulti. Na wózku, o kulach, z chodzikiem, z chorobami umysłowymi i jeden pieron wie co jeszcze. Czasami odwiedzam ten jak to ja nazywam Pierdolnik, i gadam, pokazuję się jak najlepiej i jest gitówa.

Przecież napisałem w komentarzach gdzieś wyżej, że nie było wcale na tyle źle, żeby sobie tam teraz nie pojechać i pogadać normalnie ze wszystkimi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink