Prawdopodobnie jechaliśmy jakimś autokarem, jednak ta rzeczywistość nie przypominała w żadnym stopniu XXI w. Wszędzie jakieś wraki pospychane z ulic na pobocza, radio Białystok jednak odbierało. Michał S wygrał jakąś wycieczkę, chociaż rpzeciez nigdy tej stacji nie słuchał. Nie wiem po co prosili go o nr pesel, miał przecież tylko zglosić się po odbiór nagroy… Każdy z nas uznał to za niesprawiedliwe i chciał go stłuc. Normalnie jak w komunie
***
Zza okien rozległ się dźwięk syreny policyjnej, ów dźwięk zbliżał się. Wszyscy domownicy zaczęli pospiesznie konstruować barykadę. Nie chcieli wpuścić funkcjonariuszy do środka. Byli straszliwie przerażeni. Policja pewnie musiała dać im się ostro we znaki, skoro się tak bali. Dom zresztą nie był w najlepszym stanie, a te barykady i tak nie powstrzymałyby nikogo przed wtargnięciem do środka. Na schodach stały jakieś pufki, które przecież można było przesunąć lub nad nimi przeskoczyć. Nikogo przecież to nie powstrzyma. Nigdzie nie mogłem znaleźć cioci, która przecież w tym domu powinna być. BYła tam tylko moja babcia, ja i ktoś jeszcze, teraz już nie pamiętam, kto chyba Agnieszka. Ale to nie była TA Agnieszka. Zero wrażliwości, Zero przeżywania wszystkiego, w ogóle jakaś taka wyprana z uczuć była, ciekawe dlaczego. Pewnie ta cała rzeczywistość i życie w niej dłuższe, niż ktokolwiek inny w taki sposób ją ukształtowały.
Policja szukała jakiejś rodziny alkoholowych uzależnieńców, którzy znęcali się nad swoimi dziećmi. Ale ja byłem pewien, że to nie może być moja rodzina, bo przecież nie wszyscy tam pili.
Po odjeździe policji znalazła się ciocia, która okazało się, że cały czas yła w kuchni. Tego drugiego wyjścia z kuchni te nie pamiętam. Przecież normalnie znajduje się tam okno. Parter był w normalnym stanie, zresztą tak, jak teraz. Poszedłęm z ciekawości na górę po trzeszczących, jak nigdy schodach. Schody te zresztą też były dziwaczne, którkie jak szczeble w drabinie i strasznie wysokie. A przecież miałem do pokonania dwa piętra. Wlazłem na pierwsze piętro, a tam znowu barykada z pufek. Przesunąłem ją, przeszedłem na drógą stronę i zasunąłem je z powrotem, następnei zacząłem wspinać się na drugie piętro po jeszcze bardziej trzeszczących szczeblach drabiny. Wlazłem na górę trzymajac się chwiejącej się barierki i wszedłęm do pokoju. Za oknem znów dało się słyszeć sygnał jadącej policji. W pokoju był mój brat. Rozmawiał z kimś przez telefon. Ale to nie był mój rzeczywisty brat. Głos miał bardziej zmęczony życie, mówił, że wróćił właśnie z pracy. Rozejrzałęm się tam trochę i zorientowałem się, że góra nadal nie jest wykończona, co swoją drogą jest ciekawe, bo od kilkunastu lat w świecie rzeczywistym na samej górze da się normalnie mieszkać. Zabita deskami otynkowana ściana zagradzała przejście do pokoju mojego brata i kibla, znajdującego się przy tymże pokoju. Następnie mój brat stwierdził, ze odwiezie nas z babcią do domu. W tamtym momencie chciałem już się tylko obudzić. Nie da się opisać wszechobecnego strachu, smutku i przygnębienia tam panującego, jest to po prostu niemożliwe. Schodząc po schodach przede mną ktoś uciekał nie wiem, kto to był. Wie, ze na samym dole mój brat wpad w jeszcze większą rozsypkę, niż na górze. Wziąłem więc 2 cienkie papierosy od babci z myślą, ze choć w rzeczywistości dawno już nie paliłem prawdziwego papierosa, musze wyjsć i zapalić, bo ten stan wszechobecnego przygnębienia doprowadzi mnie zaraz do nerwicy.
Obudziwszy się zastanawiałem się, czy to był tylko parchawy sen, czy w rzeczywistości moim bliskim jest tak ciężko. CHoć nie wiem, czy w rzeczywistości tak barzdo boją sie policji…
Alternatywna rzeczywistość
Prawdopodobnie jechaliśmy jakimś autokarem, jednak ta rzeczywistość nie przypominała w żadnym stopniu XXI w. Wszędzie jakieś wraki pospychane z ulic na pobocza, radio Białystok jednak odbierało. Michał S wygrał jakąś wycieczkę, chociaż rpzeciez nigdy tej stacji nie słuchał. Nie wiem po co prosili go o nr pesel, miał przecież tylko zglosić się po odbiór nagroy… Każdy z nas uznał to za niesprawiedliwe i chciał go stłuc. Normalnie jak w komunie
***
Zza okien rozległ się dźwięk syreny policyjnej, ów dźwięk zbliżał się. Wszyscy domownicy zaczęli pospiesznie konstruować barykadę. Nie chcieli wpuścić funkcjonariuszy do środka. Byli straszliwie przerażeni. Policja pewnie musiała dać im się ostro we znaki, skoro się tak bali. Dom zresztą nie był w najlepszym stanie, a te barykady i tak nie powstrzymałyby nikogo przed wtargnięciem do środka. Na schodach stały jakieś pufki, które przecież można było przesunąć lub nad nimi przeskoczyć. Nikogo przecież to nie powstrzyma. Nigdzie nie mogłem znaleźć cioci, która przecież w tym domu powinna być. BYła tam tylko moja babcia, ja i ktoś jeszcze, teraz już nie pamiętam, kto chyba Agnieszka. Ale to nie była TA Agnieszka. Zero wrażliwości, Zero przeżywania wszystkiego, w ogóle jakaś taka wyprana z uczuć była, ciekawe dlaczego. Pewnie ta cała rzeczywistość i życie w niej dłuższe, niż ktokolwiek inny w taki sposób ją ukształtowały.
Policja szukała jakiejś rodziny alkoholowych uzależnieńców, którzy znęcali się nad swoimi dziećmi. Ale ja byłem pewien, że to nie może być moja rodzina, bo przecież nie wszyscy tam pili.
Po odjeździe policji znalazła się ciocia, która okazało się, że cały czas yła w kuchni. Tego drugiego wyjścia z kuchni te nie pamiętam. Przecież normalnie znajduje się tam okno. Parter był w normalnym stanie, zresztą tak, jak teraz. Poszedłęm z ciekawości na górę po trzeszczących, jak nigdy schodach. Schody te zresztą też były dziwaczne, którkie jak szczeble w drabinie i strasznie wysokie. A przecież miałem do pokonania dwa piętra. Wlazłem na pierwsze piętro, a tam znowu barykada z pufek. Przesunąłem ją, przeszedłem na drógą stronę i zasunąłem je z powrotem, następnei zacząłem wspinać się na drugie piętro po jeszcze bardziej trzeszczących szczeblach drabiny. Wlazłem na górę trzymajac się chwiejącej się barierki i wszedłęm do pokoju. Za oknem znów dało się słyszeć sygnał jadącej policji. W pokoju był mój brat. Rozmawiał z kimś przez telefon. Ale to nie był mój rzeczywisty brat. Głos miał bardziej zmęczony życie, mówił, że wróćił właśnie z pracy. Rozejrzałęm się tam trochę i zorientowałem się, że góra nadal nie jest wykończona, co swoją drogą jest ciekawe, bo od kilkunastu lat w świecie rzeczywistym na samej górze da się normalnie mieszkać. Zabita deskami otynkowana ściana zagradzała przejście do pokoju mojego brata i kibla, znajdującego się przy tymże pokoju. Następnie mój brat stwierdził, ze odwiezie nas z babcią do domu. W tamtym momencie chciałem już się tylko obudzić. Nie da się opisać wszechobecnego strachu, smutku i przygnębienia tam panującego, jest to po prostu niemożliwe. Schodząc po schodach przede mną ktoś uciekał nie wiem, kto to był. Wie, ze na samym dole mój brat wpad w jeszcze większą rozsypkę, niż na górze. Wziąłem więc 2 cienkie papierosy od babci z myślą, ze choć w rzeczywistości dawno już nie paliłem prawdziwego papierosa, musze wyjsć i zapalić, bo ten stan wszechobecnego przygnębienia doprowadzi mnie zaraz do nerwicy.
4 odpowiedzi na “Alternatywna rzeczywistość”
O ja pitolę. Współczuję takich snów.
Mogłeś mieć przeniesienie do świata równoległego, nie wiem co to dokładnie jest, bo nie dawno się o tym dowiedziałam, że coś takiego istnieje.
Podobno nasze jaźnie żyjąca tam spotyka się z naszą jaźnią żyjącą współcześnie i czegoś się mają nauczyć, nie umiem tego tak wytłumaczyć.
Chaotyczny ten wpis, od razu widać, że to opis snu.
Ej, Iskierka, dzięki za info o tych przenoszeniach, przyjrzę się temu.