Siedzisz sobie na fotelu myśląc o tych wszystkich rzeczach, które miałeś w życiu, a które Ci zniknęły w ostatnim, lub nieco dalszym czasie. Siedzisz i myślisz, co tak właściwie masz napisać, bo przecież nie pisałeś tak długo czasu. A potem orientujesz się, że przecież miałeś nie pisać. Niech sobie myślą, że u Ciebie już wszystko w porządku. Niech myślą, że jesteś nie do zagięcia człowiekiem. Niech myślą, że jesteś tym, kim byłeś – wiecznie zamkniętym w sobie idiotą. Tyko iedy taki byłeś? Przecież mas ztu 9 stron wpisów, w których niemal ciągle się na coś żalisz. Więc pewnie myślą o tobie, że jesteś słaby. Że na forum z Twojego konta pisze już zupełnie inna osoba. A może twierdzą, że masz rozdwojenie jaźni? Że jak CIę ostatnio widzieli, to Twoje ciało posiadłą zupełnie inna dusza, i że wreszcie się ogarnąłeś?
Albo myślą, że wreszcie znalazłeś sens życia, że znalazłeś tak poszukiwane szczęście i nie musisz już wylewać swoich żali na blogu, którego nawet nie sprawdzają.
Ślepcy.
Nie wiedz, bo i skąd mają wiedzieć, że człowiek zakłada wiele masek na wiele okoliczności? Nie wiedzą, bo przecież im się żyje dobrze. Mają domki, kochające mamusie i obiadki pod noskiem… I żadne przyziemne, jak to oni je nazywają sprawy ich nie dotyczą.
Albo mają pracę. SIedzą w studiach i nagrywają nowe jingle do rozgłośni radiowych… I trzepią hajs, a Ty siedzisz teraz tu sam, choć przecież obok jest SKyDark, który też powinien o wszystkim wiedzieć.
Ale SKyDark wie. SkyDark zna ludzi. SkyDark zna ból i SkyDark widział Cię wtedy, stojącego w kościele z bólem w oczach i łzami cieknącymi po policzkach jak woda z rynny.
Ale to już mniejsza. Bo przecież musisz być człowiekiem wiecznie dającym wszystkim tylko to, co chcą usłyszeć. Nie możesz im nigdy powiedzieć prawdy prosto w oczy, bo się obrażą.
A może jesteś szaleńcem? Moze popadłeś w tak daleko posunięte szaleństwo, że w tym momencie sam już nie wiesz, co piszesz? Może potrzebujesz psyhiatry, renomowanego, drogiego psyhiatry który przepisze CI silne leki antydepresyjne, które przecież i tak Ci nie pomogą bo żadnej depresji nie masz?
A wśród tych wszystkich ludzi są osoby, które wiedzą dokładnie to, co ja wiem. Które wiedzą, ze życie nigdy nie jest usłane chipsami. Że życie nigdy nie jest i nie będzie łatwe. Ludzie, którzy męczą się z problemami bardzo podobnymi do moich problemów, choć niektó©zy pewnie nazwaliby je "narzekaniem". N bo on przecież wszystko ma. Niestety nie.
Inni skierowaliby mnie do kościoła. Pomódl się" tak by mi powiedzieli. Tylko że Bóg mnie opuścił już dawno temu i na razie nie chce mu się wracać, by patrzeć na takiego wraka jak ja. Na człowieka, który stracił juz ten zapał do wszystkiego. Na człowieka, który nie widzi już tego szczęścia otaczającego go dookoła. Na człowieka, który tkwi tak głęboko w odmętach cierpienia, że czasem przestaje je zauważać, ale jak już spadnie na niego, to gnie go aż do samej ziemi. I wtedy tylko wycie do księżyca mu pozostało… Choc przecież pełni jeszcze nie było w tym miesiącu. Tylko zwinąć się w kłębek i zdechnąć… Bo tylko to człowiekowi pozostaje w najciemniejszych, najczarniejszych odmętach własnej jaźni.
Albo uważają, że ich zawiodłeś Przecież miałeś dobrym informatykiem być i kraść ludzką prywatność na facebookach albo w Windowsach…
A ty po prostu tu siedzisz, piszesz to i cierpisz znów, choć schowało się to tak głęboko i wypłynęło dopiero w sobotę.
A niektórzy powiedzą Ci, że możesz im o wszystkim powiedzieć, albo bardzo trudno się mówi o tym, jak nie wie się, o czym się konkretnie chce powiedzieć, bo tych spraw jest tak wiele, że ciężko znaleźć początek tego wszystkiego… ALbo czujesz coś takiego, czego po prostu nie da się opisać ani słowami, ani słowami.
Ale cały czas jesteś. Nieco bardziej zniszczony, nieco mniej uśmiechnięty niż ostatnio, ale nadal jesteś. I z dużo mniejszym zapałem do nauki i do życia w ogóle.
Odczucia
Siedzisz sobie na fotelu myśląc o tych wszystkich rzeczach, które miałeś w życiu, a które Ci zniknęły w ostatnim, lub nieco dalszym czasie. Siedzisz i myślisz, co tak właściwie masz napisać, bo przecież nie pisałeś tak długo czasu. A potem orientujesz się, że przecież miałeś nie pisać. Niech sobie myślą, że u Ciebie już wszystko w porządku. Niech myślą, że jesteś nie do zagięcia człowiekiem. Niech myślą, że jesteś tym, kim byłeś – wiecznie zamkniętym w sobie idiotą. Tyko iedy taki byłeś? Przecież mas ztu 9 stron wpisów, w których niemal ciągle się na coś żalisz. Więc pewnie myślą o tobie, że jesteś słaby. Że na forum z Twojego konta pisze już zupełnie inna osoba. A może twierdzą, że masz rozdwojenie jaźni? Że jak CIę ostatnio widzieli, to Twoje ciało posiadłą zupełnie inna dusza, i że wreszcie się ogarnąłeś?
Albo myślą, że wreszcie znalazłeś sens życia, że znalazłeś tak poszukiwane szczęście i nie musisz już wylewać swoich żali na blogu, którego nawet nie sprawdzają.
Ślepcy.
Nie wiedz, bo i skąd mają wiedzieć, że człowiek zakłada wiele masek na wiele okoliczności? Nie wiedzą, bo przecież im się żyje dobrze. Mają domki, kochające mamusie i obiadki pod noskiem… I żadne przyziemne, jak to oni je nazywają sprawy ich nie dotyczą.
Albo mają pracę. SIedzą w studiach i nagrywają nowe jingle do rozgłośni radiowych… I trzepią hajs, a Ty siedzisz teraz tu sam, choć przecież obok jest SKyDark, który też powinien o wszystkim wiedzieć.
27 odpowiedzi na “Odczucia”
Nie będę prosić Cię, byś się pomodlił. Nie będę namawiać Cię, byś zaufał Bogu. Przecież to zależy tylko od Ciebie, ja Cię do niczego zmusić nie mogę.
Mogę tylko powiedzieć Ci, że… Jestem!
Tylko że potęcjalnie dużym problemem jest to, że masz studia i w ogóle, a ja nie lubięzawracać ludziom głowy
Dobrze, że jesteś. Namawiać też CIę nie będę. Zawsze Cię lubiłem i lubie nadal. A to co opisujesz i widać nazewnatrz nazwałbym fasadą. Piękna, ale w środku zgnieciona cierpieniem. Jestem.
Znam większość z autopsji.
Może nie widać, szczególnie ostatnio, ale również jestem mega rozsypany i już raczej podnieść się mnie nie da. 😉
W każdym razie, trzeba żyć dla miłych chociażby krótkich chwili i sie nie poddawać i chociaż nawet z mniejszym zapasem sił robić to, co się robiło, hociaż nawet mniej, ale jednak.
Warto pisać, lub mówić, bo to Nam w jakiś sposó pomaga.
Arek, Braciszku, jestem tu obok… do niczego Cię nie będę namawiać…pamiętaj że nie zostaniesz sam.
Ludzie nie lubią wiedzieć o cierpieniu innych. Lepiej ominąć, nie przyjąć tego do wiadomości, bo wtedy trzeba by się może było wysilić na jakiś dobry gest, słowo, współczucie czy coś, nawet jeśli nie tego ten ktoś potrzebuje. Może to brzmi jak pierdzielenie jaki ten świat zły w wydaniu mojej babci, ale nie pisałąbym gdyby czegoś w tym nie było. Piszę tu o tym, bo jakoś chcę skomentować. Nie siedzę w Twojej skórze Żywek, moje cierpienie wyglądało zupełnie inaczej i szczęśliwie minęło. Oooczywiście, że nie bez śladu i to niestety złego. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie co czujesz i na pewno nie będę Cię do niczego namawiać zwłaszcza, że ledwie Cię znam. Gdybym znała lepiej też bym tego nie robiła. Powiem tylko tyle, że ciekawi mnie: czy Ty gardzisz tymi, którzy nie cierpią, masz do nich żal, czujesz się bardziej świadomy życiowo?
Żeby nie było, to nie jest atak tylko próba pojęcia.
Po prostu czuję, że przżyłęm więcej niż Ci, co mieli wszystko pod nosem przez całę życie. Nikim nie gardzę, bo człowiek jako tkai zasługuje na szacunek itd.
Mhm, racja.
A teraz myślę sobie tak: jak pani na religii uczyła w podstawówce, nie przeżyjemy w życiu więcej, niż jesteśmy w stanie znieść. Zatem jeśli ktoś przeżyje tak mało, to znaczy logicznie rzecz biorąc, że albo jest słabszy, albo jeszcze wszystko przed nim. Mhm…
Aa, czli przyjdzie mi za chwilę umierać
Jak byś kiedyś chciał pogadać, jestem. 🙂
Nie, Arek, to oznacza tylko tyle, że jesteś silny!
Boże, ile w ludziach jest siły, a oni tego nie potrafią zrozumieć!…
Nie nie, ja nie mówię tutaj o stopniu Twojego cierpienia, tylko o walce, jakie z nim toczysz.
I, na litość, ja przecież jestem po to, żeby być, żeby słuchać! Proponuję przeczytać odpowiedni wpis na moim blogu – tam wyjaśniłam to wszystko. Nie chcę robić tego w komentarzach. Jeżeli masz ochotę, napisz do mnie.
Wybacz, że nie zrobię tego pierwsza – może powinnam, ale czynię tak świadomie, bo nie chcę do niczego Cię zmuszać.
Znam to uczucie. Uważam, że dobrze zrobiłeś pisząc to, bo w każdym razie jak dla mnie najgorsze było to, że ja swoje cierpienie dusiłem i próbowałem myśleć, że go nie ma, zamiast poprostu się z kimś tym podzielić.
No własnie to mam kurde na myśli! To, że ciągle walczysz znaczy ni mniej ni więcej, tylko właśnie tyle, że jesteś silny!
Ehh…
Dzięki.
Jak będziesz chciał pogadać to Wal śmiało. Ja też Cię do niczego nie namawiam, ale zachęcam do próby modlitwy swoimi słowami tak jak potrafisz, bo kiedyś Ci to przyniesie pokój.
Ty nam, Chłopie, chyba nie wierzysz…
I co my mamy zrobić, żebyś uwierzył?
Nie, nie chodzi mi tutaj o Boga.
Arciątko, spójrz ile osób tu jest z Tobą, nikt Cię nie zostawi… nie będziesz sam ze swoimi problemami.NIGDY
O Matko, Arciątko… 🙂
Dziewczyny słusznie zauważyły Ile azy cię powaliło, ty wiesz, ile razy wstałeś, ty wiesz. Ale za każdym razem odgryzałeś się, walczyłeś, wciąż masz siłe by walczyć.
Dokładnie, zgadzam się z poprzednikami.
Do mnie też zawsze możesz napisać.
sluchajcie ziwek i ini.
ja naleze do tych co maja wszystko pod tym przyslowiowym nosem. ale czy uwazacie ze ja to sie mam hyper super mega genialnie?
ja w latach 37 niewiem czy i co chce w zyiu robic, nie mam zadny sensowny kierunek i pomysl na zycie. No i co?
Poprostu mi sie kompas wylaczyl.
zuzler napisala:
„No własnie to mam kurde na myśli! To, że ciągle walczysz znaczy ni mniej ni więcej, tylko właśnie tyle, że jesteś silny!”
i oto wlasnie chodzi ze super jest ze jednak mimo wszyskto sie nie poddajes, co ja zrobilam juz dawno temu.
Średnio mi idzie pisanie i nie zawsze udaje mi się na pisać to co bym dokładnie chciał w tekście wyrazić, to też mało komentuję blogi, ale tym razem coś na piszę. Ja myślę sobie, że jak człowiek przeżył wiele nie pozytywnych rzeczy to jest w stanie znaleźć w sobie siłę na kolejne sytuacje nie koniecznie pozytywne. Pewnie gdzieś jest ta granica gdzie więcej jakiegoś cierpienia nie da się znieść, ale trzeba walczyć bo może jest tak, że sobie nie dajemy ze swoimi porażkami rady, ale innym jesteśmy w stanie pomagać i może w tym wszystkim znajdzie się w końcu ktoś kto pomoże tobie iść przez życie bez cierpień i wielkich nie powodzeń.
Aaa, jeszcze coś: po co właściwie kryć się ze swoimi słabościami? Jeśli będziesz je źle kryć, nic na tym i tak nie zyskasz, bo i tak ktoś je dojrzy, ale za to możesz się nie doczekać pomocy gdybyś jej chciał. Jeśli ukryjesz je dobrze, to do powyższych dojdzie jeszcze jedna rzecz: może się od Ciebie zacząć wymagać robienia rzeczy, na które jesteś faktycznie za słaby, a to, że im nie podołasz zostanie źle zrozumiane, a Ty nawet nie będziesz mógł tego wyjaśnić, nie ujawniając tych słabości.
I druga rzecz jeszcze mi się nasuwa: piszesz wiele o tych, którzy mają lepiej od Ciebie. A jakoś nie widać tu refleksji takiej prostej, że są tacy, którym jest jeszcze gorzej. A poza tym jak przykład Adelci pokazuje, i ci, którzy mają niby tak dobrze mają swoje problemy. Dla każdego jego własne nieszczęście jest największe na świecie, bo spotkało go osobiście. Pewnie i tak bez sensu to piszę, bo takich mądrości możesz się wszędzie naczytać i na pewno nie raz je słyszałeś, niemniej jednak jest to prawda.
Jestem teraz tu, gdzie Ty wtedy i ja wtedy. Znowu tu, w tym samym miejscu, z gólą w gardle i totalną chęcią, jak Ty to napisałeś: "Tylko zwinąć się w kłębek i zdechnąć". I tak, nawet drogi, renomowany psychiatra i drogie leki nie zdają się na wiele… I… Dziura, dziura i brak tego głosu, który mógłby mi powiedzieć, jak dalej, jak żyć, który by zrozumiał… Który zawsze wiedział, nawet, gdy nic nie mówiłam. Wszystko wiedział. A teraz nie wie nikt, no, prawie, ale co z tego? Myślisz, że Hryniek jest wściekły na mnie, że tak sobie niechcący spieprzyłam to życie? Podobno idzie nowe, nowe, tak, bla bla bla… I co z tego? Jak bez tych, z kim miało iść to staronowe? Co? Co z tego? Kolejna noc… Nieprzespana… Kolejna, bo przecież… Idzie… Nowe…