Kategorie
własne

Święty walenty – Patron Wrednych, rudych małp i śpiących zgrywusów

Ciekaw jestem, kto sobie do końca przeczyta i na pewno do końca 😀
Swego czasu, a dokładniej ze dwa lata temu niestety zaprzestałem pisać takich radosnych wpisów o tym, jak to piękna miłość potrafi się przeistoczyć w najcudowniejsze, najbardziej zmysłowe piekło zakończone dziećmi… Cóż, a z racji tego, że nikt za tymi wpisami nie tęsknił ostatnie 2 lata, tj. 2020 i 2021 były owych wpisów pozbawione. Ale dziś z radością chciałbym wam zakomunikować, że postaram się wrócić do corocznej tradycji. Widzę ten las radosnych rąk w górze, że Żywek znów wrócił pieprzyć jakieś kocopolstwo, ah wy, moje kochane czytelnictwo, zawsze na was mogę liczyć 🙂 cieszę się, że was mam, wiecie? Bo bez was mój świat byłby tak nudny i przewidywalny… A tak np. @zuzler może próbować mnie nakłonić do napisania radosnego lub smutnego wpisu o tym, co się starego u mnie w dniu jutrzejszym wydarzyło, bo przecież wszyscy cofamy się wstecz, @julitka może mi napisać, że mam dzikie strumienie świadomości… czy jakoś tak to szło… A, no i @balteam może stwierdzić, że za dużo ćpam. Ah, jak ja was uwielbiam, moje wy drogie czytelniki… Ale nie, z tego dzieci nie będzie i bardzo dobrze. Dzieci są źródłem wiecznych kłopotów, nieprzespanych, wcale nie przyjemnych nocy i wszystkiego, wszystkiego co się tylko da wymyślić, co wcale nie jest miłe i przyjemne. Ale przeca ciężko jest lekko żyć, jak to ktoś kiedyś gdzieś.
Dobrze, to tym optymistycznym akcentem właśnie chciałbym zakończyć mój dzisiejszy wpis, bo już nic więcej nie mam do powiedzenia. Amen.
Za wszystko wiecznie obwiniamy dziewczęta, bo przecież noszą krótkie spódniczki, wydekoltowane sukienki lub bluzki i najchętniej to by się wszystkie i z każdym pieprzyły po kątach, a potem obarczamy je odpowiedzialnością, jaką jest wychowanie dzieci, a przeca to nie łatwe zadanie jest, szczególnie w XXI w. A ja dziś inaczej, bo dość przypierdalania się tylko do jednej strony. Już gdzieś kiedyś pisałem, chyba nawet w poprzednim roku, że człek nie zwierzę, instynkt opanować powinien potrafić… jednak chyba nie każdemu jest to dane. Chyba sobie się aż z tej radości odniosę do któregoś poprzedniego wpisu o świętym Wyklętym… yyy… tzn. Walentym, czy jak go tam zwali.
Dzieci nie powstają same z siebie, przecież dziewczę się samo nie zapłodni. Tylko jakoś mało kto potem pamięta, że facet jest współodpowiedzialny za wszystko, najbardziej i najczęściej się drze jadakę, że to przecież dziewczyna zapomniała o tabsie antykoncepcyjnej… o naciągnięciu gumy ustami czy czymkolwiek innym, co pożądliwy ogier sobie ubzdura w tej pustej łepetynie… Potem to matka, to ojciec, to siostry i bracia, to koledzy i koleżanki ze szkoły z nienawiścią patrzą na dziewczę, co to po prostu chciało zaznać przyjemności z kimś, poczuć się choć przez chwilę cudownie wśród wypełnionych strachem i wiecznym zagrożeniem ponurych zakątków przesyconego nienawiścią wszechświata i to Ją się nazywa dziwką, a nie jego, ruchacza pospolitusa, któ©ego ziomki pochwalą za to, ze taką dupę zaliczył… żałosne, żałosne moi przytelniele. Żałosne. Mnie tam się odechciało podwójnych standardów. Wcale nie zamierzam gratulować mojemu koledze, niech to nawet będzie Krystian, że zaliczył Laskę, która teraz jest taka piękna, a kiedyś gdzieś tam miał ją sobie w klasie daawno temu, jak jeszcze widywałem go na szkolnych korytarzach… Tak samo Jej nie zamierzam krytykowac, że dała dupy na sianie, bo każdemu należy się coś od życia, każdy ma prawo do przyjemności i każdy ma prawo do niebycia krytykowanym / krytykowaną za to, ze dała się ponieść…
Z drugiej strony nie rozumiem mężczyzn, którzy uważają, że jak dziewczyna jest niedostępna i odmawia to na pewno na celu ma tylko to, żeby starał się bardziej, a szczególnie nie rozumiem chłoptasi przepełnionych nadmierną pewnością siebie, że mogą osiągnąć wszystkie i mogą wszystkie poderwać, ludzie są generalnie jacyś strasznie bezużyteczni. Co mu to da, że będzie miał sobie tą każdą, skoro jest wyprany z uczuć? Ja rozumiem, ze „tego kwiatu pół światu, a ¾ chuj warte”, ale bez przeginki. Każda zasługuje na miłość, nieważne, czy waży 200 czy 40 kg. No tak, ale jak ktoś gustuje w małych dłoniach i wielkich cyckach, albo wielkich dłoniach i małych cyckach, a jego następny obiekt zainteresowań ma średnie to i to, to może w zasadzie mieć wyjebane potem, co się dalej stanie, a dziewczę zostaje samo i głupoty do głowy przychodzą. I kiedy w takim razie zaczyna się miłość? Od którego momentu możemy stwierdzić, że ten akurat człek jest nam niezbędny do egzystencji? Na to pytanie nikt mi nie odpowie i ja też wam na to pytanie nie odpowiem, natomiast w tym przypadku, czyli w przypadku facetów akurat to, co zacytowałem, o ¾ chuja wartych się doskonale na pewno sprawdza, każdy sobie jest w stanie kogoś znaleźć i przeżyć z nim resztę swego przeznaczonego czasu w tym wymiarze, trzeba tylko się nie poddawać i szukać, szukać, szukać. Choćby i to miało trwać kilka lat. Każdy zasługuje na ciepło, a kto nie potrafi docenić tego, co ma, niech spierdala w podskokach z powrotem do tego ścieku, z którego się wytoczył.

Kategorie
własne

ciepło

Delikatne, lekko przymglone promienie słońca padają na twoją twarz, rozmywając się lekko po zetknięciu z nią. Leżysz spokojnie na trawie, wdychając powietrze nosem i analizując wszelkie zapachy do Ciebie dochodzące. Oprócz śpiewu ptaków nie słyszysz niczego. Żadne ździebełko trawy ani innej roślinności nie porusza się, pomimo lekkiej, ciepłej bryzy mierzwiącej Twoje włosy. Jesteś tu sam.
Czujesz jednak różne żyjątka w Twojej okolicy. Wiewiórki na drzewie gdzieś nieopodal drepczą w górę i dół pnia, jakby na coś czekały. Jakiś bezpański pies buszuje bezgłośnie gdzieś w krzakach, szukając czegokolwiek nadającego się do spożycia i wszędzie ptactwo. Ich trel jeszcze bardziej Cię wycisza, możesz więc wgłębić się w samego siebie. Ale czy na pewno tego potrzebujesz? Przecież wszystko jest jasne. Tylko Ty, zwierzyna wokół i ciepłe, lekko rozmyte promienie słońca to wszystko, czego dziś potrzebujesz do pełni szczęścia. Oddychasz głęboko, by nacieszyć się tym, czego nie zaznałeś nigdy wcześniej. To słońce musi być jakieś dziwne… ale czy to ma jakieś znaczenie?
Bezpański pies podbiega do Ciebie, mówiąc coś, czego nie potrafisz zrozumieć… no tak, ludzka nauka jeszcze nie dotarła do tego, w jaki sposób porozumieć się ze zwierzętami, które wykazują się jakąkolwiek inteligencją… jednak ty dziś tego nie potrzebujesz. Skupiasz się i wychwytujesz nikłe, cieniutkie jakby macki psich myśli sięgające ku Tobie, by sprawdzić, jakie masz wobec niego intencje. Starasz się zachować spokój, jednak jesteś podekscytowany tym, co właśnie odkryłeś. Czyżby to było takie proste? Pies odważniej podchodzi do Ciebie i zaczyna lizać cię po twarzy. Uśmiechasz się lekko. Jesteś potrzebny. Podnosisz się powoli i drapiesz psa za uszami, a on uśmiecha się do ciebie. Czujesz, że Twoje ciało mrowi delikatnie. Promienie słońca nie są już tak wyblakłe. Uśmiechasz się radośnie i przytulasz się do psa, który siada przy tobie i patrzy, jakby chciał, żebyś za nim poszedł. Nie wiesz, czy to jest dobry pomysł. Nigdy tu nie byłeś, więc nie wiesz, co cię może tu spotkać, jednak postanawiasz zaryzykować.
***
Budzą cię promienie słońca, przenikające przez nie do końca zasłoniętą roletę. Wstajesz z łóżka i z wściekłością zsuwasz ją do końca w dół, zrywając umożliwiający to sznur. Momentalnie w pokoju robi się ciemno. Ze złością wyciągasz ręce nad głowę i obracasz wałkiem, by podnieść roletę w górę. Oślepiające promienie słońca padają na twoją twarz. Obracasz głowę w lewo, wystawiając policzek do ciepłych promieni słońca
„Wszyscy jesteśmy do czegoś potrzebni – myślisz”.
Cóż by było na świecie, gdyby nie ludzie. Każdy z nas ma w sobie ciepło. Ze strachu chowamy je w sobie głęboko, by nie dać się złamać, bo gdy tylko ktoś to odkryje, najprawdopodobniej zostaniemy wykorzystani. Zbyt łatwo dajemy się zmanipulować ufając, że nie chcą nas skrzywdzić… zamiast tego dostajemy sztylet pod żebra. Pozostało nam tylko tłumić furię i chęć zemsty. Po co krzywdzić kogoś kolejnego? Sami musimy przecierpieć swoje, by potem nauczyć się żyć na nowo. Ale każdy z nas ma w sobie ciepło i każdy go potrzebuje. Każdy z nas jest piękny i wartościowy, wystarczy tylko dostrzec i docenić.

Kategorie
własne

doceń

Ludzie to generalnie proste istoty są, ale nigdy nie potrafię zrozumieć, co jest z nimi nie tak. Ja rozumiem, trzeba pracować, nad wszystkim trzeba pracować, ale przecież sam własnoręcznie bez pracy niczego nie osiągniesz nieprawdaż? No chyba, że większość ludzi jest takich, że im się w pizdach poprzewracało od tego, że wszystko się będzie działo samo, pieniądz wpadnie sam, jedzonko się samo zrobi i dziwka do wyra sama przyjdzie… Z tym ostatnim to może i prawda w jakimś stopniu, ale na pewno z kimś takim relacji żadnej nie zbudujesz. No chyba, że ktoś lubi codzienne zdrady, to już nawet nie będę komentował takiego podejścia do egzystencji. Oczywiście nie zamierzam krytykować nikogo za rozwiązły tryb dostarczania bodźców, ale związku nie ma. No ewentualnie jak dziewczyna się potrafi pochamować…
E, ale dziś nie o dziewczynach, co ciekawe. Ciekawe, czy @julitka znów będzie na mnie krzyczeć, że tylko do dziewczyn się przyczepiam, jak rzep psiego ogona, jak to mawia moja babcia. Znaczy ogólnie też będzie, ale dziś w innej roli. Tak, ja też potrafię, jeśli sobie ktoś po przeczytaniu tego zdania zadawał pytanie, czy potrafię się przywalić np. do siebie.
Najprościej jest stwierdzić, że winę za aktualny stan relacji międzyludzkich ogólnych ponoszą tylko kobiety, bo to one się puszczają, mają wiecznie wyśrubowane wymagania, którym nie da się sprostać w niemal żadnym przypadku i że jedyne, na czym im tak naprawdę zależy, to hajs, samochód, a ona ma tylko leżeć i ładnie pachnieć… To tak sobie upraszczając od razu powiem, że to wszystko wcale nie jest takie proste… Heh, ciekawe czy jutro będę mówił dokładnie to samo, albo chociaż w ten sam sposób… Pewnie nie, jak to ja. Zawsze najpierw gadam jedno, potem gadam jedno i w sumie głupoty potem z tego wychodzą, ale gdzie w życiu głupoty tej głupoty nie ma, jak ktoś mi wskaże, to nie wiem, co się stanie. Pewnie nic, bo nic interesującego nie mam do zaoferowania.
Piękno można dostrzec wszędzie, wystarczy tylko dobrze poszukać. Jednemu najpiękniejsze są np. spadające liście jesienią, choć doprawdy nie wiem, co jest w tym eleganckiego, jak wszystko spada, potem to trza grabić, a co nie zgrabione na wiosnę spod śniegu się wynurzy lekkawo nadgnite z racji panującego roztopu, depczącego społeczeństwa i kilku innych czynników, o których nie mam pojęcia, więc się nie będę na ich temat wypowiadał.
Dla drugiego pięknem jest wiosenny zapach mokrej ziemi, co już bardziej może jestem w stanie zrozumieć, wszak na wiosnę wszystko ponownie odradza się do żyćka po długim, niedźwiedzim śnie, a i ptactwo radośniej zaczyna wywrzaskiwać swe żądania światu, który i tak tego nie słucha… bo albo zatroszczysz się o siebie sam, albo zginiesz i nikt Ci nie pomoże. Gałązki wypuszczające pączki i lekki, wiosenny wiaterek gdzieś popołudniową porą nastrajać może optymistycznie, gdy zacznie rozwiewać włosy dziewczęcia, roznosząc przy okazji ich nieziemsko interesujący zapach, a Serca czytelnictwa typu męskiego radują się i trzepoczą, niczym koliber w klatce i tak bardzo chcą się wyrwać, by oddać się właścicielce, kroczącej gdzieś sobie nieświadomie przed nami w niedalekiej odległości, co by się zapach ów nie rozwiał za bardzo. Ah, aż mnie jakaś nostalgia gdzieś się tu wkrada, ale nie… Dusimy w zarodku, Nie ma uczuć.
Trzecich zaś cieszyć może gorąc słonecznego lata, gdy asfalt topi się i podeszwy trepów grzęznąć zaczynają w miękkim podłożu… Skwar blokowiska i zapach starych ulic, smród ludzi w komunikacji miejskiej tylko dlatego, że może to zwiastować nadchodzący urlop gdzieś w górach, dla łaknięcia nieco ochłody w tych ciężkich, upalnych czasach miejskiego zgiełku… Albo nad ciepłymi wodami jakiegoś śródziemnego, czy czegośkolwiek innego, bo nasz Bałtyk to zbyt zachęcający nie jest. Ludzie tylko śmiecą i śmiecą. Puszki po piwskach… Ale kogoś może cieszyć również to, może jakiegoś łyczka sobie gdzieś tam jeszcze wydusi z jednej drugiej czy dziesiątej puszeczki, chociaż prawdopodobnie nie, wszystko zdąży wyparować, zanim zdążymy znaleźć jakaś interesującą nas puszeczkę, co by harnolda nie walić.
Kogoś czwartego, o ile dobrze liczę może cieszyć zimowy mróz, smagający policzki rankiem, podczas wyjścia do pracy. Zabawa z dziećmi na śniegu, lepienie bałwana, wojny śnieżyste albo kulig, jak za starych, dobrych czasów, z końmi jako motor napędowy, a nie tak, jak ostatnio jakiś kretyn na to wpadł… Przynajmniej ofiar mniej.
Kogoś piątego może cieszyć dobry obiad (he, ja chyba jak najbardziej do tego pasuje), który albo zrobi sobie sam, albo po przyjściu do domu z pracy mroźnego dnia już cieplutki będzie gdzieś tam się kończył przygotowywać za wstawiennictwem najświętszej najcudniejszej partnerki, która uśmiechnie się do niego na powitanie, strzeli dla żartu ścierką po pysku i każe umyć łapska, a następnie wrócić z powrotem…
Są niestety i tacy, którzy nie potrafią się cieszyć tym, że żyją. Takich ludzi mi szkoda. Mają rodziny, mają domy, mają dzieci i wszystko, a jednak czegoś im ciągle brak…
Są też tacy, którzy mają za dużo i już nie potrafią się cieszyć niczym, a jednocześnie nie chcą oddać tego, co mają, by pozwolić się cieszyć innym. Takich ludzi również mi szkoda. Takie życie wcale nie jest piękne, bo czymże jest życie bez szczęścia?
A teraz przechodzimy do tytułu naszego wpisu.
Cokolwiek masz, o cokolwiek się starasz, na czymś Ci zależy, nie spieprz tego, a jak masz już wszystko, co pozwala Ci być szczęśliwy, to to doceń, a nie szukaj sobie czegoś, co może spowodować, że wszystko stracisz. Usiądź na chwilę, pomyśl o tym, co już masz i doceń to. Nikt Ci przecież nigdy nie powiedział, że wszystko będzie łatwe i nie będziesz musieć ponieść żadnych kosztów walcząc o swoje.

Kategorie
własne

covid covida covidem poganiał

Tak jak to już gdzieś było powiedziane, dostąpiłem zaszczytu posiadania covidu, covida… Jakkolwiek zwał, jakkolwiek zwał. Nikogo to natomiast nie interesuje, łącznie zresztą ze mną, tylko moglibyście mi, czytelnictwo moje kochane, przywrócić mi trochę węchu… A nie, smaku najlepiej. BO jak grander mi nie smakuje niczym to już aż się jeść człowiekowi odechciewa. A jak się człowiekowi jeść odechciewa to już nie jest dobrze. Robię sobie np. dobrą whisky, która nie smakuje niczym… To już się robi nawet poważniej, niż z jedzeniem. Bo jak już whisky nie smakuje, to już jest tragedia po prostu. Już się pić odechciewa, a jak już się pić odechciewa i nawet mleko smakuje jak woda to już ciężko stwierdzić, czy iść się powiesić, czy poczekać na powrót smaku… 😀 oczywiście żartkowałem.
A w związku z tym, że mam covida, nie byłem upoważniony żeby wyjechać na święta. Zresztą jestem trzecią osobą, która w moim Warszawskim domu ma covid. Tak się musiało stać, Bóg tak chciał, na pewno tak było.
W ogóle przypomniało mi się coś niepokojącego w moim życiu. Nawet nie wiem, czy to był sen, czy co to właściwie było… Przypominam sobie jakiś taki wielki dom, czy internat, czy nie wiem co to było… I pamiętam coś, co nie chciało, by przechodzić przez teren dawniej zamieszkiwany przez jakąś zmarłą osobę. Nie pamiętam teraz, jakie były konsekwencje tego przejścia, bo nie zawsze one były, ale jak teraz o tym wszystkim myślę, że pamiętam, że w tym domu się gubiłem, błąkałem się jak po labiryncie i czasem byłem zmuszony przejść przez to zakazane terytorium… Jak sobie to dziś przypomniałem gdzieś podczas słuchania szant… nie wiem dlaczego akurat wtedy… Napełniło mnie to lękiem i strachem ogromnym… Nie wiem, czy jest sen, który wpłynął na was, kochane moje czytelnictwo w takim stopniu, żebyście bali się o tym choćby pomyśleć do dziś i żebyście ten sen wspominali ze zgrozą i strachem tak niemożebnym, że najchętniej byście się skulili gdzieś w jakimś miłym, wyrozumiałym towarzystwie, którego sama obecność da gdzieś to przeświadczenie, że nie jestem w tamtym miejscu i że akurat tu, gdize jestem, nie mam się czego obawiać i że nic i nikt mi krzywdy w tym momencie nie zrobi. Nie wiem, dziwne to jest. Może to był sen. Ale skąd ten sen i kiedy mi się to śniło… Masakra. Albo serio jestem pełen zawiści dla tych, którzy mieli lepiej w życiu i teraz wypisuję głupoty, żebyście znó1) zwrócili na mnie uwagę xD nie, nigdy nie chciałem być w centrum uwagi, bo na co mnie to potrzebne. Ale to jest niepokojące nadal. Ktoś z was tak miał?
W ogóle ostatnio usłyszałem, ze całkiem interesujące brednie ostatnio poruszałem. W sensie jakieś tam problemy innych ludzi i że przeskoki są za szybko, dlatego dziś starałem się np. o tym śnie, który nie wiem sam już, czy był snem, czy pamiętam coś innego, co się nie koniecznie mogło albo musiało wydarzyć w moim życiu rozwlec nieco bardziej, niż zwykle. Natomiast trudno jest niestety się rozwlekać na tematy, na które mam konkretne zdanie, takie jak np. że się matka wstydzi z grubą córką wyjść na plażę… Ja tego niestety nie rozumiem. Uważam, że skoro sobie ją utuczyła… Albo np., córka jest chora, to czego tu się wstydzić? Jak się wstydzisz własnego dziecka, to się powinno Cie wyjebać na śmietnik i zasypać obierkami od ziemniaków, polać jakimś żrącym płynem i zostawić, aż zdechniesz. Ot co. Nie ma się nad czym rozwlekać. Tak samo jak wieszałbym gwałcicieli społecznych. Znaczy no bo przecież to zazwyczaj dzieci gwałcą np. księży. Przecież nie jest i na pewno nigdy nie było odwrotnie, przecież nad tym się też nie ma co rozwodzić. Kara śmierci dla takiego i co? I wsio. Albo damskich bokserów, tez się powinno… hm, się likwidować powinno. Facet który bez podstawy, jakiejkolwiek podstawy… biję kobietę, a zazwyczaj tych podstaw nie ma… TO dramat jest. Może nie od razu zabijać takich, ale np. spuścić jednemu z drugim czy trzecim porządny wpierdol. Nawet doniczką kobiety nie masz prawa uderzyć, pamiętaj, chłopcze.
Dawno w ogóle nic do was nie pisałem, co się u mnie starego w życiu dzieje, a że się nic nie dzieje, to i pisać jakoś nie było co. Wygrałem swoje 3 kody zniżkowe na pakietu dystrybucyjne nowe, pożądane funkcje Eltenowskie i niby można sobie odpuścić… Ale to nieprawda. Pamiętam jeszcze te piękne czasy, jak potrafiłem 2 wpisy, dość krótkie co prawda, ale jednak… wrzucić jednego dnia. Już kij z tym, że zazwyczaj to było jedno wielkie użalanie się nad sobą i w związku z tym, że ten blog jest jakoś tam publiczny to sobie je mam nadzieję wszystkie przeniosłem do innej kategorii i zahaczyłem taki magiczny wieszak, żeby mi nikt ich z niezalogowanych nie widział. O ile ten wieszak w rzeczywistości działa, nie chciało mi się tego później sprawdzać. Ufam jednak, że naczelnik dobrą robociznę wykonał i nie trzeba będzie partaniny poprawiać :D. Nie lubimy za bardzo grzebać w nie swoich bebechach grzebać. Bo cóż to za przyjemność wyrwać komuś wątrobę… Ano chyba żadna. Nie wiem, jeszcze nigdy tego nie zrobiłem. Może kiedyś spróbujem, ale to jakiś kandydat musi być. Bo mojego bebecha to mi się za bardzo nie chce rozwierać, bo tak się tłuszcz wyleje i potem trza będzie to wszystko mopem zmywać… O, Word nie ma w słowniku słowa mop. He, mob… Oo, moba też nie ma. Huh, ale błędów. Nic, nie będziem tego poprawiać. Ej, chwila, przecież na wsi się mó2)i, że nie będziem… Ah te słowniki… Nie rozumiejo człowieka, ot co. Ale czego ja oczekuję od kawałka kodu binarnego… Inteligencji to to ma tyle, co ja. Heh.
W ogóle słyszałem ostatnio, że już mają czwarty strzał w jakimś kraju dawać, a w Polsce nie chce się zezwalać tvnom na nadawano. A youtuby ponoć banują prawicowe kanały, dlatego trzeba było otworzyć nowy portal typu youtube na polskiej scenie. Pewnie, że tak, bo czemu by nie. Tylko że tam wrzucać filmy mogą tylko określone osoby… Bo niby za drogo utrzymywać infrastrukturę, żeby sobie każdy mógł coś wrzucać. A pewnie, że tak. Wszystko jest teraz drogie, w mordę teraz za darmo też nie od każdego dostaniesz, bo wszystko jest w cenie dziś.
Dobra, teraz dwa pytania na sam koniec ode mnie do Ciebie, czytelniku. Czy, a jeśli tak, to dlaczego, a jeśli nie to dlaczego uważasz, że jestem złym człowiekiem. Następnie, o co może chodzić z tym snem, któ®y był albo nie był snem… A ja nie wiem co to było. Ktoś może bardziej biegły w jakimś psychicznych jazdach może mi coś bliżej nakreślić, bo nawet nie wiem, gdzie szukać.
Pozdrówki i do następnego!

Kategorie
zaraza

Dziennik Zarazy 18.12

Wpis nr 645
zakażeń/zgonów
3.942.864/91.415
Miałem już kilka wpisów https://dziennikzarazy.pl/12-11-hustanie-druga-fala/ o statystyce kowidowej. O tym, co z niej wynika, jak się pogrzebie głębiej i wyjdzie z bańki medialnej, albo się uważnie poczyta chociażby statystyczne wnioskowanie Pawła Klimczewskiego. To się więcej wie. Ale statystyka służy także temu, by się wiedziało… mniej. Ja już w pierwszych swoich wpisach https://dziennikzarazy.pl/slupki/ przepowiadałem, że na gruncie danych odbędzie się cała manipulacyjna wojna, bo to medyczna statystyka jest zbyt ważnym zwierciadłem, żeby tak sobie bezkrytycznie odbijać obraz pandemicznego świata. A nuż się wyda, że źle robimy? Że panika się wzmocni? Że rząd sobie nie radzi?
Teraz mamy inne priorytety. Praktycznie od początku szczepień uważam, że akcji z nimi związanej podporządkowane jest obecnie wszystko. Nie walczymy z wirusem, walczymy o jak największe zaszczepienie. I to, że reklamujemy, że kłamiemy to pikuś. Ja śmiem twierdzić, że nawet po to wywołujemy pandemiczne fale paniki. I właśnie do tego służy statystyka.
A po co wywoływać kolejne fale? No właśnie po to. Jak bowiem uzasadnić nowe akcje szczepionkowe, skoro te stare zamierają? A tu trzeba uzasadnić przecież też kolejne dawki dla już zaszczepionych. A jak to zrobić jak po drugiej dawce gros Polakom się odechciało? Ano trzeba pompować statystyki tak, by wywołać kolejną falę, nie wirusa, ale paniki. Kwestię testów https://dziennikzarazy.pl/9-12-testy-zebra-na-pasach/ i używania ich jako narzędzia wzmagającego panikę na podstawie raz to procentowych, raz to w liczbach bezwzględnych wyrażonych danych w kolejnych marszach permutujących wariantów przez kraj – już wielokrotnie omówiliśmy. https://dziennikzarazy.pl/14-08-testujemy-testy/ Teraz przyjrzymy się kolejnej sztuczce statystycznej, która miała wymusić szczepienie niedowiarków. Tym razem (jak już w większości przypadków bo maski opadły) nie chodziło o żadne czynniki epidemiologiczne, tylko chodziło o spore dolegliwości dla tych co się nie zaszczepili.
Miało to wyglądać tak: szczepienia nie idą, trzeba się więc szykować do czwartej fali, szczepiennej. Jest sierpień, hulajnogi się losują https://dziennikzarazy.pl/7-10-totalizator-szczepionkowy-final/ , Pazura nie schodzi z ekranu (teraz biedaczek na kwarantannie – twarz korzyści szczepień zachorowała na kowida https://dziendobry.tvn.pl/gwiazdy/edyta-i-cezary-pazurowie-odwolali-wakacje-przez-covid-19-5489248 po nie-wiadomo-ilu dawkach – ot, peszek marketingowy) a szczepienia stoją. A więc w sierpniu minister Niedzielski ogłasza, https://www.money.pl/gospodarka/obostrzenia-covidowe-wpierw-w-regionach-z-najnizsza-wyszczepialnoscia-6668649693186560a.html że pierwsze pod nóż obostrzeń pójdą województwa o najmniejszym stopniu zaszczepienia. Tu trzeba się zatrzymać, bo widać intencje jak na dłoni. Obostrzenia nie będą dotyczyć województw o choćby i tak niepewnym metodologicznie z powodu testów, poziomie zakażeń, ale zaszczepień. Czyli, tak sobie wtedy żartowałem, tu nie chodzi o epidemię i transmisję wirusa, tylko o karę, czyli motywację kijem obostrzeń do marchewki zaszczepienia.
I sobie pożartowałem. Wiedziałem, że rząd tu gra va banque, ale chyba wszyscy uwierzyli, a Rada Medyczna zaręczyła głową (uwielbiam to polskie określenie: zaręczyć głową…), że MUSI tak być: niezaszczepieni foliarze na bank się pochorują, wynik pójdzie w świat, wahający się przekonają, a więc, by ich przymusić do zaszczepienia trzeba wprowadzić takie kryterium obostrzeń. Vabankquowość polegała na tym, że były to założenia „na wiarę”, dodajmy własnych zapewnień. Nie pierwszy to raz władza uwierzyła we własną propagandę. Bo wyszło na odwrót, a odwrót zaczął się już w listopadzie. Najpierw pękły dwa województwa: https://twitter.com/atmecom/status/1461392675039502342?t=-xjdCp8GXFIzo-pdjFTkcg&s=03
Zrobił się wyłom w Lubelskiem i Podlaskiem, czyli województwach o najmniejszym stopniu zaszczepienia. Rząd wciąż czekał, ale zaczęły dołączać inne województwa, co gorsza, zaczęto porównywać nie tylko najmniej zaszczepione regiony, ale podłączono zestawienia województw najbardziej zaszczepionych i zrobiło się dziwnie: https://twitter.com/Piotr_Schramm/status/1456598954536284166?t=HdyPG0VvJ2LNof3T4xBwjg&s=03
Zakażenia vs. pozytywne testy (4-5 listopada):
Mazowieckie – (2020) zakażeń: 2,297, (2021) – 3.376. W pełni zaszczepionych 57%
Lubelskie – (2020) zakażeń: 2.077, (2021) – 1.542. W pełni zaszczepionych 44,78%
Podkarpackie – (2020) zakażeń: 1.280, (2021) – 715. W pełni zaszczepionych 38,49%
Pod  koniec listopada trend się utwierdził i zaczął pogłębiać różnice. https://twitter.com/lkwarzecha/status/1462879191871934469?t=dLT9eiNNtFSkObd3rv2MKw&s=03 Była wyraźna korelacja – im bardziej zaszczepione województwo, tym więcej zakażeń. I to w procentach, a więc nie można się powoływać, że to regiony bardziej ludne. Coś się zaczęło dziać z zaszczepionymi. Na razie zestawienia nie były aż tak mocno obrazowe:
W końcu to zestawienie https://twitter.com/PiotrWiel/status/1460978550996094979?t=n-Tf8P-XAurcilqxKH0Lmw&s=03 przebiło wszystko, bo bezwzględnie pokazało korelację:
Dobiło wszystko zestawienie z początku grudnia. https://twitter.com/Marek39556099/status/1467821059365908480?t=LjdY_7BDpb3OVJQREExVdw&s=03 Pokazuje wręcz jakby fala zakażeń  przechodziła ze wchodu na zachód kraju.
Jednak zestawienie zważonych danych na 100.000 mieszkańców potwierdza trwały trend: im więcej zaszczepionych tym więcej zakażeń.
Wskazywałoby to na pewien trop. Jak już pisałem https://dziennikzarazy.pl/4-11-cieci-strzal/ (i wiadomo wszystkim, a kto wątpił ten się przekonał nagle koniecznością trzeciej dawki, choć często to się wypiera) poziom przeciwciał wytworzonych przez szczepionki szybko spada, co widać po szybkiej dezaktualizacji nieprzedłużonych kolejnymi dawkami paszportów. Ale korelacja wzrostu zakażeń ze wzrostem zaszczepień to nie tylko polski fenomen. Jest on bardziej widoczny https://www.thelancet.com/journals/lanepe/article/PIIS2666-7762(21)00258-1/fulltext?s=08#%20 w krajach najbardziej zaszczepionych. W takiej Irlandii wszyscy, którzy zamarli https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/aktualnosci/news-w-ciagu-tygodnia-w-irlandii-zmarly-tylko-osoby-zaszczepione-,nId,5692978 na kowid w ostatnim czasie to zaszczepieni. Co prawda jest tam 93% procent zaszczepienia https://twitter.com/WaitsTw/status/1460965468110561282?t=PcFecW0pxYivtamzXOa5WA&s=03 tak, że nie ma komu niezaszczepionemu umrzeć. Statystycznie się zgadza. Ale w takim razie trzeba zadać pytanie, a właściwie stwierdzić: zaszczepionych szczepionka jak widać nie chroni ani przed transmisją, ani zakażaniem innych, ani przed śmiercią. Pojawiają się spekulacje, poparte coraz częściej badaniami, że szczepionka nie tylko nie wytwarza bariery ochronnej, ale osłabia istniejący, naturalny system reakcji immunologicznej. Popatrzmy na badania brytyjskiej agencji zdrowia: https:/dailyexpose.uk/2021/11/21/official-government-data-proves-the-fully-vaccinated-are-on-the-road-to-disaster-ade/
Wynika za nich, że po zaszczepieniu i wytworzeniu przeciwciał wystymulowanych szczepionką, po ich zaniknięciu organizm nie wraca do poprzedniego, przedszczepiennego stanu systemu odpornościowego. Sytuacja zaszczepionych pogarsza się więc, nawet w stosunku do osób niezaszczepionych. Dodatkowo, co logiczne – szczepienie osób, które już przeszły kowida jest przeciwskuteczne, bo nie tylko nic nie daje, ale osłabia organizm, który swoją reakcją już się obronił, zaś szczepienie osłabia tę nabytą odporność.
Wielu wskazuje na mechanizm ADE, https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/na-czym-polega-zjawisko-wzmocnienia-zaleznego-od-przeciwcial/ tzw. wzmocnienia zależnego czyli właśnie dość dawno odkryty wpływ szczepionki na pogarszanie się systemu immunologicznego. Oczywiście na tę tezę, na poziomie rzecz jasna internetowych demaskatorów, nie debaty naukowej, rzucono się z pazurami, https://fakehunter.pap.pl/raport/e88f2098-0bc5-4a30-a3e3-4b4c4f37d067 ale jak się poczyta „argumentację”, to wychodzi, że takiego mechanizmu nie ma, bo nie zauważono go w trakcie testów. Co więc zauważono w trakcie testów szczepionek? Że te, zamiast obiecanego (przetestowanego?) poziomu 99%, mają spadające po pół roku do zera? Tego testy nie ujawniły. Ale na pewno ujawniły, że nie wywołują on mechanizmu ADE. To wiemy na pewno? Znowu nie, bo nie, czy dla wierzących – jak Boga kocham?   
I w ten sposób „chytra” strategia ministra, mająca uzasadnić IV Falę, a właściwie kolejny poziom wciskania przymusu szczepień nie tylko spaliła na panewce, ale ujawniła bardzo niepokojące skutki działania szczepionek, które całą akcję stawiają pod poważnym znakiem zapytania. Wynika z tego, że zacznie przybywać – i już przybywa, choć jest to medialnie wypierane – zakażonych osób, które będą coraz ciężej chorowały, właśnie dlatego, że się zaszczepiły. Bo spadek zdolności odpornościowych organizmu nie będzie dotyczył tylko kowida. Będziemy mieli tak osłabione organizmy, że byle co, co kiedyś byśmy przed kowidem, a właściwie szczepionkami, przeszli bezobjawowo nie wiedząc o tym nawet, teraz nas położy na dobre.
Czekam tylko na badania korelacji osób zaszczepionych z falą zachorowań nie na kowida, ale na wszelkie choróbska, które kiedyś nie były problemem na skalę masową. Trzeba będzie raczej szukać ich za granicą, wśród krajów zaszczepionych po kokardę. Czy tam wzrośnie ogólny poziom zachorowań? Nie tylko na koronawirusa?
Jak to było? Najlepiej przebadana https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C85860%2Cprezes-pan-szczepionka-mrna-na-covid-19-produkt-czysty-swietnie-przebadany szczepionka w historii medycyny?
Jerzy Karwelis

Kategorie
zaraza

Dziennik Zarazy 10.12

"Wpis nr 637
zakażeń/zgonów
3.785.036/87.928
Niedawno popełniłem prześmiewczy wpis o nowej mutacji koronawirusa – omikronie. Że bez sensu, że znowu panika, że medialne chłopaki go grzeją jak poprzednie warianty. I że to będzie never ending kolejka, bo wirus mutuje jak każdy i pretekstów do paniki wywołanej następną wersją będzie w bród. Nawet nie zdziwiłem się, że od kiedy media nadęły omikronowy balonik, to akcje udziałowców Pfizera, w tym promującej go agencji informacyjnej, która jest jego współwłaścicielem, czyli Reutersa, podskoczyły o 10 miliardów dolarów z dnia nadzień, od kiedy ogłoszono nowego wariantowego celebrytę. Olałem temat jako nudny i oczywisty.
Nawet (chyba już jestem cyniczny albo znużony) nie chciało mi się bawić w ciuciubakę, że raz Pfizery mówiły, raz że za sto dni zrobią szczepionkę na tę wersję, żeby sprzedać trzeci, a właściwie czwarty strzał, a drugi raz, że wszystko w porządku, bo istniejące, czyli zakupione dawno, dawki działają i na tę mutację, którą przecież świat odkrył dwa tygodnie temu. A Pfizer właśnie przypadkiem przechodził obok z tragarzami niosącymi nowy wariant akurat pasującej szczepionki. Niech oni tam w końcu uzgodnią tę narrację, nie dla mnie, bo mi to egal, ale dla ludzi, którzy w to wierzą, bo się ci to się dopiero męczą.
Ale zaciekawiła mnie decyzja Norwegów. Ci uznali, na podstawie badań, w tym zeznań pierwszej odkrywczyni omikrona z RPA, że wirus szybko się przemieszcza, szczepionki na niego nie działają, a jako że ma w sumie lekki przebieg, to go… olewamy. I co ciekawsze – również w kontekście paszportowym. Bo Norwegia powiedziała rzecz logicznie prostą, która wysadziła całą akcję szczepionkową: skoro szczepionka nie powstrzymuje transmisji nowej mutacji, to segregacja sanitarna nie ma sensu. Wszyscy są równie narażeni. A to jest koniec zabawy w paszporty. Rzecz jasna tylko tam, gdzie logika jeszcze obowiązuje.  
Ale zacząłem od tego, ze zwracam honor omikronowi. Tak. Od kiedy słyszałem, że, a słyszałem to nawet przed słynną Deltą, wirusy ze swoimi mutacjami zajmują właściwą sobie niszę i tam się rozmnażają, to nabrałem optymizmu. Nawet potwierdzonego w wielu źródłach. No, bo nie ma nic dzisiaj lepszego niż wirus, który się szybko rozprzestrzenia, zdobywa, poszerza i utrzymuje swoją niszę i jednocześnie jest mało śmiertelny. No, bo wedle nauki „wypiera” inne mutacje i to te bardziej groźne.
W związku z tym wychodzi, że mamy swego rodzaju naturalną… szczepionkę na koronawirusa. Bo omikron zapobiega infekcjom innymi wariantami, nie jest śmiertelny, ale jednocześnie pobudza organizm do walki immunologicznej i produkowania przeciwciał. Bez konieczności zakłuwania się nieznanym co do skutków preparatem. W Holandii istnieje już podziemie, które zakaża się koronawirusem. Po to by mieć papiery ozdrowieńca i nie musieć się szczepić w drodze od „nowej normalności”. (Nota bene ciekawy przypadek holenderski: „Z 62 pasażerów lotów z Południowej Afryki do Amsterdamu, którzy mieli pozytywny wynik testu na koronawirusa, 90% było zaszczepionych. Wariant Omicron wykryto tylko u zaszczepionych. Było to 14 osób). Teraz wystarczy, że cię najdzie niegroźna mutacja o szybkim rozprzestrzenianiu się i jesteś uodporniony. Bez tych kolejnych „ostatnich prostych”. I jeśli się uda, tak jak prorokują liczni, to omikron wykończy koronawirusa w wersji hard. Bo to jest naturalna droga wirusów: stają się coraz szybciej transmitujące i coraz mniej śmiertelne. Szukają ścieżki przetrwania, czyli większej ilości szans do bytowania, kosztem zmniejszenia szkodliwości.
To byłby paradoks, że po tym wszystkim, po lockdownach, kwarantannach, szczepieniach, maseczkach, dezynfekcjach i dystansowaniu uratuje nas ten sam patogen, który wyzwoli w nas jedyną obronę przed wirusem jaką jest odporność zainfekowanego organizmu. On sam, a nie te wszystkie cuda, które sami sobie sprowadziliśmy na głowę, jak się okazuje po prawie dwóch latach – na własne życzenie i na własną zgubę.       
Jerzy Karwelis"

Kategorie
narzekania

narzekamy na świat

Słuchajcie, ja naprawdę szanuję i jestem pełen podziwu dla wszystkich ludzi, którzy mają jakiekolwiek umiejętności wykraczające poza naszą biedną, ślepą średnią… Ale… Tak bardzo uwielbiam, wszyscy moimi ziomkami są, co się tak chwalą, że jak trzeba to i pójdą dach kłaść na chatę…
I tym optymistycznym akcentem chciałbym rozpocząć dzisiejszy wpis, bo dawno już do was nie pisałem. Heh i już po dwóch zdaniach nie mam pojęcia co napisać dalej. Jak tak sobie czytam moje stare wypociny to i jakiś taki większy zapał był do tego wszystkiego, a i wpisy miały więcej błędów… Cóż to się dzieje? Może to przez Julitke, która ciągle na mnie wrzeszczy, że ja coś tam… Może i w depresję wpadam. Któż to wie? No cóż. Ciekawe kto mi zrefunduje xanax na wyleczenie mnie. Pewnie nikt i pewnie będę musiał sam z własnego budżetu wyłożyć na jakieś brednie. Hm, co ja chciałem? A, właśnie jeden dzień minął odkąd zacząłem pisać ten wpis i w sumie nie wymyśliłem niczego nowego. Trzeba przenieść pieniądze z wynagrodzeń do wynagrodzeń, czy tam z wynagrodzeń do wynagrodzeń i wtedy wszyscy będą szczęśliwi. Hehehue, wszyscy dostaną dodatki demotywujące a ja nie dostanę, więc bomba.
Słuchajcie, najbardziej znienawidzoną porą miesiąca w moim życiu jest zima. Ja nie wiem, jak ktoś może lubić zimno i śnieg. OK., za dzieciaka to jeszcze może było fajnie, jak się mieszkało na wsi i zrobili mi górkę, z której mogłem sobie na dupsku zjeżdżać przez bramę do sąsiada, taką jebitną… To to było zabawne. Brało się wór z sianem i jechało i wszyscy byli szczęśliwi, a teraz… Teraz co jest przyjemnego w upalnych, przepełnionych temperaturami poniżej zera dniach? Zimno w uszy, zimno w łapska… Żyć się nie daje. A jeszcze wstawać rano i do pracy jeździć codziennie przecież to człowieka szlag może jasny trafić i krew nagła zalać… W ogóle Longshoot na mnie wrzeszczy żebym następny rozdział jakichś bredni pisał… A on przecież leży napisany od 4 miesięcy… Tylko następnego nie rozpocząłem. Bo w sumie jakoś nie widzę dalszego sensu pisania czegokolwiek w moim życiu, tak wam w tajemnicy powiem. Tylko powiedzcie wszystkim, żeby nikt nie wiedział! 😀 BO jak wszyscy zamiast nikogo będą niewiedzieni, to kosmici zlecą na ziemię i z pewnością wszystkich skonsumują na śniadanie, bo na obiad nie wystarczy.
Ło ja pierdykam, trzeci dzień pisze ten wpis i nie wierzę, co się odpierdala na świecie. Czytam sobie takie o różne dzikie miejscówki w Internecie i problemy niestety w większości dziewczynek są przerażające. Wyjechała za granicę i się rzuca, że nikt po polsku nie mówi, a po Angielsku już tak… było się uczyć rozmawiać, a nie teraz w Internecie smęty wypisujesz, ze jesteś turystką drugiej kategorii, to tylko i wyłącznie Twoja wina. Angielski to nie Chiński, da się go nauczyć… O, albo urodziła dziecko i nikt się…. Nie no w sumie to jest akurat poważniejsze. Ale to normalka, znaczy jest to przykre i w ogóle, ale uchodzi za normalne, że jak facet wyrucha i zostawi, to jest bomba, ale jak dziewczę wraca do szkoły po urodzeniu dziecka to się zaraz na nie wszyscy rzucają. I uważam to za słabe, ale zawsze mnie powtarzali, że sam świata nie zwojuję. Nikt nie chce żadnych zmian, a jak się ktoś dopomina własnych praw to jest wyzywany od zidiociałych lewaków albo od pizd… Wczoraj na titrze widziałem wpis Jakiejś Staśko, czy jak ona się tam zwie, rozważała problem heightismu, czyli… Właśnie, chciała to sobie na Polski przetłumaczyć… I przynajmniej 200 ćwierknięć odpowiadających na Jej ćwierk to stek bluzgów i obelg. Co jest z ludźmi nie tak?
No, albo ktoś, kto nie może znieść tego, że sasiadka będzie miała dziecko, bo przecież zagłuszy spokój w bloku. Ludzie… Tu aż po prostu nawet przekleństw brakuje. Jak można być takim cholernym samolubnym kretynem, żeby widzieć problem, że sąsiadka będzie mieć dziecko? Ja jakbym się dowiedział, ze Kubosław będzie miał dziecko, Yyy… znaczy no, Kubosłąw to nie będzie miał dziecka, znaczy będzie miał, ale to nei będzie jego dziecko… Tzn… Hm, pewnie i jego dziecko będzie, ale nie w jego brzuchu będzie wrzeszczeć… No, to jak już Kubosław by urodził bachora to bym nawet dumien z niego był, że dobry człowiek z Niego i chce zaludnić trochu ten nasz parchawy kraj… Ale nie, bo przecież muuusii być ciiiiiiisa! Bo jakaś wypacykowana paniusia musi się wyspać…
Albo narzekanie, że robotnicy o siódmej rano już zaczynają pracę i gadanie, że przecież normalni ludzie o tej porze śpią. Nie, szanowna pani. Normalni ludzie o tej porze podnoszą leniwe, otyłe dupska z wyra i idą do pracy, do szkoły albo po prostu podnoszą dupska i idą szukać pracy, albo jak są starszymi ludźmi, to może i nie podnoszą dupsk… Ale przynajmniej nie zatruwają ludziom internetowego przegladactwa narzekaństwem, że normalni ludzie śpią o siódmej rano. Jakby nie te robole, jak to niektórzy ich nazywają, to dziś większość z nas nie miałaby gdzie mieszkać, bo jakby tak sobie każdy zaczynał prackę np. o dziesiątej, bo wypacykniętej pięknisi przeszkadza Hałasik pod oknem… To nic nigdy nie byłoby zrobione. Kupcie sobie kurła wygłuszające okna i drzwi, a najlepiej zamknijcie się w piwnicy i tam sobie śpijcie. Massssssakra!
A nie, bo przeca w piwnicy zimno. Heheue
Następna zaś wstydzi się pokazać z córką na plaży, bo córka nie jest wychudłą pięknisią. No ja jebię, to idź ją zabij najlepiej, będziesz miała święty spokój.
I jak ja mam się czepiać facetów! Przecież my nie mamy takich problemów! A wszyscy chco równego życia. Najpierw przestań ta narzekać, potem idźcie do kopalni, potem będzie równe życie.
Mam dość.

Kategorie
narzekania

oneplus nord2

Jak bardzo polecałem ten telefon tydzień po tygodniu, czy tam tydzień po dwóch dniach, tak teraz z pewnością go odradzam szczególnie osobom, które się jakkolwiek na telefonach nie znają i nie umieją sobie poprzestawiać drażniacych je rzeczy.
20 aplikacji na autostart
Tylko 20 aplikacji na autostarty… Więc jak komuś aplikacja od banku nie będzie dostarczać powiadomień, to już wiecie, dlaczego tak się dzieje. Można sbie oczywiście aplikacje dodać, ale jak przeciętny człowiek nie będzie wiedział, że coś jest nie tak, to skąd ma isę domyślić?
Głośniczki
Głośniki są naprawdę średnich lotów. W samsungu grają ładnie, od s9… Tutaj grają cienko. Ani to to nie ma delikatnego nawet bassu, jedyne co, to wysokie tony są jakieś takie przejaskrawione jak dla mnie. Zaletą natomiast jest to, że telefon gra faktycznie głośno.
Bateria:
miało być 4500 mah, jest 2000 i spada. Więc jeśli telefon średno trzyma cały dzień intensywnej męczarni na 2000 mah, to na 4500 powinien trzymać jeszcze więcej. Mógł mi się zdarzyć oczywiście wadliwy egzemplarz.
Bramki:
Nagrywanie jest po prostu fatalne. na AVR tj. amazing mp3 recorder można uzyskać tryb bez szumów… natomiast kosztem stereo.
Żegnaj, Oneplus! Mam ochotę wypieprzyć ten telefon z 3 piętra przez balkon… ale szkoda hajsu, więc sprzedaję.
Miłego dnia!

Kategorie
własne

napromieniowani

W komentarzach pod ostatnim wpisem dowiedziałem się, że ograniczenia w strojach tylko dla jednej płci są jak najbardziej na miejscu, czyli nadal przeświadczenie, że mężczyzna jest lepszy od kobiety sobie istnieją i nikomu się nie spieszy, żeby cokolwiek zmienić w tej materii i to nieważne, że faceci zachowują się jak debile, gdy tylko kawałek nogi czy cycka im się pokaże i już lecą z wywieszonymi jęzorami jak psy do najprzedniejszej kiełbasy… Ale to mniejsza, każdy może sobie sądzić, cokolwiek tam chce i w zasadzie nic nikomu do tego, przynajmniej na razie, kto jakie ma poglądy na podziały płciowe czy cokolwiek… Tak, jak na razie nic nikomu do tego, czy chciałbym was wszystkich z powodów religijnych wysadzić w powietrze czy pogłaskać po głowach i powiedzieć, że Bóg was kochał trochę mniej, niż mnie, ale przecież wszystko jeszcze może się zmienić, jeśli wystarczająco się postaracie…
W ogóle śmieszna sytuacja. Ja nawet nie wiem, czy to ludzkie niedoinformowanie czy zwykła ignorancja, że się chce zakazać wifi w szpitalach i szkołach, bo szkodzą zdrowiu, które i tak przecież jest narażone w dobie pseuopandemi… Nieważne, że na co dzień jesteśmy narażeni na jakiś tam procent promieniowania EM w komunikacjach miejskich, pociągach lub na ulicach, bo przecież nadajniki sieci komórkowych i punktów dostępowych wifi są wszędzie wokół nas, na to się uwagi nie zwraca.
Bardzo ważnym pytaniem jest wg mnie, czy w szpitalach i szkołach tego wifi być nie może, żeby w dobie epidemii odciąć ludzi od rzetelnych informacji, albo nawet i głupot, żeby jedyne o czym myśleli, to ich smutny stan zdrowia, który w wielu przypadkach wcale nie będzie się poprawiał… szczególnie w szpitalach 2021 roku. Chociaż chyba nie, bo niektórzy chcą zastąpić nowe, przełomowe technologie 5G starymi, przestarzałymi i przecież równie szkodliwymi, co owo 5g… Cóż, do niektórych niestety rzetelne wyniki badań nie docierają, albo SA na tyle niewiarygodne, że wolą pozostać w sferze swoich żałosnych domysłów, nieuzasadnionych żadnymi naukowymi dowodami na ich istnienie…
Ale ludzie przeca ot zwierzyna tylko jest. Ruchać, żreć, srać i spać… to jedyne, co powinniśmy robić. Aa, gdzieś tam między tymi czynnościami jeszcze napierdalać się o najpiękniejsza samicę, z którą niekoniecznie będziemy mieli w przyszłości zdrowe potomstwo, tylko taką, która da nam najwięcej uciech w te smętne, zimnawe dni. Ale już mniejsza o dzieci. Nie wszyscy może chcą je mieć i każdy może sobie żyć jak chce. Na razie, bo nikt nie wie, co będzie za 10 czy 20 lat.
W ogóle głupota ludzka chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Mi za dzieciaka, jak oglądałem jakikolwiek serial, nawet i brutalny, nigdy nie przyszło do łba, żeby rzeczywistość audio wizyjną przekładać na Real. Niech tam i sobie jakiś polisman goni przestępcę i niech tam nawet sobie do niego strzela… To wcale nie powodowało tego, że dorwałem wiatrówkę i ganiając się z kolegami po korytarzach internatów strzelaliśmy w wychowawców kamieniami, bo to przecież takie zabawne. Wychowawcy to przecież nasi ciemiężyciele, zabraniają nam opychać się słodyczami aż do porzygu… Dlaczego nie piznąć ich kamieniem w łeb? Przecież któryś frajer w filmie tak zrobił i wszystko uszło mu na sucho.
Eh, nie wiem, nie rozumiem tego. Czy to zawsze tak było, czy tylko ja mam jakieś inne, staroświeckie albo jakieś dziwne spojrzenie na cały świat, że potrafiłem odróżnić Real od tego, co się dzieje w tylewizji / na ekranie?
Wyłączmy wifi i nowoczesne technologie, a w sumie te stare też można wyłączyć, ludzie nie będą się zajmować głupotami.

Kategorie
własne

Co nowego?


Żyćko jest tak piękne, że @julitka pewnie znów będzie na mnie krzyczeć, że ciągle tylko jeden i ten sam temat, chociaż może nie tym razem.
Przeczytałem sobie dzisiaj, że kilka placówek oświatowych, mających przecież na celu edukowanie młodzieży wychodzi z ram narzuconych im przez / samym sobie przez swoje własne statuty przywilejów… i postanowiła zakazać dziewczętom, ale tylko dziewczętom, noszenia krótkich spódniczek, tj. krótszych niż do kostek i bluzek z krótkim rękawkiem… Hm, interesujące jest to, że ten zakaz dotyczy tylko dziewcząt.
A przecież mundurki można by było wprowadzić… Ale wtedy jednakowe dla każdego… Ale nie, przecież jaśnie oświecony minister Czarnuch… (Zostanę zlinczowany za użycie politycznie niepoprawnego słowa) Czarnek musi wymyślać krzewienie cnót niewieścich…
Chociaż wiecie co? To dyrektorstwo tamtej szkoły wpadło na tak niedorzeczny pomysł.
Ja osobiście uważam, że dopóki ktoś nie gorszy nikogo swoim strojem, to niech sobie nawet i wór na ziemniaki nosi, bo gówno to kogo powinno interesować czy ja chodzę w starych łachach, czy w bluzie adidasa kupionej za 100 złociszy na jakiejś promce.
Skońćzy się tak, że zakaz noszenia czegokolwiek seksownego, a przynajmniej czegokolwiek, co wzbudzi zainteresowanie mężczyzn zostanie zakazane również na ulicy, a kobiety wylądują w domach tam, gdzie ich miejsce oczywiście. Gotując obiadki dla swoim żałosnych, wiecznie niewyżytych lub już niezainteresowanych seksualnie mężusiów, którzy będą poginać do kochanek domek dalej.
Przeczytałem również, że opiekunowie dzieci niepełnosprawnych domagają się podwyżek świadczeń… Nawet świadczenia uzupełniającego pińćsyt plusz… bo to przecież za mało w dobie rosnących cen. Na szczęście byli to opiekunowie dzieci np. z zespołem downa, co jeszcze można przeżyć wg mnie. Ja nie wiem, chyba są różne stadia tej choroby, natomiast ja sobie spotkałem osobę, która ma to nieszczęście, ale radzi sobie całkiem znośnie. Nie wiem, czy mieszka sama, pewnie nie, no ale jednak pracuje, także pewne rzeczy robić może i radzi sobie znośnie, także się da.
I oczywiście świadczenie pielęgnacyjne, które teraz tam wynosi nie wiem, 215 zł chyba, też musi zostać podniesione, bo przecież tyle było obietnic, a rząd ponoć nie zrobił nic…
Ja tam nie wiem, pracuję, znaczy no… a i tak wiecznie mam jakieś długi. Eh, żyćko.
Człowiek może być przegrywem albo tylko przez chwilę, albo przez całe życie swoje. Ja jestem wiecznym przegrywem finansowym. Nawet na kebaba mnie nie stać, żeby sobie iść zjeść, no ale jutro kawałekwypłatki może zabrzęczy… A nie, to przecież nie te czasy, nawet nie zaszeleści. Jedyne co, to push dostanę. No, to jutro chyba sobie kupię kebaba, jak oczywiście oddam jakąś część długów, które ciągle rosną…. A brzuch też ciągle rośnie, zamiast maleć, co jest dziwne, bo nie jem zbyt wiele ostatnio.
Huh, kiełbaskę z grilla bym sobie zjadł. CO byście słuchajcie, znaczy czytajcie, powiedzieli, na to, żeby sobie machnąć grilla? Upieckarkóweczkę, kiełbaskę, wziąć cieplutki chlebek prosto z pieca i usiąść sobie wygodnie na ławce, na jakiejś trawce przy stoliku i wsłuchani w śpiew ptaków, lub jakąś muzyczkę z głośnią tka bluetooth delektować się kiełbatronem i swoim własnym, lub innych własnym towarzystwem? Huh, aż mnie ślina do pyska przyszła, jak tu pisze o takich rarytaśnościach. Eh.
No, ale niewidomiarz mieszkający w bloku nie może sobie pozwolić na odpalenie grilla na środku kuchni. A szkoda!
Zostawiam was po dzisiejszym wpisie z tym pytankiem, co byście powiedzieli na grilla?
Chrupiąca, ociekająca tłuszczykiem kiełbaska…

EltenLink